film opowiada o kobiecie która najpierw cierpiała na depresję z powodu straty męża, której nie leczyła i to doprowadziło ją do schizofrenii. Babadooka nie było, wszystkie sceny to kwestia jej kłopotów ze świadomością. Dziecko nazywało jej chorobę Babadookiem, bo wiadomo, że dzieci często personifikuję to, czego nie rozumieją nazywając to potworami. Chłopiec po prostu sądził, że matka może tą chorobę z siebie wypluć, wyrzucić albo nie wpuścić do siebie dlatego pojawiały się krzyki w stylu "dont let him in". Na koniec matka radzi sobie z chorobą w ten sposób, że potwora-chorobę okiełznała, zamyka ją w piwnicy i dokarmia. Świętowanie urodzin chłopca po raz pierwszy również sygnalizuje, że poradziła sobie z problemem (chociaż osobiście nigdy nie słyszałam aby człowiek tak chory był w stanie z tego wyjść o własnych siłach nawet jeśli stoczyłby się na dno tak jak ona - chodzi mi o otarcie się zbrodnię).
Świetnie zagrane choć jak już wiadomo o co chodzi to staje się trochę męczące. Świetne miejsce, zdjęcia, mrok, pustka, surowość tego domu działa na wyobraźnię. Polecam :)
A mnie właśnie najbardziej przeszkadza w tym filmie ten prawdziwy "potwór" :( i dlatego prawdę mówiąc bardzo boleśnie rozczarował mnie finał, banalnie traktujący poważną chorobę psychiczną.
Schizofrenii niestety nie da się okiełznać samemu i od tak zamknąć w piwnicy :/
Najbardziej przeraża mnie więc fakt, że to biedne dziecko nadal zostało sam na sam z chorą matką a otoczenie niczego nie zauważyło :( nawet osoby z opieki społecznej.
Ileż to razy w wiadomościach słyszy się teraz o takich przypadkach, gdzie gdy dochodzi do tragedii opiekunowie rodziny, kuratorzy itd teoretycznie nad nią czuwający, potem nie mają sobie nic do zarzucenia mimo, że w porę nie zareagowali :(
Dlatego film jako horror i debiut uważam za udany, ale na płaszczyźnie społeczno-psychologicznej zbyt uproszczony i w konsekwencji nierealistyczny.
Gdy wyszli z piwnicy po tym jak Amelia "zwymiotowała Babadooka", Samuel mówi "nigdy nie pozbędziesz się Babadooka". Takiej traumy, czy choroby nie da się ot tak zamknąć w piwnicy - masz rację, natomiast w filmie nie jest pokazane, że Amelia zamknęła ją w piwnicy i po sprawie. Musi z nią walczyć każdego dnia - dlatego Samuel w scenie z urodzin pyta mamy "i jak było?", ta odpowiada "dziś w miarę spokojnie".
Aż zrobiłem większy wydech, jak to przeczytałem. Z zachwytu. Serio. Bardzo podobają mi się Wasze interpetacje.
Bardzo się cieszę, że ludzie potrafią spojrzeć na film z otwartym umysłem i go fajnie (i mądrze) zinterpretować. Aż serce rośnie z radości i zachwytu <3
To jest film. Opowiedziana jest w nim historia. Użyte są metafory i skróty myślowe. Myślę, że nadinterpretujesz i niepotrzebnie analizujesz. Nie potrafię wytłumaczyć tego prościej.
Przy okazji: "ot, tak", nie "od tak".
Chciałbym przypomnieć, że film jest mimo wszystko w kategorii "horror". Nie wiem zatem skąd zarzut o nieralistyczność. Wręcz przeciwnie. Jak na horror niesie ogrom wiedzy psychologicznej.
Serii "Piła", Hostel, czy takiemu np. "Nocny pociąg z mięsem" nikt takich zarzutów nie stawia ;-)
To przez bezpośrednie tłumaczenie z Social Care :) w Polsce oczywiście jest Pomoc Społeczna :)
a ja dodam swoje 3 grosze. na koniec schodzi do piwnicy i "karmi" potwora, bo przecież w piwnicy znajdują się rzeczy po jej mężu, tam też znajdują się jej "demony". ogólnie produkcja fajna, bo inna :)
Z tego, co pamiętam, to ona sobie nie poradziła, tylko objawy nasilały się w okolicy urodzin syna, czyli rocznicy śmierci męża i chyba na końcu coś było, że teraz przez rok będzie spokój, aż do następnych urodzin (choć głowy sobie urwać nie dam, bo już jakiś czas temu ten film widziałam, może to była tylko moja interpretacja). Z resztą się zgadzam. I trochę mnie dziwi, że ludzie tak dosłownie ten film odbierają, ale z drugiej strony, trochę o to chodzi w takich horrorach psychologicznych, widzisz to, co chcesz - jedni stronę psychologiczną, drudzy dosłowną.
