Ale Stanley potrafił z jednej z nich zrobić coś naprawdę fantastycznego. "Barry'ego Lyndona" akurat nie czytałem, podejrzewam jednak że jest dość podobny do "Toma Jonesa" czy "Davida Copperfielda". Kubrick natomiast zrobił film bardzo modernistyczny, bardzo uniwersalizując opowieść o chcącym się wybić człowieku z nizin, o fataliźmie jego losu, o tym jak kłamie i oszukuje. A wszystko to genialnie sfotografowane, ubrane (naprawdę niesamowite kostiumy) i zagrane. Ryan O'Neal chyba do końca życia będzie już kojarzony z "Love Story", ale tu zagrał bardzo dobrze, i jak łatwo stwierdzić po nazwisku (i wikipedii) ma irlandzkie korzenie.
Muszę cię zmartwić ale to nie epoka wiktoriańska. Tamten okres, czyli XVIII wiek ma się tak do epoki wiktoriańskiej jak czasy w których żyjemy. Niby wiek różnicy ale zmiany były duże. Porównaj sobie np. początek XXI wieku a początek XX.
Tak, ale... Chodziło mi o czas powstania, a nie czas akcji. "Lyndon" należy już do okresu wiktoriańskiego, tak jak "Copperfield". Natomiast "Tom Jones" akurat nie.