Tak słabego SF nie widziałem od czasów gdy sikałem w pieluchy. Gra aktorska - brak.
Liam Neesen, który prawdopodobnie miał uratować ten film wystepuje w 3 scenach.
Cała reszta to jakieś tragiczne nieporozumienie. Fabuła - nie istnieje i w ogóle nic nie
trzyma sie kupy. Ciężko powiedzieć, czy miał być to film z przymrużeniem oka, czy na
serio. Jeżeli to pierwsze, to dawka humoru poniżej przeciętnego widza american pie.
Jeżeli opcja 2, to nigga plz, nie mam słów. Absurd goni absurd, bohaterowie 1,2 i 3-cio
planowi przechodzą przemiany duchowe w przeciągu 5 minut. Zero napięcia, film
przewidywalny jak wiatry po fasolówce, wszystkie sceny z efektami zostały pokazane w
trailerze.

Na uwage zasługują battlesuity obcych i kanonada z battlecruisera. Reszta DNO.
Pisze to jako wielki fan Sci-fi.

Osobiście uważam, że zmarnowano gigantyczny potencjał i ktoś zrobił sobie potworną
drwine z widza, nawet przyzwyczajonego do tradycyjnej propagandy mighty wuja sama.

Nie polecam!