[SPOILER]
Lubię kontrowersyjne tematy i lubię filmy, które dają do myślenia, w tym przypadku mam wrażenie, że twórcy filmu niestety tematu nie udźwignęli, ale od początku..
W pierwszej kolejności zauważyłam, że w filmie prócz kazirodztwa wyraźnie zarysowane są dwa inne wątki - nazistów i Cyganów. Nie bardzo rozumiem, co one miały widzowi pokazać lub jakie widz miał wyciągnąć z nich wnioski.. Że naziści są źli i prześladują mniejszość narodową? Że mniejszość narodowa kradnie dywany i jest prześladowana? Załóżmy jednak, że obie grupy nic nie miały pokazać, a były jedynie tłem dla całej historii, tylko wtedy powinny się z nią wiązać.. W tym przypadku oczekiwałabym, że coś się wydarzy na linii naziści-cyganie-główny bohater, bo napięci rosło.. Jak się okazuje po nic.. Zupełnie nic z tego nie wynika.. Nie wiem po co zdecydowano się na nazistów, zamiast nich mogliby być zwykli chuligani i na jedno by wyszło..
Ale wracajmy do kazirodztwa.. Wiem sporo na temat genetycznego pociągu seksualnego, za to nie aż tak dużo na temat czystego kazirodztwa.. Mało tego, nie mam nawet rodzeństwa, więc nie wiem, jak się postrzega takiego brata czy siostrę.. I tu pytanie do mądrzejszych ode mnie - czy sytuacja przedstawiona w filmie jest psychologicznie wiarygodna? Z filmu wynika, że między bohaterami coś się wydarzyło, gdy byli młodzi, czy jest możliwe aby tacy ludzie zamiast zmagać się z traumą, mieli ochotę to kontynuować w dorosłym wieku? Chłopak wydaje się być mocno zaburzony, chce, ale dziewczyna zdaje sobie sprawę, że to złe.. Powiecie, czuła się samotna, bo rozstała się z narzeczonym, tylko że chyba nikt nie wchodzi bratu do łóżka z samotności..
Widzę temat, ale nie widzę problematyki i znów nie widzę, co reżyser chciał powiedzieć światu.. Że kazirodztwo jest dobre, bo Tadek nie widział w nim niczego złego? Że kazirodztwo jest złe? Że w ogóle jest? Nawet zakończenie jest takie, że właściwie go nie ma, bo nie wiemy, czy bohaterowie po swoich przeżyciach wrócili do mieszkania i żyli jak rodzeństwo, czy żyli jak para.. Ktoś napisał w jednym wątku żartobliwie, że powstanie druga część, w której Tadek zakocha się w matce i nie dziwią mnie takie żarty, bo to jest możliwe, skoro u bohaterów nie pojawiły się w zasadzie żadne refleksje..
Jedyną osobą wartą uwagi w filmie jest dla mnie sama Agnieszka, postać tragiczna, bo jedyne co ma to wykolejony narzeczony /ta próba oddania jej posłowi/ i zaburzony brat.. Przy czym zaburzony brat jest bardziej szkodliwy, bo on ją kocha, chce się troszczyć, opiekować, pomagać, więc relacja z nim jest kusząca, gdy jest się samotnym i nieszczęśliwym.. I naprawdę można się szamotać między tą pozytywną stroną a kazirodztwem, ale to tyle problematyki moim zdaniem..
Na koniec słowo o aktorach, a właściwie konkretnie o Irminie.. Od razu zwróciłam uwagę na to, że dziewczyna ma ojca prawdziwego Cygana i matkę prawdziwą Cygankę, a jest biała.. Nie można było tego fabularnie uzasadnić? Lub zatrudnić aktorkę cygańskiego pochodzenia? Choć w zasadzie można dziękować twórcom, że znaleźli czarnowłosą, a nie osadzili w tej roli niebieskookiej blondynki.. Tak czy inaczej drobna rzecz, a razi i skłania do nieciekawych przemyśleń, które sobie daruję..
Moja ocena 5, bo łaskawie traktuję polskie filmy i zazwyczaj im zawyżam, ale gdyby chcieć uczciwie ocenić to lepiej nie mówić ;)
Ps. Przed chwilą zwróciłam uwagę na napis przy tytule, który głosi, że "Miłość nie zna tabu".. Czyli to był film o miłości! O romantycznej miłości, ponad wszystko i wbrew wszystkiemu.. O miłości, która po prostu się pojawia niezależnie od okoliczności, zasad, norm.. Czyli, co za tym idzie, niedługo można się spodziewać filmu o pedofilii i zoofilii pod tym samym romantycznym hasłem? Na bardzo, ale to bardzo niebezpieczny i niepewny grunt wszedł Pan Reżyser.. Dziwię się, że nie ma burzy na forum..
