PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=510}

Batman i Robin

Batman & Robin
4,8 64 768
ocen
4,8 10 1 64768
2,8 18
ocen krytyków
Batman i Robin
powrót do forum filmu Batman i Robin

Najlepszy batman

użytkownik usunięty

najbardziej zgodny z komiksem, filmy Burtona są dobre, ale równie dobrze zamiast batmana mógłby występować tam spiderman i nie byłoby różnicy.

ocenił(a) film na 3

SPIDERMAN NIE BYŁ MROCZNY TYLKO BYŁ NASTOLATKIEM Z IMPERATYWEM RATUJ MIASTO PRZED ZŁEM

użytkownik usunięty
kamil_zawada1984

To był tylko przykład.

użytkownik usunięty

Jeżeli ta część jest zgodna z komiksem i w komiksie dzieje się to samo co w
filmie to stwierdzam że komiks jest gównem.

Nie wiesz co piszesz. W filmie rzadko co jest zgodne z komiksem. Przykład? Bane (Zguba) - nie był jakimś głupim przydupasem Poison Ivy (Trujący Bluszcz) i wcale nie był wcześniej jakimś głupim więźniem, a naukowcem... Można by tak wymieniać, wymieniać...

piekara_3

tak się składa że Bane wcale nie był żadnym naukowcem tylko właśnie więzniem który jeszcze w więzieniu słyszy pierwszy raz o gotham city i o batmanie

behemoth2

Bane był więźniem od urodzenia, odsiadywał wyrok za zmarłego ojca. Potem wszczepili mu jakieś tam wirusy czy inne pierdółki.

Stoi tak w życiorysie Bane'a w Batman: Arkham Asylum. Naukowcami za to byli Strach na Wróble i Harley Quinn.

behemoth2

Naukowcem nie był, ale był geniuszem o wybitnych umiejętnościach
strategicznych. Do tego dzięki Jadowi zwiększał swoje zdolności fizyczne,
przede wszystkim siłę. A w filmie to jakiś burczący ćwierćinteligent.

To Ty chyba czytałeś kolorowanki dla dzieci zamiast komiksu. Ten film nie
ma nic wspólnego z komiksem. Bane jest imbecylem, podczas gdy w komiksie to
jeden z najinteligentniejszych przeciwników Nietoperza, perfekcyjnie
wyszkolony zabójca, który urodził się w jednym z najgorszych więzień gdzieś
w Ameryce Południowej. Freeze to postać tragiczna, zwłaszcza wizerunek z
serialu "TAS" to świetnie przedstawiony, pozbawiony uczuć mściciel, któremu
się mimowolnie współczuje. A Ivy jest seksowną panią doktor, która z czasem
nabiera cech roślin i traci cechy ludzkie, tu też nie wykorzystano
potencjału. Ten film to gwałt na postaci Batmana zrobiony dla pieniędzy. Na
szczęście dziś pamiętany tylko ze względu na gumowe sutki. O postaci Robina
i Batgirl się z grzeczności nie wypowiem. A Clooney, cóż... na szczęście
kolejnymi filmami się zrehabilitował.

użytkownik usunięty
Stanley_Hartman

Myślę, że z założycielem tematu można się w pewnym stopniu zgodzić.
Prawda jest taka, że Batmana ocenia się przez pryzmat kilku naprawdę dobrych pozycji, podczas gdy 60% z nich to typowe spandeksowe gnioty, od dziesiątek podobnych ich komiksów różniące się tylko tym, że wprowadzono tam wątek detektywistyczny i przyciemniono kolory, a 20% próbuje być "mhroczna" ale nie za bardzo im wychodzi.

Tak naprawdę warte uwagi jest może z 20% produkcji, głownie mini-serie i - jak słusznie grandmaster Jerzy Szyłak zauważa - rzeczy wydawane w imprincie Elseworld, które tak naprawdę z kanonicznym Batmanem mają niewiele wspólnego.

Trudno się zresztą dziwić - zrobienie jednej sensownej mini-serii, czy jakiegoś grubszego albumu nastarcza nie lada kłopotów, a co tu dopiero mówić o regularnych comiesięcznych seriach z tym bohaterem (ile to ich DC wypuszcza teraz? Z cztery pewnie z samym Batmanem, a dochodzą jeszcze wynalazki z bohaterami bezpośrednio z nimi związanymi). W regularnych seriach siedzą (zwykle, bo zdarzają się wyjątki) wyrobnicy, którzy od dwudziestu lat odgrzewają tego samego kotleta, a absurdy z kolorowymi strojami i przeciwnikami niemal jak z Power Rangers goszczą na stronach tych komiksów dosyć często. A to i tak jest niezła sytuacja, bo poza "Złotą Erą", która jak na komiks z tego okresu daje radę, to do końca lat siedemdziesiątych Batmany wyglądaly tak, że szkoda nawet gadać :) Ludzie często psioczą na film i serial o Batmanie z lat sześcdziesiątych, lecz prawda jest taka, że wtedy aż tak bardzo od komiksu to się nie różniły. Wizji Batmana jako postaci powstało na przestrzni jego dziejów całkiem sporo, i tylko w części był on taki, jakim większosć nas chciałaby go widzieć.

Jasne, że fajnie powoływać się na przełomowe serie czy albumy, ale trzeba sobie jasno powiedzieć: w przerażającej większości swoich inkarnacji batman to taka sama pulpa jak inne komiksy.

I pod tym względem dwa Batmany Schumachera rzeczywiście zgodne są z duchem komiksu, zarówno takiego komiksu DC/Marvel jako takiego, jak i ogromnej większości Batmanów. Pierwszorzędny kamp i kicz, którego w nowych ekranizacjach komiksów trochę mi brakuje :)

Gdyby nie to, że sam wolę wizję Batmana opartą własnie na tych 20% niezłych produkcji, tak więc muszę Schumachera znienawidzić, to jego Batmany mogłbym pokochać ;)

Poza tym: "Batman Forever" i "Batman i Robin" to filmy tak złe, że aż dobre :) Inna sprawa, że parę rozwiązań dawało radę, choćby bójka z graficiarzami noszącymi w rękach jakieś lampy stroboskopowe. Miało to swój urok - Gotham nie jako ekspresjonistyczny moloch Burtona, ale jako industrialna dyskoteka. Co więcej: w "Batman Forever" Tommy Lee Jones i Jim Carrey odwalili niezłą robotę, oczywiście w ramach konwencji (bo w poważniejszym filmie tak przerysowana gra byłaby nie do przyjęcia).

No ale temat "Co u Schumachera jako tako działało" to już material na inną rozmowę.

Ufff...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones