Osoby, które nie widzą w nim żadnych konotacji psychologicznych, zdają się jeszcze nie wiedzieć zbyt wiele o życiu.
Bohaterka pogrąża się w nieuświadomionej depresji. Jest bardzo samotna. Finał, w którym walczy z "babadookiem" to wreszcie uświadomienie sobie choroby i stawienie jej czoła. Konfrontacja i otwarta walka pomagają jej wygrać.
Jednak ostatnia scena uświadamia, że depresja, tak jak choroba alkoholowa - alkoholikiem zostaje się do końca życia, ale można nauczyć się żyć obok alkoholu, bez picia. Tak i w przypadku depresji, osoba chora uczy się po prostu koegzystować z chorobą, gdyż są nawroty, ale dzięki uświadomieniu sobie ich podłoża, nie poddaje się im tym razem.
Dla jednych (w tym mnie) ten film to dojrzałe, ciekawe studium psychologiczne, dla pozostałych - rozciągnięty horror "bez sensu".