nie wiemy tak do końca czy to choroba psychiczna matki - choć to wygodne wyjaśnienie - czy może jednak rodzaj opętania czy ingerencji demonicznej - to mi się właśnie podobało w tym filmie, że nie jest to tak do końca jasne - np. wizja chłopca w samochodzie, kiedy dostrzega coś czego jego matka nie widzi - no chyba że i mały miał schizę...
Chodzi o to ,że ten film można interpretować na dwa sposoby jak dobrą książkę albo schizy albo faktycznie Babadook :] ja stawiałem mimo wszystko na to drugie. Nie można sobie bowiem uroić aż tyle rzeczy jak pukanie do drzwi tak jak to miał robić Babadook a po tym się zaczęło wszystko jak w opowiadaniu
Psychoza może spowodować zarówno omamy słuchowe jak i wzrokowe, nie mówiąc o błędnej interpretacji wydarzeń i otoczenia wpisujące się w obiekt psychozy.
Psychozy religijne dają dowody religijne, jak kontakt ze świętymi bądź Szatanem, psychozy na punkcie UFO pozwalają jej "użytkownikowi" dostrzegać obcych, a psychoza związana z byciem kontrolowanym na odległość przez rząd da dowody i objawy na manipulację myślami, słyszenie głosów wydających polecenia. To na prawdę niewybrażalne, ale tak rzeczywiste dla chorego jak prawdziwy świat dla zdrowego człowieka.
Ona tą książkę sama stworzyła/narysowała. W scenie na komisariacie, Policjant zerka na jej ubrudzone od czarnej kredki/węgla ręce. Wcześniej też było mówione o tym, że była pisarką i napisała kilka bajek dla dzieci. Chory człowiek tworzy różne rzeczywistości, które mogą się przeplatać ale sam chory nie jest tego świadomy.
opętanie, ingerencja demoniczna - właśnie nazwałeś w sposób prymitywny jedną z form schizofrenii paranoidalnej
nie zrozumiałeś - nie rozstrzygam czy to schiza czy diabeł, nie interesuje mnie kto ma wyłączność na prawdę - racjonaliści czy egzorcyści, napisałem że film daje pole do różnych interpretacji i że to lubię
boże jaki Ty mądry jesteś...bardzo mi smutno z Twojej zajawki, ale film jedyne sensowne przesłanie, jak ktoś wyniósł z niego dosłownego potfura to słabo, ale takich osób oceniających pozytywnie ten film nie wielu, bo z taką interpretacją idą oczekiwania co do fajniejszych i straszniejszych potforów.
A no nie potfura tylko opętanie demoniczne wspominasz, więc to jednak Ty nie rozumiesz, że to to samo co schiza paranoidalna, co mnie obchodzą opinie bezmózgów wyznających wiarę jakichś pastuchów, liczy się nauka i fakty.
po prostu jesteś niekumaty, co z tego że tak liczysz na naukę i fakty skoro jesteś mało inteligentny
A książkę też sobie wymyśliła? I to, że ją spaliła i z brudnymi łapami na policję przyszła po paleniu jej w grillu? Jeśli to by się układało jak mówisz to jeszcze film do wyratowania ale to co napisałem skreśla twoje tezy.
No właśnie chodzi o to, że ona sobie mnóstwo rzeczy wymyśliła. Hm, skoro słyszeliśmy głosy, które nie istniały, a także rzeczy, których nie było, to mogła wśród nich znajdować się także książka, jako coś czego nie było... lub też pozostawiono to do spekulacji. Nie wiem jak inaczej wyjaśnić fabułę, a raczej chyba nie widzę innego sensownego wyjaśnienia.
To jej syn też sobie wymyślił tą książkę? Coś za dużo gdybania a za mało konkretów niestety. Nie zrozum mnie źle. Tak interpretujesz ten film i ci sie spodobał? Ok prawo wyboru i gustu. Dla mnie to niestety zbyt naciągane i nie trzyma się za bardzo kupy.
