Nie oszukujmy się, w tym filmie nie zobaczymy głębszych treści, ani żadnych ckliwych i łapiących za serce momentów. Na próżno nam tez szukać filozoficznych zagwozdek i odpowiedzi na pytania na temat końca świata.
A na pierwszy rzut oka można by rzec że twórcy filmu chcą zasłonić wszystko wszechobecnymi efektami specjalnymi. Ale po dłuższym zastanowieniu, po co zasłaniać coś co jest dobre? Według mnie aktorzy spisali się znakomicie wcielając się w role super bohaterów. Widać było, że granie herosów bawiło ich równie tak samo i jaki mnie późniejsze oglądanie efektów ich pracy.
Przerysowani bohaterowie? A kogo to obchodzi? Przecież od zawsze wszelcy superbohaterowie mieli być najwspanialsi, najpotężniejsi i ogólnie naj, naj, naj. Cieszy mnie również to, że na sile nie zrobili tego filmu poważnego, ani nie wrzucali tu nie potrzebnych scen które zatrzymały by akcje.
Podsumowując film mi się podobał. Ale nie jestem również w stanie zagwarantować czy była to zasługa tylko filmu, mojej nostalgii, czy też Roberta Downey'a. Którego role zawsze mi się podobają.