Wiem, że ten film jest zbyt głupi, by go poddawać ocenie pod kątem, hmmm... czysto militarnej łamane-przez historycznej wiarygodności, ale i tak to zrobię. Ot, tak. Bo militarystyką się interesuję i wiem na ten temat odrobinę więcej, niż przeciętny zjadacz chleba. A film Battleship (tak na marginesie - Amerykanie naprawdę są tak głupi, że myślą, iż gra w okręty została wymyślona przez Hasbro?) reprezentuje sobą to, co mnie z biegiem czasu coraz bardziej wkurza, w miarę powstawania takich "dzieł".
Brednia numer jeden - "zaawansowani technologicznie" kosmici.
Ile bym nie ujrzał filmów o obcych atakujących Ziemię, bez przerwy powraca ten sam schemat - dawanie owym obcym jakichś futurystycznych broni i obowiązkowych tarcz energetycznych, po to tylko, aby czynić ich skrajnie prymitywnymi w każdej innej dziedzinie. Wciąż pamiętam doskonale np. ufoli z Dnia Niepodległości, którzy mają te myśliwce (swoją drogą, dziwię się, jakim cudem toto w ogóle lata w atmosferze, biorąc pod uwagę jego kształt i wynikające z tego właściwości aerodynamiczne) i uzbrajają te wyłącznie w miotacze laserowych tic-taców - co zmusza ich do stosowania archaicznej już dziś taktyki walki, polegającej na strzelaniu w linii prostej i w zasięgu wzroku (zresztą, piloci ziemskich myśliwców też strzelają tylko wtedy, gdy cel jest w zasięgu wzroku - mimo że istotną cechą współczesnych rakiet kierowanych jest to, że można je odpalać na bardzo długo przed tym, zanim w ogóle dostrzeże się cel własnymi oczyma; pamiętam w pewnym filmie jednego B-2, który podleciał tak blisko statku obcych, jakby przymierzał się do ataku metodą kamikaze. TO... SĄ... BREDNIE!!! TAK SIĘ DZISIAJ NIE WALCZY!!! TAK WSPÓŁCZESNE SAMOLOTY NIE DZIAŁAJĄ!!!). Tak to się walczyło podczas drugiej wojny światowej, gdy zasadniczym uzbrojeniem samolotów były niekierowane działka, a same samoloty - nawet najszybsze - nie mogły nawet marzyć o przekroczeniu bariery dźwięku. A tu przylatują super-zaawansowani ufole... i walczą jak piloci z minionej epoki. Kurde, co za kretynizm. I w Battleship mamy podobny kretynizm - tutaj uzbrojenie ufoli to pozbawione jakiegokolwiek naprowadzania, balistyczne pociski, przed którymi nawet drugowojenny (a co tam - pierwszowojenny!) okręt mógłby się uchylić manewrami. Nie mają też żadnych środków obrony, od których na współczesnych okrętach się wręcz roi - mówię tu przede wszystkim o działkach systemu CIWS, które potrafią rozwalać pociski w locie. My, prymitywni homo sapiens, potrafimy zestrzelić rakietę, zanim trafi... a super-zaawansowani ufole nie? Nawet wtedy, gdy atakuje ich archaiczny pancernik i strzela z archaicznych, niekierowanych dział - nie potrafią zwyczajnie zestrzelić jego pocisków, zanim dolecą? Mam taką książkę, gdzie flota z roku 2021 się cofnęła w czasie w rok 1942 - jak została zaatakowana, to tubylcy nie mogli jej absolutnie nic zrobić, bo pociski z ich dział były po prostu rozwalane w powietrzu przez działka i lasery. Drugowojenni marynarze mogli sobie strzelać, ile chcieli - co wystrzelili czy posłali w powietrze, od razu eksplodowało w powietrzu. A tu super-zaawansowani ufole, który sobie z takim drugowojennym pancernikiem kompletnie nie radzą... A ich jedyna broń to jakieś śmieszne bombki, wyglądające jak parodia niemieckich stielhandgranate. Co za kompletny cyrk. Kręcą takie pacany filmy skupiające się na walce z użyciem zaawansowanych technologii - i naprawdę NIKOMU, żadnemu reżyserowi, kręcącemu te durne filmy o inwazji obcych, nie chce się sprawdzić, jak w ogóle takie zaawansowane technologie działają? Jak się toczy wojny dziś, przy użyciu cudów współczesnej techniki - zamiast tkwić bezmyślnie w schematach i stereotypach o czymś, co byłoby imponujące może z pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat temu?
Brednia numer dwa - technologia stealth być czarna magia. Albo durne plot device.
Facetom kręcącym Battleship nie chciało się również sprawdzić, na jakich zasadach działają właściwie technologie, zmniejszające wykrywalność. Wymyślili, że niby amerykańskie okręty nie mogą w normalny sposób użyć rakiet przeciwko ufolom, ponieważ ich okręty za cholerę nie dają się namierzyć ani w ogóle wykryć - tyle że ten motyw służy chyba wyłącznie temu, aby można było wcisnąć do filmu scenę bazującą na grze planszowej, pod którą to niby film miał być robiony (serio... jak można w ogóle pomyśleć... że gra w okręty to gra Habro? To tak, jakby palnąć "robimy film na podstawie gry Trefla!" - i pokazać, jak bohaterowie grają w warcaby... Od kiedy to stara jak świat gra "należy" do jakiejś konkretnej firmy? Kto był na tyle beznadziejny, że w ogóle to sobie ubzdurał?). No i może jeszcze wepchnąć pancernik (oczywiście również uzbrojony archaicznie - ale do tej bredni dojdziemy za chwilę) - tytuł przecież zobowiązuje. Ale nie ma to żadnego, najmniejszego sensu. Patrzy się na te maszyny ufoli i widzi się, że nie mają one żadnych, absolutnie żadnych predyspozycji, aby być niewidzialnymi dla radarów i detektorów. Ich budowa zewnętrzna wyklucza to zupełnie - za dużo ostrych krawędzi, za dużo różnych pierdół i ruchomych elementów, którymi kadłub jest dosłownie naszpikowany, ogólnie taka struktura, że takie coś by wręcz krzyczało "TU JESTEM!!!". Dodajmy jeszcze ogólnie wielkie rozmiary oraz te żałosne systemy uzbrojenia, które - patrząc na to, jak działają - dawałyby takim okrętom ogromną sygnaturę cieplną i czyniły je wymarzonymi do naprowadzania rakiet termicznie. Po prostu... szkoda gadać. Nie wystarczy, panie "rezyseze", panie "scenazysto", że sobie coś palniecie - to musi mieć przynajmniej krztynę sensu, choć jeden powód, dla którego miałoby być wiarygodne. Dodajmy jeszcze, że tak naprawdę NIE DA SIĘ uczynić obiektu (a już zwłaszcza tak gigantycznego) niewidocznym dla radarów. Wszystko - nawet piłka tenisowa - ma jakieś widmo radarowe. Technologia stealth polega tylko i wyłącznie na zmniejszeniu tego widma, a nie na jego całkowitym wyeliminowaniu. Spytacie zatem - po co to wszystko, dlaczego? Ano dlatego, że komputery sprzężone z radarami są tak zaprogramowane, aby "odsiewać" obiekty nie interesujące operatora, takie jak przelatujące ptaki. Czyli jeśli radar wyłapie taki myśliwiec stealth, to komputer i tak uzna go za takiego przelatującego ptaka i operatorowi nie wyświetli się na ekranie żadna kropka, reprezentująca obiekt. Co z tego wynika dla naszych bohaterów? Ano to, że jak najbardziej mogliby namierzyć ufoli, gdyby tylko im się chciało - sądzę, że przeprogramowanie sprzętu załatwiłoby sprawę.
