Wojna chińsko-japońska to coraz częstszy temat filmów (Kwiaty wojny, Yu wu si er, Miasto życia i śmierci, Dzieci z Jedwabnego szlaku) i to cieszy, bo jest to niestety bardzo zapomniany i mało znany front 2 wojny światowej. Ten film skupia się na przeprowadzonej przez komunistyczne oddziały Mao Zedonga w 1940 r. kampanii stu pułków (https://en.wikipedia.org/wiki/Hundred_Regiments_Offensive). Moim zdaniem jest fenomenalny pod kątem scen bitewnych, efektów specjalnych, scenografii i strojów - świetne ukazanie zarówno wojsk chińskich jak i japońskich (również nieczęstej w filmach japońskiej kawalerii czy wojsk pancernych). Z drugiej strony patos niestety aż wylewa się z ekranu, nie brakuje też propagandy i idealizacji wojsk komunistycznych oraz wyolbrzymienia ich roli w wojnie chińsko-japońskiej - w rzeczywistości Kampania 100 pułków nie miała aż tak dużego znaczenia, a po niej komuniści zaprzestali praktycznie większych walk z Japończykami (o czym pisze J. Polit w "Gorzkim triumfie" i Władimirow w "Dzienniku z rejonu specjalnego Chin"), główny zaś ciężar walk spoczywał na wojskach nacjonalistów Czang Kaj Szeka. Niemniej sam film oceniam pozytywnie - jako film wojenny jest naprawdę udaną produkcją.