Po tym jaką dawkę emocji zapewnili nas bracia Russo przy Zimowym żołnierzu i Wojnie bohaterów czego moglibyśmy się spodziewać przy tym filmie?
Zapewnienie każdej postaci swojego ,,pięć minut", aby fan żadnego z nich nie czuł się oszukany, to rzecz trudna.
Mówisz to braciom Russo? Proszę bardzo! Każdy ma swoje epickie wejście i odgrywa ważną rolę. Od Heimdalla do nastoletniego Groota i w wersji damskiej - od Gamory do Shuri. Bez zbędnego liczenia słów - przejdźmy do właściwej części recenzji.
Pierwszy akt filmu zaczyna się tajemniczo. Znamy Thanosa ledwie, ledwie. Ze scen po napisach poprzednich filmów dowiadujemy się, że zdobył rękawice i że atak w Avengers przeprowadził Loki, jego ówczesny sługa.
Słowo daję, byłam dopiero w czerwcu na Avengers:Infinity war, więc było mało osób, ale nigdy wcześniej (będąc nawet na filmie z większą ilością oglądających) nie słyszałam takiej ilości szlochu i pociągnięć nosami. Pokłony dla was - Bracia Russo.