Bzdura numer trzy - O pancerniku "Missouri" nie z tej epoki.
Patrzę na ten okręt w filmie i po prostu... nie wiem, jak to nazwać. Brak mi słów. Ci idioci kręcą film o okrętach, film, w którym ma wystąpić słynny pancernik, a nie chciało im się nawet sprawdzić - choćby na Wikipedii - jak ten pancernik obecnie wygląda? Ja tylko się wyzłośliwiałem z tymi ufolami, walczącymi na modłę pilotów z minionej wojny światowej... ale odnoszę wrażenie, że ludzie kręcący te durne filmy naprawdę się zatrzymali w rozwoju w połowie ubiegłego wieku. Albo przez cały ten czas byli gdzieś pod kamieniem trzymani. Do czego piję? Ano do tego, że USS "Missouri" - czego twórcy tego debilnego filmu dowiedzieć się nie raczyli - kiedy przywrócono go do służby w latach osiemdziesiątych, został (podobnie jak inne "reaktywowane" wówczas pancerniki) głęboko zmodernizowany i wyposażony w najnowocześniejsze w tamtym czasie technologie. Z oryginalnego uzbrojenia "Missouri" ostały się w zasadzie tylko główne działa - usunięto Oerlikony, artylerię pomocniczą, praktycznie wszystko, a zamiast tego zainstalowano działka Vulcan systemu Phalanx CIWS, wyrzutnie pocisków manewrujących Tomahawk i inne takie cacka. A co pokazują w tym gównianym filmie, kiedy bohaterowie wchodzą na "Missouri"? Pierwotne uzbrojenie tego okrętu, w tym NIEISTNIEJĄCE już dzisiaj działa 127 mm, "analogowe systemy kierowania ogniem" i całą resztę tego tałatajstwa, którego obecnie na "Missouri" po prostu NIE MA!!! Czy tym skończonym kretynom naprawdę się nie chce... choćby... DO CIĘŻKIEJ CHOLERY, wystarczy na pier**loną Wikipedię wejść, żeby zobaczyć, co ma teraz na pokładzie "Missouri", ci durnie kręcą film, w którym ten okręt ma wystąpić - ten okręt, nie jakiś przez nich wymyślony, ale historyczna, autentyczna jednostka - i nawet na Wikipedię nie potrafią wejść i krótkiego artykułu przeczytać? Nie wiem nawet, jak to nazwać. To, że ci kolesie są beznadziejni, wydaje mi się eufemizmem.
Czyli w skrócie - mam już powyżej uszu filmów, które mają się skupiać na scenach batalistycznych, na wojnie, ale od razu przy ich oglądaniu widać, że ćwoki, które zabrały się za ich kręcenie, nie miały najmniejszego pojęcia, co robią - ani nie chciało im się dowiedzieć. Nawet dzieci bawiące się w wojnę potrafiłyby napisać taki scenariusz. I nie dotyczy to wyłącznie Battleship, ale każdego innego gównianego filmu, którego twórcy znają się na militariach dokładnie tak dobrze, jak wspomniane dzieci. Czyli w ogóle.
"Otóż podczas modernizacji w latach osiemdziesiątych okrętów klasy Iowa zdjęto tylko 4 z 10 ciu wieżyczek artylerii średniej kalibru 127 mm"
Jak już napisałem powyżej - w złości pewne fakty mi się mieszały.
"Po drugie: w filmie prowadzono ogień zestawami Phalanx do pocisków przypominających jak to Pan napisał niemieckie granaty trzonkowe"
Tak, ale robiły to wyłącznie współczesne niszczyciele rakietowe typu Arleigh Burke. USS "Missouri" nie oddał do nich ani jednego strzału. Zresztą, w tym konkretnym przypadku narzekałem nie tyle na prymitywizm uzbrojenia chłopców (i dziewczynek) z US Navy, co na prymitywizm uzbrojenia - rzekomo bardziej zaawansowanych technologicznie - kosmitów. Ich pociski są kompletnie niekierowane, a "Missouri" strzela do nich ze zwykłych dział balistycznych i nie potrafią nic z tym zrobić. A wspominałem o powieści "Wybór broni", gdzie podobna taktyka, zastosowana przez okręty z drugiej wojny światowej przeciwko flocie z XXI wieku, zupełnie się nie sprawdziła - bo te balistyczne pociski były po prostu zestrzeliwane w locie przez lasery oraz działka systemu Metal Storm. Natomiast jak same jednostki z przyszłości odpowiedziały ogniem, to nie dość, że ich rakiety były kierowane (przez co - mimo usilnych starań - okręty amerykańskich chłopców zmierzających pod Midway nie były w stanie przed nimi uciec), to jedna wystarczała, aby momentalnie unicestwić każdy okręt.
A w "Battleship" mamy tylko bezmyślnie powtarzane schematy, które zestarzały się już kilka dekad temu. Zresztą, nie chodzi po prostu o to, że się zestarzały - one już u fundamentów nie mają najmniejszego sensu i skazują film na pospolity debilizm. A znam - znów, ze świata literatury - takie historie, które pokazały motyw inwazji obcych w nieporównywalnie bardziej rozumny i ciekawy sposób (i nie były to wcale okropnie trudne dzieła pokroju twórczości Lema - wręcz przeciwnie, mówię tu o książkach napisanych ku pokrzepieniu serc, które z łatwością można sobie wyobrazić na dużym ekranie). Ale po co, skoro nakręcenie po raz milionowy dokładnie tego samego g*wna jest łatwiejsze?
"Po trzecie. Nie zauważył Pan jednej rzeczy. Jak sześciu mężczyzn w tym trzech staruszków przeniosło przez dwie trzecie długości okrętu pocisk kalibru 406 mm???"
Plizzz. Gdybym miał czepiać się w filmie tego rodzaju detali, to równie dobrze mógłbym napisać o tym w książce. Nie napisałem swojej pierwszej wypowiedzi w temacie po to, aby nabijać się z każdego akceptowalnego (lub nie) odstępstwa od rzeczywistości - napisałem ją, aby dać upust swojej wściekłości na to, że po raz nie wiadomo który powiela się schematy, które są immanentnie debilne. Przez co nie mogę ujrzeć naprawdę fajnie zrobionego filmu w tej konwencji, a sama konwencja w ogóle nie ewoluuje.
