Było wiele świetnych animacji od Warner Bros. w świecie DC takich jak przede wszystkich dwie części "Powrotu Mrocznego Rycerza", "Justice League: Flashpoint Paradox" czy "Batman: Rok pierwszy". Na tej podstawie nie sądziłem, że ekranizacja jednego z najwybitniejszych komiksów w historii wypadnie tak słabo jak się okazało. Film zaczyna się od zupełnie nowej historii z Batgirl. Twórcy zrobili gorszej jakości odbicie relacji Batmana z Jokerem na Batgirl i Parisa. Wyszło całkiem przyzwoicie, ale jedno mnie zszokowało- wątek aktu seksualnego pomiędzy Batmanem a Batgirl. Zszokowało mnie dlatego, bo zawsze pojmowałem ich relacje bardziej jako ojciec-córka niż potencjalni kochankowie. Przyznam, że trochę mnie to zniesmaczyło, mimo iż nigdzie nie było napisane, że córka komisarza Gordona nie może przespać się z Bruce'em Wayne'em. Ogólnie rozumiem, że komiks Alana Moore'a sam w sobie jest za krótki, by go przenieść na ekran bez większych zmian i chcieli rozszerzyć rolę Barbary Gordon, bo to ona jest de facto najbardziej poszkodowana (chodzi tu o wzbudzenie jak największego żalu wobec tej postaci), ale wybrali nie najlepszą drogę, bo wychodzą im 2 różne historie, które słabo się wiążą i przez to obraz jako całość cierpi. Potem zaczyna się właściwa fabuła, którą większość komiksomaniaków powinna znać. Jest ona dosyć wiernie odwzorowana, ale w wykonaniu brakuje polotu. Największym nieobecnym tej ekranizacji jest klimat i wieloznaczne znaczenie pierwowzoru. Jest to wina braku wspomnianego wcześniej polotu oraz brzydkiej kreski i słabych efektów 3D. To sprawia, że te kadry i historia mimo takiej samej formy są tak odległe od pierwowzoru brytyjskiego duetu w osobach Moore'a i Bollanda... Aktorzy podkładający głosy postaciom spisują się bardzo dobrze w osobach Kevina Conroya (Batman), Tary Strong (Batgirl) i Maury'ego Sterlinga (Paris) oraz tylko (!) dobrze w osobie Marka Hamilla (Joker). Dlaczego najbardziej rozpoznawalny wokal Jokera wypada tylko dobrze? Przez jeden moment... W finale Joker po pojedynku z Mrocznym Rycerzem opowiada żart o dwóch wariatach uciekających z zakładu psychiatrycznego, który jest aluzją do propozycji Batmana odn. rehabilitacji jego osoby w oczach społeczeństwa. Okazuje się, że Hamill nie potrafi opowiadać żartów! Puenta dowcipu w ogóle nie jest akcentowana, co psuje cały żart. Wiadomo, iż w retrospekcjach Joker przed szaleństwem jest nieudolnym komikiem, ale każdy wie, że dowcip musi zostać odpowiednio zaakcentowany, aby słuchacz wiedział, że to jest koniec. Mark zwyczajnie zapomina o akcencie, co jest w moim odczuciu naprawdę dużym błędem. Mistrz jego pokroju nie powinien sobie na to pozwolić. Ostateczna ocena tej animacji to 4/10.
Wiesz co wydaje mi się, że to był celowy zabieg. Jak juz wspomniałeś wiadomo, że J jest słabym komiksem. Poza tym obejrzałam sobie ta scenę jeszcze raz i sądząc po ich mimice wydaje mi się ze ten zart był spalony specjalnie. Spójrz na Jokera.. w momencie gdy go kończy robi taki uśmiech w stylu "to już wszystko. .. czemu się nie śmiejesz" widać ze oczekuje na reakcję. Po Batmanie widać, że on to musiał chwile przekalkulowac. Możliwe ze po minie J załapał, że to już koniec. Jak Joker sie śmiał to B dopiero po chwili tez zaczął, woec moim zdaniem to był opóźniony zapłon ze strony Bacia z tego powodu że Joker spalił zart. Obejrzyj sobie jeszxze raz końcówkę i spójrz na to trochę inaczej, w taki sposób jak ja to widzę i może zmienisz zdanie na ten temat :)