Tak, jak w tytule - ten film to zupelne nieporozumienie. Nie wiem, co siedzialo w glowie tworcow tego "dziela", ale dawno nie widzialam niczego na tym poziomie zenady.
Przechodzac do sedna, w zamiarze mial chyba powstac jakis religijno-filozoficzny poszukujacy sensu zycia thriller, ale gdzies tak w polowie filmu tworcy stwierdzili chyba, ze w sumie to nudne jak flaki z olejem wiec skonczyli na idei szalonego programisty hackera, ktory belkocze, jakby stracil czucie nie tylko w nogach, ale także w mozgu. Przez pierwsze pol filmu nie wiadomo, o co chodzi, przez drugie pol nadal trawisz pierwsza polowe.
Sam rys postaci to tez niezly dramat. Bohaterowie sa plascy, nijacy, maja motywacje, ktore sa w ogole od czapy, zachowuja sie irracjonalnie. Ich smierc wrecz sprawiala mi ulge, kiedy tak patrzylam jak mecza sie w tym barachle.
W ogole film zawiera najbardziej oklepany zwrot akcji, gdzie niby wszystkie decyzje wplywaja na to, co ostatecznie sie stalo, ale znowu jest to pokazane tragicznie.
Gra aktorska moze nie jest najgorsza, ale do wybitnej jej daleko.
Najwieksza wada tej produkcji jest jednak nuda. Cala akcja dzieje sie w zasadzie w jednym mieszkaniu, postacie to bezduszne wypelniacze ekranu i jeszcze belkocza w tak debilny sposob, ze w sumie to i tak nawet gdyby komus spodobala sie fabula to g*wno z tego zrozumie.
Ogolem w pelni zasluzona ocena, radze trzymac sie z daleka od tego potworka.