Rzygacie tymi swoimi durnymi literkami udając znawców i wielkich krytyków filmowych, zastanawiam się jaki ty miałeś cel pisząc tak długi komentarz którego się czytać nie da bo piszesz tam totalne brednie, niech to w końcu dotrze do ciebie i wielu tobie podobnym że takie filmy się sprzedają i powstawać będą czy ty tego chcesz czy nie, proponuję ci wziąć długopis kartki i napisać najlepszy scenariusz na świecie a później przenieść to na ekran i poczytać głupie komentarze na temat twojego super dzieła.
Jeszcze dodam fakt że gra okręty nie została wymyślona przez Hasbro ale w 1943 opatentował ją członek spółki Hasbro i mają do niej pelne prawo, prubuje na siłę pokazać jaki to ty jesteś znawca, trochę to śmieszne
"Rzygacie tymi swoimi durnymi literkami udając znawców i wielkich krytyków filmowych"
Rzygać to ja najwyżej rzygam prymitywami twojego pokroju - którzy z powodów dla mnie niepojętych nie tylko chwalą się wręcz swoją głupotą i prostactwem, ale wręcz sugerują, że powinienem się wstydzić swojej wiedzy albo zdolności do napisania wypowiedzi składającej się z więcej niż kilku linijek tekstu.
Oto zatem przylazł kolejny - nie wiadomo który z kolei - ledwie rozumny prostak, usiłując mnie pogrążyć komentarzem, że za dużo w mojej wypowiedzi literek i przez to nie umie jej przeczytać. Zaiste, to ja tutaj mam powody do wstydu. Od dziś chodzę z workiem papierowym na głowie, żeby mnie kto na ulicy nie rozpoznał.
I nie próbuj się dowartościowywać, twierdząc, że to udawanie znawców i wielkich krytyków filmowych. To się nazywa elementarna inteligencja. Nie chodzi o to, że pisanie takich wypowiedzi czyni ze mnie wielkiego inteligenta czy znawcę. Chodzi o to, że to ty jesteś po prostu aż tak głupi i aż tak prymitywny.
"zastanawiam się jaki ty miałeś cel pisząc tak długi komentarz"
To, jaki miałem w tym cel, wynika dość jasno ze wstępu do mojej wypowiedzi - ale nie powinienem przecież oczekiwać od kogoś takiego jak ty, że zrozumie słowo pisane. Za dużo literek, już po paru słowach głowa chce wybuchnąć z wysiłku.
"Jeszcze dodam fakt że gra okręty nie została wymyślona przez Hasbro ale w 1943 opatentował ją członek spółki Hasbro"
To akurat prawda - ale sam dowiedziałem się o tym już po napisaniu tamtego posta. Co w żaden sposób nie zmienia faktu, że przynależność praw autorskich do tej firmy jest kwestią czysto prawną i gra w okręty nie jest jej wynalazkiem.
Jak rozumiem, ta wpadkowa kwestia - niezwiązana w żaden sposób z merytoryczną częścią wypowiedzi, ani z samym filmem - burzy całkowicie moją wiarygodność? Wytknij mi jeszcze jakąś literówkę - to z pewnością będzie ostateczny dowód na to, że nie mam pojęcia, o czym piszę.
Dodał bym jeszcze parę drobiazgów
jakim cudem okręt z II wojny daje radę poważnie uszkodzić statek obcych skoro o wiele nowsze jednostki go nie zadrasnęły
Statek obcych jest szybki tak jak by podskakuje to dlaczego nie uciekł przed wystrzałem z dział 406mm mieli na to kupę czasu, ale najwyraźniej wysoce zaawansowanym technologicznie obcym kopary opadły po tym manewrze :D
Statki obcych miały pewne zanurzenie więc czemu nie można było ich atakować torpedami ?
jakim cudem nowoczesne statki nie były w stanie się obronić przed tymi bombami które nie miały własnego napędu i były wystrzeliwane pneumatycznie leciały parabolą niezbyt szybko zręcznej broni szło by je trafić o piłach jojo wielkości samochodu nawet nie wspomnę
Z tymi obcymi to bym się nie czepiał, bo dlaczego uważasz że obcy powinni np. wymyśleć pociski samonaprowadzające? Ludzi je wymyśli bo je potrzebowali, obcy mogli iść całkiem inna droga rozwoju broni bo mieli inne wymagania pola walki. Zresztą w słynnym Aliensie obcy stosują taktykę z co najmniej jaskiniowców polegając na zjadaniu przeciwników i walce wręcz i całkiem nieźle sobie radzą.
Najbardziej przy Missouri mnie rozbawiła szybkostrzelność głównej artylerii, pakują w statek matka salwę za salwą :)
Szczerze mówiąc, jak to przeczytałem, to byłbym z wrażenia opluł całe biurko browcem, który pociągałem akurat z kufla. Na szczęście (?), skończyło się na bolesnym zadławieniu. Einstein miał sto pięć procent racji, kiedy mówił, że tylko dwie rzeczy na świecie są nieskończone. Ilekroć sobie myślę, że już jestem na dnie, nagle słyszę pukanie od spodu...
"Z tymi obcymi to bym się nie czepiał, bo dlaczego uważasz że obcy powinni np. wymyśleć pociski samonaprowadzające? Ludzi je wymyśli bo je potrzebowali, obcy mogli iść całkiem inna droga rozwoju broni bo mieli inne wymagania pola walki"
...
...
...
Czekaj... Niech zgadnę...
Zapewne te tajemnicze "wymagania", na które się powołujesz, zakładały NIE TRAFIANIE W CEL? Noż, kurna... logiczne! To mnie przekonałeś! Albowiem ci ufole są bardziej porąbani, niż marcowy zając i tak bardzo się jarają tym, że ich pociski lądują obok celu, że postanowili tak rozwinąć swą technologię, żeby była jak najbardziej zawodna i żeby pudłowali tak często, jak to tylko możliwe! Że też nigdy na to nie wpadłem! Dzięki tobie wreszcie osiągnąłem nirwanę! Teraz mogę już w spokoju wbić sobie gwóźdź w oko, bo wiem, że standardowa metoda eskapizmu (Kopernik, zatrzymaj pan tę Ziemię - ja wysiadam...) nie uratuje mnie przed wszechogarniającą głupotą! Nawet wśród obcych ras nie będę mógł znaleźć ucieczki przed rzeczywistością! Niniejszym poddaję się zatem złemu losowi, ogłaszam upadłość, abdykację...
Dobra, dobra. Odchodzę na chwilę, bo czuję, że znów muszę się napić. Tym razem czegoś naprawdę mocnego.
