Film strasznie słaby – kto to przepuścił?

To jest nieskładający się do kupy obszerny zbiór pomysłów na błyskotliwe śmieszne teksty, dialogi, sceny i gagi. Z tym, że faktycznie śmiesznych i błyskotliwych jest z tego wszystkiego jakieś 5, no maksymalnie 10 procent. Same dialogi nie czynią filmu, o czym chyba autorzy nie wiedzieli, a pomysłów na fabułę mieli za mało, aby to się mogło udać.

Bardzo mnie rozbawiła prezentacja panów Fryderyka i Stanisława, gdy przedstawiali się tytułowej bohaterce. Ale takie perełki zupełnie giną w zalewie infantylnego, czy wręcz gimnazjalnego chłamu. Kto to pisał? Licealiści? Studenci pierwszego roku?

Praca kamery nie powala na kolana. Za to strona muzyczna jest bez zarzutu. Przyjemna do słuchania i celnie ilustruje te fragmenty filmu, pod które ją podłożono.

Tytułowa Basia, to całkiem sympatyczna babeczka, ale jako aktorka – delikatnie mówiąc ma jeszcze przed sobą długą drogę. Tak samo, jak partnerujący jej Marian, który robi miłe wrażenie, jako facio, ale jako aktor chyba pomylił młodzieżowe domy kultury, gdzie uczęszcza na kółko teatralne.

Film jest kameralny, co przy staranniejszym opracowaniu fabuły mogłoby stanowić atut, bo byłoby klimatyczne dla widza i ekonomiczne dla producentów. Zaangażowani „prawdziwi” aktorzy nie byli w stanie zbyt wiele zdziałać, aby ten produkt uratować. Oglądanie grozi stratą czasu i w następstwie irytacją. Chyba, że jesteś w podstawówce, albo zaczynasz liceum, to wtedy spoko – ubawisz się LOL iks-de.