Nie ma burzy, bo nie ma o czym. Film jest tak słaby, że po obejrzeniu po prostu chce się zapomnieć, że takie filmy w ogóle są tworzone. A najbardziej irytuje fakt, że reżyserzy sięgają po trudne tematy, bo to przyciąga widzów do kin - a że nie mają kompletnie żadnego pomysłu na realizję filmu, to już nieistotne.
Również się zgadzam że temat został nie wykorzystany w pełni. Z jednej strony reżyser się wziął za trudny temat a z drugiej nie umiał go dobrze pociągnąć. Zaczątki były dobre. Myślałem że będzie rozwinięty wątek przeszłości ciut bardziej, by mieć dobry grunt do tego z czego wynikła późniejsza fascynacja. Myślałem że na początku będzie to dla obojgu temat tabu i oboje będą się tego tematu bać. Myślałem też że bohater nie będzie tak nachalny i jego fascynacja będzie narastać stopniowo. Myślałem że siorka po prostu pęknie w pewnym momencie, obnażając to że ta złość do brata wynikała wyłącznie z obrony jego i siebie samej przed głęboko zakorzenioną potrzebą bliskości kłóci się z powszechnie przyjętym (i słusznym, co też trzeba by wyeksponować) systemem wartości . I że właśnie z tej potrzeby (kolejne nieudane związki, problemy z życiem, pieniędzmi) oraz pragnienia dawnego szczęścia którego zaznali w przeszłości będąc ze sobą , skończy się to w końcu niezdrowym związkiem.
Wtedy widz by miał naprawdę zagwozdkę jak ocenić postępowanie obojga bohaterów i powstała by tu interesująca (i burzliwa) dyskusja która mogłaby podzielić widzów na tych którzy by to potępili (co jak co ale to jest jednak dewiacja) oraz tych którzy nie widzieliby w tym nic złego (główny argument że nikogo nie krzywdzili).
A tak dostaliśmy opowieść o chorym psychicznie chłopaku, którego zaburzenia wynikają głównie z patologii w przeszłości (odrzucenie). Do tego kompletnie nie zrozumiały moment pójścia do łóżka. Kompletnie nie mam pojęcia czym się bohaterka kierowała w tej chwili. To że padał deszcz i poczuła się samotna? To że on tak bardzo tego chciał ?(sama przytomnie twierdziła że to jest złe, i to bez pytania w głosie które mogło by znaczyć wątpliwość) To znaczyło by tylko tyle że chciało się jej ..., albo że to zwykła dziwka była (uderzał do bram aż mu otworzyła). Ale nawet te dwa powody nie usprawiedliwiają jej do popełnienia aż takiej dewiacji jeżeli wcześniej miała na to jasne stanowisko. Kurde można było chociaż to dobrze podeprzeć wątkiem alkoholowym. Że se popiła baba by utopić smutki i puściły jej hamulce w tym momencie. Po prostu zmarnowany motyw.
Do tego tak jak Venus zaznaczyłaś dziwne przeplecione wątki. Ja rozumiem że reżyser chciał wątkiem faszyzmu wyeksponować podłość partnera siostry, że cyganie mieli tutaj zagrać pokrzywdzonych uciśnionych (pewnie tylko dlatego się zgodzili zagrać) z którego to środowiska wywodzi się dobra, piękna i zakochana (niczym kopciuszek) postać Irminy ale to takie wszystko jakieś strasznie oczywiste jest.
Końcówka to typowy dramat polski - sprzedaż partnerki za posadę, utrata ukochanej, niespełnione nadzieje itp. Brakowało tylko tego żeby ten nowy mąż ją tam zaczął okładać co, mając na uwadze byłoby bardzo prawdopodobne w rzeczywistości, ale tutaj też pewnie to było podyktowane warunkami kontraktu z cyganami którzy nie chcieli by żeby ich w ten sposób przedstawiać
Spore oczekiwania, spore rozczarowanie , że powtórzę za koleżanką Venus.
"I tu pytanie do mądrzejszych ode mnie - czy sytuacja przedstawiona w filmie jest psychologicznie wiarygodna?"
Chodzi ci o całość czy o wątek fascynacji kazirodczej. To pierwsze, jak już można wywnioskować ze wcześniejszego wpisu raczej nie. Natomiast sama fascynacja jak najbardziej tak, tyle że to patologia jest.
Znaczy że to patologia to oczywista oczywistość. Chodziło mi raczej że takie zachowania są realne ale mają podłoże (źródło) patologiczne.