"Zresztą w słynnym Aliensie obcy stosują taktykę z co najmniej jaskiniowców polegając na zjadaniu przeciwników i walce wręcz i całkiem nieźle sobie radzą."
Tak. Albowiem kosmiczny drapieżnik - który działa jak dzikie zwierzę, bo po prostu nie ma innego wyboru, bo po prostu JEST dzikim zwierzęciem - to doskonały materiał porównawczy dla obcej rasy, która opiera się w całości na nowoczesnej technologii.
Po prostu... ja pier**lę. Ponoć kochany Pan Bóg obdarzył ludzi zdolnością mowy i logicznego rozumowania. Najwyraźniej niepotrzebnie się trudził, bo mnóstwo indywiduów marnuje ów cenny dar na budowanie całkowicie nieracjonalnych, chorych, paralogicznych rozumowań - przez co z biegiem lat coraz mocniej się zastanawiam, gdzie właściwie leży granica między trybem myślenia ludzi jakoby zdrowych psychicznie, a "rozumowaniem" kolesi, o których czytam w co niektórych opiniach psychiatrycznych!
Ksenomorf z serii Alien - jak krytycy filmowi trąbią wszem i wobec już od premiery pierwszego filmu - wyróżnia się na tle całej fantastyki naukowej tym, że nie jest przedstawicielem jakiejś obcej, zaawansowanej technologicznie rasy, tylko kosmicznym drapieżnikiem - inteligentnym, znakomicie przystosowanym, ale wciąż po prostu kosmicznym zwierzem, który kieruje się instynktem, wolą przetrwania i przedłużenia gatunku, a nie podboju innych cywilizacji. Nic dziwnego, że "stosuje taktykę co najmniej jaskiniowców", bo w jego przypadku nie ma po prostu fizycznej możliwości, żeby zachowywał się inaczej - nie ma do pomocy żadnej technologii, tylko własne naturalne przystosowania, nadludzką siłę i sprawność fizyczną, ostre jak brzytwa kły i pazury, kwasową krew... A tutaj, na tym forum, mowa o ZAAWANSOWANEJ TECHNOLOGICZNIE RASIE, która buduje STATKI KOSMICZNE i używa w walce NARZĘDZI, a tobie strzeliło do łba palnąć właśnie coś o Alienach? Kosmiczny drapieżnik, a rasa, która przy pomocy swojej technologii powinna móc zbudować wszystko, czego potrzebuje... CZY TY SIĘ ZASTANAWIASZ - CHOĆ PRZEZ SEKUNDĘ - CO TY BREDZISZ? ŻE ALIENY INACZEJ PO PROSTU NIE MOGĄ, TO... CZY TY ŚWIADOMIE PRÓBUJESZ OBRAŻAĆ MOJĄ INTELIGENCJĘ, CZY JESTEŚ PO PROSTU...
Nie. Panie Walker, niech pan dokończy za mnie ---> https://youtu.be/LTNP792ykYM
"Najbardziej przy Missouri mnie rozbawiła szybkostrzelność głównej artylerii, pakują w statek matka salwę za salwą"
Po prostu... WOW. Tego jeszcze chyba nigdy nie widziałem. Najpierw próbujesz bronić ewidentnych kretynizmów w tym filmie (posługując się w tym celu kolejnymi kretynizmami), a w chwilę później czepiasz się jednej z nielicznych rzeczy, które akurat MAJĄ sens. Powinieneś zostać nominowany do Antynobla i Nagrody Darwina.
W rzeczywistości USS Missouri strzela w tym filmie tak, jak strzelałby pancernik w rzeczywistym świecie - czyli każda wieża artyleryjska strzela tylko z jednej lufy naraz, sekwencyjnie. Każda z tych twoich "salw" to wystrzał z jednej tylko armaty - a łącznie jest ich dziewięć. Odpaliłem tę konkretną scenę na YT i sprawdziłem - kiedy wywalili pierwsze dziewięć pocisków, minęło około minuty, zanim zdołali przeładować główne działa (w tym to zresztą czasie stracili rufową wieżę, gdy ufole odpowiedzieli ogniem). Tak więc zaiste, podziwu godna szybkostrzelność.
Że też chciało się koledze pisać takie wypracowanie, przypuszczam że wynika to z braku innych zajęć.
Co do wypowiedzi o braku samo naprowadzającej broni, to dalej nie wiem czemu uważasz ze powinni coś takiego mieć? Skąd wiesz z kim wcześniej walczyli jakie były cechy innych ich przeciwników? Może poprzedni przeciwnik był powolny i duży i nie było p
"Że też chciało się koledze pisać takie wypracowanie, przypuszczam że wynika to z braku innych zajęć"
Uprzedzam, że mam bardzo niskie mniemanie o ludziach, którzy napisany przeze mnie na gorąco w przeciągu parunastu minut tekst nazywają "wypracowaniem", "elaboratem" i tym podobnymi - świadczy to bardzo źle o ich zdolnościach intelektualnych oraz o tym, ile na co dzień czytają (podpowiedź: niewiele). Ale skoro uważasz, że nadal niedostatecznie się pogrążyłeś...
"Co do wypowiedzi o braku samo naprowadzającej broni, to dalej nie wiem czemu uważasz ze powinni coś takiego mieć? Skąd wiesz z kim wcześniej walczyli jakie były cechy innych ich przeciwników? Może poprzedni przeciwnik był powolny i duży i nie było p
..."świadczy to bardzo źle o ich zdolnościach intelektualnych oraz o tym, ile na co dzień czytają (podpowiedź: niewiele). Ale skoro uważasz, że nadal niedostatecznie się pogrążyłeś...""
Haha, tym mnie rozbawiłeś, bo akurat czytam dużo książek na rok, i to z pewnością więcej niż statystyczny polak.
Dalej nie będę komentował, bo sam się pogrążasz, ja pisze..."Zaiste, uczeni i wojskowi w rzeczywistym świecie to debile, wszystko z góry na dół zrobili tak, bo po prostu im się zachciało, więc kosmici w filmie też mogli wymyślić to, co im się zachciało." Gdy ja to już w pierwszym poście zaznaczyłem, że rozwój broni wynika z potrzeb pola walki.
"Haha, tym mnie rozbawiłeś, bo akurat czytam dużo książek na rok, i to z pewnością więcej niż statystyczny polak"
Cóż, w takim razie stanowisz najwidoczniej żywy dowód na to, że ilość nie przesądza o jakości. Oraz na to, że choć byle chmyza można ubrać w ładny garnitur, nadal chmyzem pozostanie.
