Film zrobiony jak porządny angielski lub francuski kryminał sprzed 30-50 lat. Jest stary policjant z problemami w życiu osobistym, taki trochę antybohater ale szczwany lis, jest młody gliniarz robiący za komika i jest zagadka, której rozwiązanie wyłania się stopniowo do samego końca. Jest duża dawka humoru (..."czy pani została zgwałcona przed 40 laty?..." hehe); czarny bohater to nie żaden Lecter - demon intelektu i psychopata w jednym ale zwykła szumowina z problemami natury psychicznej.
Za filmem przemawiają krajobrazy Islandii - nie te cukierkowato malownicze ale te brudne, osiedlowo - przedmieściowe, bezdrzewne, pochmurne - pokazano raczej groźną i posępną twarz przyrody.
Chciałem dać 9/10 ale podwyższyłem na 10/10 za scenę w której bohater je baranią głowę z fastfooda (genialne).
Ten film to opatrunek na moje rozczarowanie dzisiejszym papkowato-sieczkowatym kinem ala Tarantino.