ale to nie będzie klasyka, tak jak Przygody Toma Jonesa Tony Richardsona.
Sądzę, ze nie widziałeś filmu Richardsona, który zresztą jest wcześniejszy i raczej trudno, żeby Barry Lyndon był klasykiem w stosunku do Przygód Toma Jonesa. Jak zapoznasz się z pierwsza lepsza historia kina, to na pewno przeczytasz sporo o Tomie Jonesie i na pewno niewiele albo nic o Barrym Lyndonie.
Tyle, że ja nie mam na myśli ocenę żadnego z tych filmów tylko ich status w kulturze, historii kinematografii etc. Toma Jonesa to w ogóle mało kto pamięta, a Bary Lyndon ma już statu swoistej legendy, choćby z uwagi na reżysera, czy jego nowatorskie podejście do filmowania.
Dokładnie tak!!! Widziałem kilka razy film Richardsona, od dzieciństwa była to moja ulubiona komedia sowizdrzalska. Z Barrym jakoś nie miałem wcześniej do czynienia, sam nie wiem dlaczego tak długo żyłem w ciemności. Sięgnąłem po DVD z nastawieniem na kolejną wersję Toma Jonesa (bo takie wrażenie można odnieś po przeczytaniu opisu np. na Filmwebie). I dzięki Bogu się rozczarowełem, poprostu szczenka mi opadła, Barry Lyndon to trzy godziny absolutnej perfekcji. Tych dwóch filmów nie da się porównywać, bo to tak jakby porównywać operę z koncertem country. Tom Jones to bez wątpienia klasyk ale w swojej kategorii. Barry Lyndon to uniwersalne Arcydzieło.