"Gdy ja to już w pierwszym poście zaznaczyłem, że rozwój broni wynika z potrzeb pola walki"
https://youtu.be/lhckuhUxcgA
Owszem, zaznaczyłeś to. I tylko zaznaczyłeś. W swojej wypowiedzi ani razu nie powołałeś się na jakiekolwiek konkretne potrzeby pola walki, które uzasadniałyby twoją tezę, tylko cały czas wymachujesz powyższym hasłem jak pustym sloganem, który ma jakoby wszystko tłumaczyć. A jeśli już usiłujesz wyjść z jakimkolwiek konkretem, to jesteś w stanie wymyślić tylko urągające mojej inteligencji kretynizmy - ten tekst o tym, jak to owi kosmici najwidoczniej strzelali dotąd tylko i wyłącznie do przeciwników rozmiarów Mount Everestu (i równie ruchliwych jak Mount Everest), w zasadzie mówi sam za siebie.
"Zaznaczyłem, że coś tam powiedziałem"... O ja pier**lę. To, że wypowiesz jakieś puste słowa - nie popierając ich później w żaden sposób czynami - nie zastąpi faktycznej i rzeczowej argumentacji. Szkoda, że żadna z tych rzekomo przeczytanych książek cię tego nie nauczyła.
Der_SpeeDer Tak sobie czytam ten wątek i chciałbym się Ciebie zapytać tylko czemu każdego kto ośmieli się z Tobą podyskutować jedziesz od prymitywów? I takie drugie na szybko:" Uprzedzam, że mam bardzo niskie mniemanie o ludziach, którzy napisany przeze mnie na gorąco w przeciągu parunastu minut tekst nazywają "wypracowaniem." Na jakiej podstawie wyciągnąłeś wniosek, że kogokolwiek obchodzi jakie masz mniemanie o kimkolwiek? Po prostu chciałbym widzieć.
Noooo i to jest arugument nie do podważenia. Zawsze to lepsze niż ad personam. Chociaż tyle.
Ad personam my ass. Podsumujmy - do tej pory do słownej konfrontacji ze mną dążyli między innymi: przygłup, który wbrew wszelkim sygnałom uznał, że powołałem się na Wikipedię jako najwyższe i najbardziej wiarygodne źródło informacji (a nie - jak w rzeczywistości - jako źródło banalne i łatwo dostępne, aby tym bardziej podkreślić lenistwo i olewactwo tych, którzy ten film nakręcili); cymbał, któremu się nie spodobało, że konfrontuję kiepski film z dobrą książką science-fiction i zażądał, bym powołał się na fakty (fakty na temat najnowszego uzbrojenia kosmitów... Gdzie jest mój telefon? Dzwonię po psychiatrę... Chociaż nie, na głupotę przecież nie ma skutecznej terapii...); prostaczka, której się wydaje (ile razy już to słyszałem?), że "fantastyka" to jest takie coś, co służy do usprawiedliwiania kolosalnych bredni; idiota, który stwierdził, że mojej wypowiedzi w ogóle nie da się czytać, bo za dużo w niej literek oraz mądrala, który chwali się, że czyta książki, ale jednocześnie tkwi w przeświadczeniu, iż rzucenie pustym sloganem wystarczy, by zastąpić rzeczywistą argumentację. Inne bezrozumne pseudoargumenty, jakie przeczytałem - pokroju tego, że ufole koniecznie potrzebowali innej obcej cywilizacji, żeby w ogóle wynaleźć nowoczesną broń albo że ich doktryna wojskowa zakładała nie trafianie w cel - pominę milczeniem. Podobnie jak zadawane notorycznie pytanie, po co w ogóle napisałem swoją pierwszą w temacie wypowiedź - mimo że to wynika jasno ze wstępu do owej wypowiedzi.
A teraz przylazł kolejny delikwent, który wbrew formalnej przynależności do gatunku homo sapiens nie posiadł nigdy zdolności do rozumnego myślenia, zerknął na wypowiedzi w temacie i doszedł do wniosku, iż powodem mojego nastawienia do powyżej wskazanych indywiduów jest fakt, iż chcieli ze mną "podyskutować" (Jasne. Zwłaszcza ten, którego faktycznie nazwałem prymitywem, a którego koronnym argumentem było, cytuję: "rzygacie tymi swoimi durnymi literkami udając znawców i wielkich krytyków filmowych").
Jesteś równie żałosny, jak tamci.
Ale spoko, mogę wyrazić skruchę - jest mi niezmiernie przykro, że brak rozumu i pospolitą głupotę nazywam po imieniu, a ćwoków nie potrafiących samodzielnie sklecić logicznego rozumowania ani rzeczowej argumentacji traktuję tak, jak na to zasługują.
"Homo sapiens", k***a, po prostu wolne żarty...
Wygląda na to, że jesteś jak ten gołąb z powiedzenia o gołębiu i szachach.
Mówiłeś o MERYTORYCZNEJ dyskusji a skoro użwasz tego typu sformułowania powinieneś zatem wiedzieć co ono oznacza. Lwia część Twoich wypowiedzi to chwyty absolutnie poza merytoryczne. To że powiesz o kimś, że jest głupikem czy tam prostakiem działa może w debatach politycznych gdzie po tego typu obeldze gawiedź, która ową debatę ogląda aż pieje za zachwytu "pa Grażyna kuuurła ale mu powiedzioł". Inteligentni ludzie do których to podobno się zaliczasz (podkreślasz to na każdym kroku z jakiegoś powodu) spojrzą na to z politowaniem.
Dalej nie dowiedziałem się dlaczego tak potężną bronią w rzeczowej dyskusji jest poinformowanie adwersarza o tym jakie masz o nim mniemanie. Czy moc tego stwierdzenia jest tak porażająca, że tamten popełni seppuku przez co skończy dyskusję?
"Lwia część Twoich wypowiedzi to chwyty absolutnie poza merytoryczne"
OK, czyli na dokładkę nie umiesz ani czytać, ani liczyć.
Lepszej rekomendacji mi nie trzeba.
"Dalej nie dowiedziałem się dlaczego tak potężną bronią w rzeczowej dyskusji jest poinformowanie adwersarza o tym jakie masz o nim mniemanie"
Nie będę ci tłumaczył, czemu dzieci nie przynosi bocian. Jeżeli nie umiesz rozwiązać tej frapującej kwestii samodzielnie, to ja ci w tym nie pomogę.
Nie odpowiesz mi bo sam odpowiedzi nie znasz a nie mi tu oczy mydlisz oczy powiedzonkami o bocianach :)
No i widzisz, gdy trafisz na kogoś kto ma wyjeb*ne na Twoje inwktywy- już masz problem z udowadnianiem swoich racji.
Jezu... po prostu... nie mam słów. Nie próbuj nawet myśleć ani udawać istoty rozumnej, bo przy następnej okazji jeszcze łeb ci wybuchnie. O ile w ogóle masz jakiś.
"Nie odpowiesz mi bo sam odpowiedzi nie znasz"
Szczerze mówiąc, przypomina mi się stara sytuacja z moją młodszą siostrą (oboje byliśmy wtedy dziećmi) - kierowała podobne oskarżenia pod adresem moim i mojej babci z tego powodu, że odmawialiśmy udzielenia odpowiedzi na urągające naszej inteligencji pytanie, ile to jest dwa plus dwa...
