Na poczatek krótki wstep. Jestem z rocznika 1952, a pierwszą płyte Led Zeppelin dostałem w 1969 roku od ciotki z USA. Od tej pory jestem nieuleczalnym fanem tej kapeli. Nie było takiej opcji abym nie obejrzał tego filmu. I mam trochę mieszane uczucia. Nieodparcie przypominały mi sie z czasów PRL-u dokumentalne filmy wojenne gdzie kilku dziadków smędziło o tym jak zdobywali Berlin. Na poczatku było trudno, ale jak się rozpedzili to juz nic ich nie mogło zaczynać. Mieli w kompanii fajnych kolesi, Franek, Józek, Zdzicho i Jasio i z takimi to można wszystko zdobyć. Co prawda jeden z nich odszedł do krainy wiecznego rocka ale zawsze są jakieś straty. No tak to troche wygladało. Nie dowiedziałem się z tego filmu nic czego bym nie wiedział. Obejrzałem sobie co prawda fragmenty fajnych koncertów ale one i tak sa do obejrzenia chyba wszystkie na YT. Trochę mam niedosyt.
Mam pytanie, jestem rocznik 1992(pomimo, tego że jestem szczeniakiem w porównaniu do Ciebie) dla mnie król także jest tylko jeden czyli Led Zeppelin. Czego, spodziewałeś się po filmie?, bo widzę że się zawiodłeś. Ja jeszcze nie oglądałem.
Może nie, że się zawiodłem ale sama formuła dokumentu jakoś do mnie nie przemawiała. Miałem nadzieję na wypowiedzi członków kapeli archiwalne (moze nawet takie jeszcze nie publikowane, a było to chyba mozliwe bo wypowiedzi archiwalne Bonhama były). Liczyłem na sporo wiadomości, o których nie wiedziałem (niekoniecznie sensacyjnych). Liczyłem na trochę wiecej wiadomosci takich generalnie o całym przemysle muzycznym w owym czasie i pozycji LZ w tych układach. Troche bylo ale nie za duzo. Przede wszystkimliczyłem na trochę materiałów z sesji nagraniowych nie publikowanych, a jestem przekonany, że takie istnieją. No mogło być lepiej. Najwiekszym plusem fantastyczny , kinowy dźwiek kawałków Led Zeppelin.