Nie interpretowałabym Babadooka jako schizofrenii. Bardziej jako ucieleśnienie problemów z jakimi zmagała się bohaterka filmu. W skrócie, każdy ma swojego Babadooka, nie można się go pozbyć. Trzeba się z tym pogodzić i przede wszystkim zaakceptować, tak jak zrobiła to bohaterka na końcu filmu.
Film sprawia wrażenie naciąganego, ale uważam, że ma to na celu zmuszenia widza do zagłębiania się w to, a każdy interpretuje to inaczej. Po za tym takie filmy można interpretować na dwa sposoby.
Nie, nie jest. Można odziedziczyć predyspozycję do choroby ale nie samą chorobę.
Była mowa, że pisała książki dla dzieci. Być może napisała też tę książkę zawierając w niej jakby swój strach. To by też tłumaczyło skąd książka znalazła się w domu.
Moim zdaniem nie być może - brudne palce, przynajmniej dla mnie, są sugestią, że używała ołówka do tworzenia tej książki (rysunki itp.).
tak, tak. Jeden może mówić że to choroba psychiczna, drugi że to opętanie, ja mogę powiedzieć że to wszystko było efektem implantu wszczepionego przez obcych lubujących się w makabrycznych eksperymentach na ludziach. Dopóki nie przedstawicie mi tutaj oficjalnego stanowiska twórcy filmu, wasze "objaśnienia" są tylko teoriami, mniej lub bardziej prawdopodobnymi. Jeśli autor scenariusza sam go nie objaśnił, to znaczy że dał nam możliwość swobodnej interpretacji, każdy może sobie ten film odebrać zgodnie ze swoją wolą.
Próbowałem to tłumaczyć ludziom wyżej, że to ich teorie i do mnie nie trafiają ale jak grochem o ścianę. Dobrze napisałeś!
To ich interpretacje, do których każdy ma prawo. Nikt nikomu nie wmawia "jak było", tylko objaśnia co ICH ZDANIEM się tam wydarzyło, czyli krótko mówiąc, przytacza własną interpretację filmu:)
Ona podpaliła książkę podpałką w płynie, a nie mieszała rękoma węgiel, o czym Ty piszesz??
Oczywiście że ręce miała brudne od węgla do rysowania, w technice której książka była stworzona:
https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%99giel_(sztuka)
Parafrazując co napisałeś - obejrzyj raz jeszcze.
Jeden raz wystarczy......straty czasu na TO COŚ a co do węgla....Po co mi ten link? Wmawiaj sobie dalej dlaczego była brudna
Mogło być również tak że to ona tą książkę napisała. Była informacja ze jest autorką, a ręce mogły być brudne zarówno od węgla, jak i od kredki
Nie wymyśliła jej. Z tego, co pamiętam, ona była autorką książek dla dzieci - sama tę książkę stworzyła. Problem ze schizofrenią polega na tym, że ona nie odróżnia rzeczywistości od swoich wymysłów, więc tam gdzie jest scena palenia książki, najzwyczajniej w świecie tego zdarzenia w rzeczywistości nie było. Mnie trochę dziwi, jak ktoś może film interpretować inaczej, niż jako połączenie schizofrenii z depresją po stracie męża, skoro wszystkie elementy układanki są pokazane w filmie. Ale w sumie, każdy wyciąga z filmu, to co chce. Ktoś nawet z Szybkich i wściekłych wyniesie historię o przyjaźni, a nie po prostu film akcji, zrobiony dla akcji :P
No niech ci już będzie ale teraz przykład dałaś kiepski bo w Szybkich i wściekłych jest pokazana przyjaźń i to bardzo dokładnie :)
Może w pierwszych dwóch, ale potem, nie oszukujmy się, że chodziło tylko i wyłącznie o kasę, dobre pościgi, wybuchy, fajerwerki ;) No i ostatnia część, wiadomo dlaczego.
Podejrzewam, że tak właśnie było. Takie niejednoznaczne historie ujęte w formie (pozornie) prostej opowieści zawsze generują masę nieporozumień i g*wnoburzy, wystarczy poszperać na forum "Labiryntu Fauna" :)
Kiedyś była pisarką książek dla dzieci i może podświadomie stworzyła ją walcząc ze swoimi demonami
Popieram hantosa. Twórcy jakby nie mogli się zdecydować czy chcą robić film o chorobie psychicznej czy o opętaniu. Zaczynało się bardzo fajnie, w sumie do momentu gdy babeczka spaliła książkę było super, potem równia pochyła w dół, ale bawiłem się i tak dość dobrze :)