Mój Boże, Darwin jednak rzeczywiście się mylił z tą swoją teorią ewolucji. W myśl takowej, istoty tak prymitywne już dawno nie powinny żyć.
Wyskocz jeszcze z jakimś debilnym pytaniem - zapytaj mnie na przykład, dlaczego trzeba się podetrzeć przed naciągnięciem portek po załatwieniu grubszej potrzeby - i kiedy odmówię odpowiedzi, też pisz z dumą, jak to nie potrafię przezwyciężyć twojej argumentacji i udowodnić swoich racji. I dare ya.
Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem ale z całą pewnością stwierdziłeś, że jestem prymitywem.
Imponujesz mi.
Pytanie zdałem ci tylko po to, żeby udowodnić jakim biedakiem umysłowym jesteś skoro wydaje ci się, że jak poniżysz kogoś słownie podczas wymiany zdań to jesteś takim bogiem konwersacji.
Nie jesteś, król jest nagi.
PS. Teoria ewolucji działa ciut inaczej niż to przedstawiasz wiesz? Przeczytaj sobie chociaż Samolubny Gen albo coś podobnego bo przypał trochę, żeby taki geniusz takie głupoty pisał.
"Nie znasz mnie, nie wiesz kim jestem ale z całą pewnością stwierdziłeś, że jestem prymitywem"
Nie wiem, czy jesteś prymitywem, ale na pewno robisz wrażenie takowego. Jak ci od sloganu "science-fiction to gatunek dla debili, więc można wymyślić każdą bzdurę".
"Pytanie zdałem ci tylko po to, żeby udowodnić jakim biedakiem umysłowym jesteś skoro wydaje ci się, że jak poniżysz kogoś słownie podczas wymiany zdań to jesteś takim bogiem konwersacji"
Wydaje mi się zupełnie co innego. Zgaduj dalej.
"Nie jesteś, król jest nagi"
Jak niżej - masz niesamowicie rozdęte ego. Tobie się wydaje, że potrzeba króla do konfrontacji z tobą.
A skoro już to powiedziałem, to może dojdziesz wreszcie samodzielnie do odpowiedzi na drugie z zadanych przez ciebie pytań.
"PS. Teoria ewolucji działa ciut inaczej niż to przedstawiasz wiesz?"
Tamto o teorii ewolucji był sarkazm, wiesz?
Palnął głupotę i będzie się teraz sarkazmem zasłaniał. Co za taktyk :D. Tutaj nie chodzi kolego o Twój sarkazm, tylko o to, że nie masz pojęcia jak działa ewolucja, co udowodniłeś gadaniem, że: "W myśl takowej, istoty tak prymitywne już dawno nie powinny żyć". Otóż jak najbardziej mogą sobie żyć, nawet dużo prymitywniejsze ode mnie i nie stoi to w sprzeczności z ewolucją. Może nawet Ty jesteś na to dowodem? ;)
Zatem skoro nie posiadasz najprostszej wiedzy w temacie, nie wycieraj sobie mordki ewolucją i Darwinem, byłoby miło.
Gadki o moim ego i tak dalej są już tak na siłę, że nawet nie chce mi się tego komentować. Szkoda strzępić ryja.
Kurde, chyba musisz mieć o mnie strasznie niskie mniemanie, po tym wszystkim :(
Podsumujmy - Turbowentylator zadał ci dwa proste, banalne (najprawdopodobniej także niewygodne) pytania na które nie doczekał się odpowiedzi, bowiem pożegnałeś się "ozięble" jak sam stwierdziłeś, jednakże nie byłeś konsekwentny, ponieważ zacząłeś kontynuować swoje wypociny w postaci wylanych frustracji o tym, iż otaczają cię żałośni ludzie, nazywając ich przy tym idiotami, ćwokami i prymitywami.
Podczas konfrontacji poglądów można używać kontrargumentów i ripost z klasą, ale widać, że ta taktyka jest ci całkiem obca, bo ty wolisz taplać się w błotku inwektyw, a to wiele o tobie mówi :)
Wyżej wspomniany użytkownik bardzo ładnie cię zagiął - poniżasz, a sam pozujesz na boga konwersacji i choćbyś się nie wiem jak starał temu zaprzeczyć, takie sprawiasz wrażenie, którego już nie zamaskujesz wymówkami, czy też historiami o bocianach, młodszej siostrze, ergo: tematami bez związku, aby odwrócić uwagę od twojego pajacowania dziubasku.
____________
"Szczerze mówiąc, jak to przeczytałem, to byłbym z wrażenia opluł całe biurko browcem, który pociągałem akurat z kufla. Na szczęście (?), skończyło się na bolesnym zadławieniu."
"Nie próbuj nawet myśleć ani udawać istoty rozumnej, bo przy następnej okazji jeszcze łeb ci wybuchnie."
Z twoich komentarzy bije tyle emocji, dlatego proponuję, abyś procenty zamienił na szklankę zimnej wody, a dopiero potem próbował sklecić jakieś sensowne zdanie.
Reszty twojego bełkotu nie będę komentował, zwrócę tylko uwagę na ten fragment:
"poniżasz, a sam pozujesz na boga konwersacji"
Nie pochlebiaj sobie. Nigdy nie pozowałem na boga konwersacji, ani się nie popisywałem, nawet przez chwilę. Jest odwrotnie - to wy jesteście takimi prostakami, że skreślony na gorąco tekst jawi się wam jako próba popisania się przed wami. Zaiste. Specjalnie wszedłem w internet i napisałem swoje złośliwości, by zaimponować takim wielkim ludziom, jak ty i Turbowentylator. Wasze ego jest doprawdy rozmiarów planety. Albo galaktyki. Albo i gromady galaktyk.
O tym, że ciągniesz ten cyrk z pytaniami, na które żaden rozumny człowiek nie żądałby odpowiedzi - ale które tobie i Turbowentylatorowi jawią się oczywiście jako przebłyski waszego nieopisanego geniuszu - elaborować już nie będę.
Nie będę też nawet pytał, co właściwie te pytania mają wspólnego z filmem, którego dotyczy ów temat. Koleś, który mi imputuje opieranie swoich wypowiedzi w całości o argumenty ad personam, sam jest na tyle zakłamany, że nie dąży do dyskusji o filmie, tylko o mnie.
Widzisz, chłop cię zwyczajnie zagadał i zapytał o dwie konkretne rzeczy, które olałeś. Oczywiście masz do tego prawo, nikt cię przecież do niczego nie zmusza, ale sam fakt, że się pożegnałeś, a jednak kontynuowałeś swój wywód świadczy o niekonsekwencji, którą ochoczo teraz nazwałeś bełkotem, gdy ci to wytknąłem, hihi :) Strasznie wygodna taktyka przypartego do muru. Jesteś taki prostolinijny, że szok.
