Ok świetnie - cały team wrzucony do jednego worka. Przyznam, iż mając słabość do uniwersum marvela na film nie dało się nie czekać. Niestety zamiast rozrywki dla wewnętrznego dzieciaka, dostaliśmy zbieraninę połowicznie przemyślaną i w mniejszym stopniu przepracowaną. Postaci - jakby aktorzy zeszli z planu ważniejszych produkcji, wymuszona śmieszność, połączona z przerysowanym patosem. Oczywiście zrozumiem jeżeli był to zamysł artystyczny, jednakże nieco drugiej świeżości. Pseudo filozoficzny superzłoczyńca - na którego patrząc nie można oprzeć się gastronomicznej odnośni ( pierożki chinkali). Rozwarstwienie fanuły na 3 płaszczyzny dało efekt dodania 30 litrow wody do jednej kostki rosołowej - co niezbyt umiejętnie próbuje się przykrywać egzotycznymi przyprawami ( co raz to bardziej absurdalne i „efektowne” zwroty akcji i „techniki” walki). Oczywiście to dopiero pierwsza połowa - stąd w drugiej zapewne czekają nas zapewne wskrzeszenia i inne „ niespodzianki”. Tyle że to wrażenie „ wracamy zaraz po przerwie” budzi we mnie przede wszystkim niesmak. Jak gruba warstwa sztucznego lukru na pewnego typu pączkach.
Jestem świeżo po seansie stąd nie „pastwię się” nad poszczególnymi wątkami .