Fabuła filmu nie jest skomplikowana. Thanos po kolei odnajduje wszystkie Kamienie Nieskończoności - artefakty odpowiedzialne za wszystkie moce we wszechświecie. Bohaterzy filmu próbują po prostu go powstrzymać. Skomplikowane jest tylko całe uniwersum. Raczej nigdy nie używam tego słowa, ale Avengers: Wojna bez granic to widowisko pełną parą: Iron Man, Thor, Kapitan Ameryka, Hulk, Dr Strange, Scarlet Witch, Czarna Wdowa, Vision, Falcon, War Machine, Spider-man, Strażnicy Galaktyki, Czarna Pantera. Miałem też wypisać aktorów kryjących się pod tymi i innymi postaciami, ale byłoby tego po prostu za dużo. Cieszę się już wówczas gdy w jednym filmie gra kilku dobrych aktorów, ale tutaj jest ich cała rzesza - dlatego właśnie, ale też przez wielowątkowość i wielogatunkowość tej produkcji nie mamy do czynienia ze zwykłym filmem, ale właśnie widowiskiem - tak, ma to brzmieć wzniośle ;) Jeszcze takiego czegoś nie widziałem. Żałuję, że nie oglądałem wersji reżyserskiej i boję się, że kolejne filmy z serii nie powtórzą już takiej inicjatywy. Miejmy nadzieję, że się mylę.