____________
▶ "skreślony na gorąco tekst jawi się wam jako próba popisania się przed wami"
Nam? Jakim nam? Czy ja się odniosłem w którymkolwiek momencie do treści tego tematu, czy może podpiąłem się pod interesujący mnie komentarz w nim umieszczony? Skąd możesz znać mój stosunek do tego konkretnego wątku, skoro nic o nim nie pisałem? Tak samo zresztą nie pisałem nic o popisywaniu się czymkolwiek, ale oczywiście wyjąłeś spostrzeżenia z kapelusza. :)
____________
▶ "Koleś, który mi imputuje opieranie swoich wypowiedzi w całości o argumenty ad personam (...)"
Ten koleś napisał konkretnie, iż "lwia część Twoich wypowiedzi to chwyty absolutnie poza merytoryczne." Lwia część z definicji nigdy nie odnosi się do całości czegoś, a zdecydowanej większości tego czegoś. Istnieje tu pewna subtelna różnica, której nie pojąłeś rozumem. Kłamstwo i manipulacja - zanotowane po raz kolejny. A kompromitacja to tak przy okazji. :)
____________
▶ "... sam jest na tyle zakłamany, że nie dąży do dyskusji o filmie, tylko o mnie."
Ty w sumie też jesteś zakłamany (witaj hipokryto), kiedy tworzysz komentarz jak ten z 9 kwietnia (wystarczy przesunąć suwakiem w górę, aby się z nim zapoznać). Dążyłeś do wylania frustracji nt innych uczestników dyskusji, co też uczyniłeś, "wzbogacając" wpis o prztyki ad personam. Nic wtedy o filmie.
____________
▶ Pisałeś w innej wypowiedzi: "Ale spoko, mogę wyrazić skruchę - jest mi niezmiernie przykro, że brak rozumu i pospolitą głupotę nazywam po imieniu, a ćwoków nie potrafiących samodzielnie sklecić logicznego rozumowania ani rzeczowej argumentacji traktuję tak, jak na to zasługują."
Czyli ponownie: emocjonalne słownictwo i określenia. Tobie naprawdę przyda się ów szklanka zimnej wody, bo chyba nie znasz czegoś takiego jak netykieta i chociaż minimum kultury wypowiedzi. Ja też traktuję twoje wypowiedzi jak na to zasługują: również nazywam rzeczy po imieniu, dlatego też powstał ten wpis.
Ja cię natomiast ćwokiem nie nazwę - uważam, że po prostu jesteś gburem, który nie potrafiący sklecić rzeczowej kontrargumentacji bądź przyznać się do błędu, na starcie spłyci większość wypowiedzi słowem "bełkot". :)
Podczas kolejnego poszukiwania filmów do obejrzenia, polecam odznaczyć filmy Sci-Fi, a dogłębnie poszukiwać z gatunku Historyczne
Science-fiction tudzież fantasy uwielbiam od dziecka - z tego zresztą względu aż się we mnie gotuje, gdy widzę komentarze prostaków, którzy imputują, że "fantastyka" to jest takie coś, co służy do usprawiedliwiania kolosalnych bredni w fabule. I którym się wydaje, że skoro film należy do gatunku science-fiction, to z definicji ma być durny i urągać elementarnej inteligencji.
Dobra od początku. System CIWS zainstalowany na USS Missouri strzela tylko nie trafia. Co do nie możliwości trafienia obcych przez pociski ESSM czy SM-2. Są to pociski naprowadzane przez radar okrętu by później wykorzystywać własne. Na ten moment żaden z nich nie posiada (dopiero wersja Block 3B otrzyma nową głowicę) odpowiedniej głowicy. Sami kosmici nie
Kolejny problem to, że Harponny czy Tomahawki nie walają się po każdej w bazie w magazynach. Więc mogli ich porostu nie mieć.
Muszę się zgodzić z kolegą który jako pierwszy odpowiedział na ten komenterz.Ale od siebie dodam że sceny do filmu były kręcone najprawdopodobniej na uss alabama.Albo innym okręcie dokładnie tej samej klasy a missuri czy jak kolwiek się to pisze został użyty jako nazwa ponieważ po prostu brzmi zajebiście.
Normalnie polowanie na czarownice , ogarnij się człowieku materia niewidzialna dla radarów a czemu nie, pochłanianie ,zagłuszanie, rozpraszanie o tym nie słyszałeś? Wyskoczył byś z tekstem o telefonie komórkowym 200 lat wstecz i od razu by cię zamknęli troszke wyobraźni. Na walki myśliwców w próżni też powini wyłączyć dźwięk bo po co skoro to próżnia chodzi mi o film Gwiezdne Wojny . Obcy przybyli i mieli zwoje zasady których nie zrozumie ten który ich nie ma woogóle i dziwi się że ktoś walczył tak a nie inaczej. A śmieszne w tym filmie to było tylko przenoszenie pocisku
Fajnie, że coś tam poczytałeś u Clancyego, natomiast jeszcze jakbyś filmem się zainteresował, zwłaszcza teorią filmu, tematami jak zawieszenie niewiary - zwłaszcza w kinie blockbusterowym, popcornowym - to byś nie musiał pisać takich długich (i niewiele wnoszących) postów. To trochę kazus Czterech Pancernych i Psa, które w nowożytności długo krytykowano, że wszyscy zwracali się do siebie per "towarzyszu obywatelu", a widzowie przede wszystkim cieszyli się, że czołg strzela, pies szczeka, a Janek kocha Marusię.
Let me get this straight... wszedłeś tutaj - na temat nieodwiedzany przeze mnie od ponad dwóch lat - po to tylko, żeby napisać kolejną porcję wyświechtanych sloganów?
"jakbyś filmem się zainteresował, zwłaszcza teorią filmu, tematami jak zawieszenie niewiary"
Jasne. W końcu jak to powiedział Ed Wood (w filmie biograficznym jemu poświęconym) "What do you know? Have you ever heard of suspension of disbelief?". Wprost kocham takie hasła, sugerujące, że kino (czy też jakakolwiek inna dziedzina sztuki popularnej - albo gatunek takowej) to rozrywka dla debili, w związku z czym popełniam błąd, usiłując w ogóle myśleć na jakimkolwiek poziomie przy obcowaniu zeń. A w ogóle to powinienem sobie załatwić lobotomię i sam zostać debilem.
Filmem interesuję się od bardzo dawna, dziękuję bardzo. Natomiast gdybyś ty zainteresował się elementarną inteligencją, to może zmiarkowałbyś, że są pewne granice zawieszenia niewiary. Że są sytuacje, gdy nawet nie trzeba się zagłębiać w daną scenę czy motyw, bo już na pierwszy rzut oka, natychmiastowo, bez żadnych zbędnych przemyśleń widać tudzież czuć, iż urąga to rzeczonej, elementarnej inteligencji. Oczywiście, trzeba tę ostatnią najpierw w ogóle mieć.
"byś nie musiał pisać takich długich (i niewiele wnoszących) postów"
I kto to mówi...
