Z nazwiskiem Eytana Foxa stykałem się przy różnych okazjach dosyć często. Zwykle były to festiwalowe relacje (a chyba zwłaszcza z tego naszego Warszawskiego festiwalu) przez co takie tytuły jak 'Yossi & Yager', 'Walk on Water' czy właśnie 'Buah Ha-' (ang. 'The Bubble') jakoś mi się tam w głowie utrwalały. Swoje odnośnie oczekiwań robiły na ogół entuzjastyczne opinie jakie w/w obrazy zbierały na niniejszym i paru innych filmowych portalach, a także bardzo dobry poziom tych izraelskich filmów, które miałem ostatnimi czasy przyjemność obejrzeć ('Beaufort', 'The Syrian Bride', 'Przyjeżdża orkiestra', 'Meduzy'). Niemałe nadzieje na dobre kino były więc, toteż spore miałem zaskoczenie, gdy 'Bańka mydlana' okazała się być filmem beznadziejnie złym. Skrzyżowanie infantylnej młodzieżowej komedii (pierwsza połowa) z boleśnie kiczowatym melodramatem o zakazanej miłości Palestyńczyka i Izraelczyka (druga połowa). Gejowski harlequin, którego twórca nie zawahał się sięgnąć po najbardziej płytkie środki wyrazu. Ostatni raz z takim stężeniem populistycznego kiczu miałem do czynienia przy okazji 'Seven Pounds' Gabriela Muccino. Najpierw wszyscy są fajni i się dobrze bawią, później wszyscy - bez wyjątku - cierpią. Bohaterowie albo są jednoznacznie dobrzy, albo jednoznacznie niedobrzy, a miłość jest silniejsza niż nacjonalistyczne podziały i śmierć, którą to prawdę Eytan Fox postanowił zobrazować w taki sposób, że zamiast wzruszeń, zostawił mnie na koniec z mega-niesmakiem. Jedyne co warte uwagi w tym koszmarku to piersi i cała reszta należąca do aktorki grającej główną rolę żeńską (i za to ocenę zawyżam). Co zważywszy na tematykę filmu zakrawać może na mało tolerancyjny komentarz, ale nie to mam namyśli. Aktorka (Daniela Virtzer) jest zwyczajnie piękna, film jest zwyczajnie zły.