Obejrzałem 40min tego filmu (oczywiście obejrzę go jeszcze do końca w wolnej chwili) i zadaję sobie własnie takie pytanie: co ja tu w ogóle oglądam? o co w tym wszystkim chodzi? Totalnie nie mogę wyłapać sensu w tym wszystkim :) Pomimo że widzę świetnych aktorów, genialne dekoracje to ta cała opowieść w ogóle się nie klei. Widzę niesamowicie zmarnowany potencjał. Ani to komedia (prawie pół filmu a nie widziałem nic naprawdę śmiesznego) ani dramat. Tu by pasował jakiś czarny humor, albo taki specyficzny jak w Grand Budapest Hotel. Ten film jest tak kolorowy, a po prostu wieje nudą!