Poza tym pragnę zauważyć, że już na samym początku swojej cokolwiek długiej wypowiedzi (którą niemniej napisałem spontanicznie i z przyjemnością) zaznaczyłem, iż omawiany film jest tak czy inaczej immanentnie zbyt głupi, by czepiać się takich szczegółów, jakich się czepiłem - ale zrobiłem to tak czy inaczej. Ergo, napisałem ową wypowiedź z czystej złośliwości, w ramach kopania leżącego. Bo taki ze mnie zimny drań (ktoś chce zaśpiewać słynną piosenkę E. Bodo?). I tu leży pies pogrzebany - żeby zrozumieć słowo pisane, trzeba się najpierw zainteresować elementarną inteligencją. A ta, niestety, jest w gruncie rzeczy towarem deficytowym. Toteż witam kolejnego z rzędu delikwenta, który nie zrozumiał nic z tego, co napisałem, ale mimo to przychodzi do mnie pochwalić się swoją rzekomą mądrością (za pośrednictwem tych samych sloganów, co niezliczona ilość jego poprzedników) i próbuje mnie pouczać, czego wolno, a czego nie wolno się czepiać w filmach.
W zetknięciu z "teoretykiem filmu" takiego kalibru mam ochotę się upić. Niestety, piszę ów post podczas krótkiej przerwy w pracy, toteż będę musiał z tym poczekać do popołudnia.
Szczerze, leję na to ile lat temu to napisałeś, skoro do dzisiaj to wisi - i straszy - głównie wymądrzaniem się, co w poście wyżej radośnie kontynuujesz - wybierając się przy okazji na podłe personalne wycieczki.
Tak. Popcornowe AAA w założeniu jest głupiutkie. Albo z tym płyniesz, albo nie oglądasz - proste. Albo oglądasz i produkujesz tego typu nawiedzone posty.
Save the fuel. Nie mam zamiaru tutaj więcej dodawać - swoje powiedziałem. To nie jest kino dla Ciebie. I tyle. A że jesteś chamem - to już Twoja sprawa.
Ujmę to tak...
Facet, który na dzień dobry wyjeżdża do mnie z protekcjonalnymi tekstami, abym najlepiej zainteresował się w końcu filmami i teorią filmu, nie powinien oskarżać mnie o personalne wycieczki.
Facet, który przychodzi tutaj tylko i wyłącznie po to, aby próbować mnie pouczać, czego wolno się czepiać w filmach, a czego nie, nie powinien oskarżać mnie o wymądrzanie się.
Facet, który nie ma do powiedzenia dosłownie nic poza wyświechtanymi schematami i sloganami - które powtarza kompletnie bezmyślnie, wyraźnie nie potrafiąc dokonać ich samodzielnej subsumpcji ze stanem faktycznym - nie powinien perorować o postach, które coś tam wnoszą lub nie wnoszą bądź są nawiedzone.
Teraz jeszcze wygląda na to, że nie wziąłeś sobie do serca absolutnie nic z tego, co powiedziałem (a może po prostu nic nie zrozumiałeś?), bo jeszcze bardziej się pogrążasz, znów powtarzając puste slogany, które ewidentnie mają w zamierzeniu zastąpić samodzielne myślenie i samodzielną analizę danego przypadku. Ot, popcornowe kino AAA jest w założeniu głupiutkie - znak to niechybny, że nie ma żadnych granic, jeśli idzie o głupotę, reżyserowi ze scenarzystą wolno dosłownie wszystko, a widz - koprofag - ma połknąć bez popicia każde, za przeproszeniem, g*wno, które wymyślą. Nieważne, że oglądałem mnóstwo popcornowych filmów AAA, które były znacznie lepsze i znacznie mądrzejsze niż "Battleship". Ale co ty możesz o tym wiedzieć, skoro nie umiesz samodzielnie myśleć, a slogany sprowadzające się do "kino jest dla debili" służą ci jako uniwersalne zastępstwo?
Sugestia, iż tego typu kino (znaczy kiepskie kino, jak mniemam) nie jest dla mnie, to doprawdy jedna z najbardziej idiotycznych, najbardziej żałosnych linii obrony, jakie w życiu widziałem. Zaiste, skoro nie jestem koprofagiem, to rzeczywiście sterta łajna nie jest dla mnie. Nie zmienia to w żaden sposób faktu, iż jest ona stertą łajna, ale skoro są muchy i inne tego typu stworzenia, które lubią się nią delektować, to powinienem jej oddać hołd i nie narzekać, że śmierdzi. A ci wszyscy wredni krytycy filmowi niewątpliwie powinni się odczepić od takich filmów, jak "The Room", "Battlefield Earth" czy też "Garbage Pail Kids", bo to po prostu nie jest kino dla nich.
Fakt zaś, iż napisany przeze mnie spontanicznie, całkowicie na gorąco tekst uważasz za "wymądrzanie się", daje tylko kolejne mierne świadectwo twojej inteligencji oraz zdolnościom kognitywnym. Jesteś jak inwalida, który oskarża mnie, iż uważam się za wielkiego atletę tylko i wyłącznie dlatego, bo przeszedłem obok niego swobodnie na własnych nogach.
Co się zaś tyczy tego, że jestem chamem... wolałbym określenie, iż jestem brutalnie szczery, a pospolitą głupotę i brak myślenia nazywam po imieniu.
napisałeś się sporo co z tego jak mnóstwo bredni w tym wpisie. Po pierwsze to film który ma swoje małe ustępstwa. Kolejna rzecz kosmici zawsze w filmach są tak przedstawieni że mają technologie lepszą od naszej nic w tym dziwnego. Raczej wątpię byś wiedział jak technologia taka działa obcych. Bo nie miałeś i nigdy nie będziesz miał takiej technologii. Bo jest to wymysł.
Sam nie wiem jak dobrnąłem do końca tych wypocin jakiegoś frustrata ( SpeeDera ). Po 1szej stronie czekałem już tylko na to jak ktoś go zbanuje. A do ciebie SpeeDer, bo może tu zajrzysz, o ile nie siedzisz w jakimś psychiatryku, dawno nie widziałem tak chamskiego i prostackiego traktowania swoich oponentów. Mam wrażenie, że ktoś tu nawet próbował cię bronić/usprawiedliwiać/nawiązać dialog, ale i jemu z rozpędu się oberwało. Zamiast myśleć o filmach, spójrz w lustro i zastanów się nad sobą, bo nie jesteś szczery do bólu. Po prostu jesteś zwykłym, zadufanym w sobie ćwokiem.
Wiesz po co ufoludy mają ograniczenia w technologii i to tak idiotyczne? Zeby ziemianie mieli szansę na wygraną. Przecież wiadomo, że cokolwiek , by przybyło z kosmosu, to by zmiotło tę archaiczna i prymitywną ziemską cywilizację. Wybacz nie czytałem całości, ale rozbieranie na czynniki tak gownianego filmu to strata czasu