PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=676364}

Babadook

The Babadook
6,0 65 086
ocen
6,0 10 1 65086
7,2 30
ocen krytyków
Babadook
powrót do forum filmu Babadook


Pokłosie Rosemary i Wstrętu. Freudowskie banialuki spierają się tu asekurancko o horror, który koniec końców okazuje się jedynie wytworem chorego umysłu. Znowu jawa miesza się ze snem, a szaleństwo z rzeczywistością. O ile wiele horrorów (np. Lśnienie) nie tylko tym stoi i potrafi "zaszaleć" na innym polu np. scenografii czy reżyserii, o tyle Babadook zbyt usilnie trzyma się psychologii. Nie powiem, znajdzie się w filmie kilka scen, które mają powera inscenizacyjnego, jak choćby scena czytania złowieszczej rymowanki, która pisze się sama czy też celebracja kolejnych drzemek głównej bohaterki. Ba, nawet postępująca psychoza jest świetnie ograna i z czasem naprawdę reżyserka potrafi nastraszyć.
Wszystko jednak rozbija się o psychozę głównej bohaterki. Nie ma mowy o innej interpretacji, Amelia po stracie męża nie potrafi zaopiekować się dzieckiem i ułoży życia - basta. Z czasem zaczyna siać terror w swoim własnym domu, całe zło pochodzi od niej, z jej umysłu, z ciała człowieka. A wszystko co ludzkie jest nudne. Ludzkiego mordercę można złapać, ogłuszyć, zabić, poćwiartować i pozbyć się na setki sposobów. Cały czas obudowuje się go opisem, w którym mnóstwo pytań: dlaczego? co go do tego skłoniło? po co? jak? Wolałbym, aby do rodzinki przychodził wielki, poczciwy, czarny stwór, który bez zająknięcia zamienia ich życie w koszmar. Dlaczego? A dlaczego nie! Twórcy Babadooka mieli dużo talentu i mogli zrobić coś naprawdę fajnego, co nie uciekałoby w dość przewidywalnym kierunku. Bo to właśnie ucieczka w id, ego i schizofrenię jest zachowawcza, łatwa i niestety tym samym niesatysfakcjonująca. To przez nią finał jest raczej letni, a wszystkie potworności to jedynie wytwór chorego umysłu, fatamorgana, pic na wodę. Egzorcyzmy, ukłon w stronę Kevina, opowieść o duchach, wszystko to można było zrobić z klasą, ale też i pierwotną grozą niczym w Obecności. Właśnie dlatego finał filmu Wana jest nie tylko straszny, genialnie zainscenizowany, zbudowany wyśmienicie pod względem dramaturgii, ale i przepełniony emocjami.
Możliwe, że Babadook przez to został wykastrowany, że cały film, niczym dzieciak, jest rozwrzeszczany, mnóstwo w nim wzmocnionych i irytujących dźwięków i przez większość czasu ekranowego autentycznie chciałem ukatrupić z matką bachora. Dlatego właśnie dramat rodzinny mnie nie chwycił, a finał wydał się jedynie kolejnym kaprysem dzieciaka, który raz słodko zapewniał mamę o swojej miłości, by po chwili rozpierniczyć dom swoimi piekielnymi zabawkami.
Wolałbym, aby film po prostu straszył, nie Szpiegiem z Krainy Deszczowców, cieniami, upiorną książeczką dla dzieci, robalami, złowieszczym otwieraniem drzwi. I wcale nie trzeba tutaj głębokiej psychoanalizy i dokoptowywania cudów niewidów. Dużo tu naleciałości Polańskiego, dużo popisów reżyserskich w kolejnych etapach postępującej choroby psychicznej. Romka też położyła psychologia, ale też coś innego - w Dziecku Rosemary film zniszczyła przewidywalność, we Wstręcie archaizm. Jednak są mistrzowie, którym się udało. Wspomniany wcześniej film Kubricka - Lśnienie, to właśnie tam Stanley prostymi symbolami i scenami zbudował portret szaleństwa. U Kent główna bohaterka karmi swoją odmienną osobowość glistami z ogródka, nie wpuszczając do piwnicy syna, który dopiero, gdy dorośnie.... U Kubricka jest scena z otwierającą się windą i hektolitrami krwi. Jest różnica? Da się?
Mimo zawodu dostrzegam w reżyserce potencjał i czekam na więcej filmów od niej. Może po prostu bardziej prymitywnych, gdzie morduje kluska z kosmosu albo zmutowany szczur.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones