PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1239}

Bez lęku

Fearless
1993
7,1 6,4 tys. ocen
7,1 10 1 6377
7,8 5 krytyków
Bez lęku
powrót do forum filmu Bez lęku

Chyba najbardziej skrupulatnie przedstawiona w dziejach kina. Te detale... Na dodatek pomysł by Ilustrować ją... muzyką klasyczną Henryka Mikołaja Góreckiego wydawało się bezczelnym, może nawet nietaktownym posunięciem, niepotrzebnie uwznioślającym nieszczęście,
a jednak wrażenie jest piorunujące:
https://www.youtube.com/watch?v=MQsybvRBy2Q

https://www.youtube.com/watch?v=hngeQFKyW-c

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Nie wiem, czy przedstawiona najbardziej skrupulatnie, ale na pewno jedna z najlepszych. Jeśli miałbym wymienić sceny katastrof lotniczych, którą mogą się równać z tą, wskazałbym "Cast Away" (pod względem poczucia zagrożenia jest chyba nawet lepsza, ale chodziło w niej o coś innego) oraz ewentualnie "Lot", inny film Zemeckisa.

Weir zrealizował moment katastrofy genialnie, bo inaczej niż zrobiłaby to zdecydowana większość reżyserów, nawet tych świetnych. To widać już od pierwszych ujęć produkcji - nigdzie nie widziałem, by ktoś tak skrupulatnie i sugestywnie przedstawiał obraz po katastrofie, oblicza ofiar, wraku, itd. Chyba nikt inny nie nadałby scenie katastrofy tak mistycznego wymiaru i nie położył tak wiele nacisku na stan psychiczny jednego z pasażerów. Moim zdaniem muzyka, o której piszesz, ma właśnie ilustrować głównie przeżycia wewnętrzne Maxa Kleina i do głowy mi nie przyszło, żeby "nietaktownie uwznioślała nieszczęście".

W każdym razie, właśnie tak dobrana muzyka i wyciszone dźwięki uszkodzeń sprawiają, że ta scena robi tak wielkie wrażenie. W grę wchodzi też dość nietypowa strona operatorska, no i oczywiście osobliwe zachowanie Maxa (ten jego nienaturalny spokój może być bardzo konsternujący). Dla mnie ta scena przedstawia w równej mierze katastrofę lotniczą, jak i zamęt w głowie bohatera. To doskonale się ze sobą łączy, dzięki tej mistycznej atmosferze i nietypowym środkom formalnym. Warto też zwrócić uwagę, że Weir zamieścił kompletną relację z katastrofy na końcu filmu, a nie na początku, czy "gdzieś w środku", choć z logicznego punktu widzenia mógłby tak zrobić. Dzięki temu (mimo, że wiemy, jak to się skończy i odchodzi element zaskoczenia, na który większość twórców zwraca chyba największą uwagę realizując takie sceny), moment kolizji nabiera dodatkowej mocy. Wreszcie widz dowiaduje się w szczegółach, czemu Max znalazł się w aż tak skrajnym stanie emocjonalnym, widzi, jak konfrontuje się z tym, czego przez cały film próbował unikać. No i, jak już wspomniałem, katastrofa samolotu łączy się z walką odbywającą się w duszy Maxa.

Weir pokazał znacznie więcej niż samą katastrofę, i właśnie dlatego efekt jest tak powalający. Uważam, że realizowanie scen w taki sposób, by emanowało z nich coś więcej, ponad to, co widać wprost, to największa zaleta całej twórczości Mistrza. Wystarczy spojrzeć na któryś z jego innych filmów, ze szczególnym uwzględnieniem nieocenionego "Pikniku pod Wiszącą Skałą".