Jeszcze się nie zaczął a już się skończył. W trakcie trwania filmu odkrywamy zaskakującą prawdę: ten film jest nie śmieszny. Bez polotu wystrugana intryga - porwali go ale kowboj w końcu go odebrał. Niezrozumiałe nawiązania do postaci Chrystusa. Sielankowy obraz Hollywood. Profesor ze Stanfordu uczy Marxa scenarzystów, czyli jak zwykle omijamy temat lichwy pieprząc coś o jakimś wyzysku przez kapitał.
Wróćmy jednak do podstawowej kwestii: dlaczego ten film jest nieśmieszny? bo nieśmieszny jest Clooney, nieśmieszna jest Tilda Swindon, nieśmieszny jest Fiennes, Scarlet Johanson itd. itd. Czyli aktorzy, którzy spokojnie daliby radę dźwignąć niejedną komedię…???
Wydaje się, że beznadziejny jest scenariusz, który ani nie jest realistyczny wystarczająco, ani nie jest absurdalny wystarczająco. Może bracia uwierzyli, że jak się zrobi parodię którejś z historycznych postaci Hollywood to to wystarczy.
Dla mnie osobiście broni się jedynie Channig Tatum jako Gene Kelly. Scena w jego wykonaniu zachwyca precyzją odegrania złożonego układu choreograficznego. Ale to wszystko.
A może męka postaci granej przez Brolina jest tu jakimś nawiasem lączącym te wszystkie rozjechane wątki i stylizacje? Nie za bardzo. Chrystus jest bowiem od początku w tym filmie - przez kicz hollywodzkiej produkcji, poddawany ukrytemu sarkazmowi. Dlatego nie wiadomo czy Brolin w konfesjonale to nie są jakieś jaja.
Trudno też lekko się niezniesmaczyć tym żydowskim gadaniem o Chrystusie. Kto w ogóle zaprasza na teologiczną dysputę o Jezusie rabina? Wiemy przecież z Toledot Jeszu, że rabini traktują postać Chrystusa jako wroga.
A zatem w tym podejrzanie pachnącym sosie serwuje się nam kostiumowe gagi, kwazi sensacyjne porwanie przez komunistów i mękę Brolina. No i przez to nie da się tego znieść.
Może tu chodzi o to, że dla żydów temat Chrystusa to największa mina? Niby chcą na serio ale nie mogą się powstrzymać od szyderstwa.
W trakcie filmu ni stąd ni zowąd przypomniała mi się Pasja Gibsona. Film nie pozostawiający żadnych wątpliwości. Wielki. Zrobiony po prostu.
A tu co? Jakieś podśmiechujki, ale takie bardziej w kułak. Kogo to ma przekonać poza paroma kumplami Coenów z jakiejś palonej imprezy?