"Lustmord" (1987. Hisayasu Sato) - Uff, sadoseksualny koszmar i zarazem swoisty prequel "Naked Blood" Sato. Fabuła podobna, nagromadzenie groteskowych fetyszy i seksualnej agresji intensywne, makabry jednak nieco mniej. Sato m.in pokazuje jak można się zaspokajać kuchennym nożem. Odpychający, zimny, mroczny i szokujący pinku. Sato to istny diabeł japońskiego kina ero-guro.
Obejrzałem ponownie i muszę przyznać, że "Lustmord" (nie mylić z legendą dark ambientu Brianem Lustmordem) aka "Pleasure Kill" to jeden z moich ulubionych filmów Hisayasu Sato. Fabuła niemal identyczna jak w "Naked Blood" - bodaj najsłynniejszym gore horrorze Sato. Eiji (podobnie jak ojciec) eksperymentuje z barierą pomiędzy bólem a przyjemnością. Eksperymentalny lek nad którym pracowała matka chłopaka zostaje podany trzem Japonkom... z szokującymi rezultatami. Ból zaczyna sprawiać przyjemność, więc nie można się powstrzymać od zadawania coraz intensywniejszego bólu. Pełen przemocy seks, gwałt, poniżanie, kazirodztwo, okaleczanie się nożem i bukietem róż plus obsesja Sato na punkcie kontroli umysłu i zabawy krwią. Tematyka rzeczywistości wirtualnej obecna w "Naked Blood" (1996) tutaj zostaje jedynie liźnięta.
Gdzie ten film można znaleźć? Naked Blood jest łatwo dostępny, z tym już gorzej.
No i kolejny seans za mną. 57 minut zdeprawowanego kina pinku eiga z niemal identyczną fabułą co "Naked Blood" (1996). Gore, gwałt, kazirodztwo, masochizm, śmierć i przyjemność, której nie da się powstrzymać wymieszane w jednym tyglu. Nihilistyczny i mroczny pinku tylko dla widzów przyzwyczajonych do łamiącej niejedno tabu japońskiej kinematografii.