Kongijski lekarz ucieka przed dyktaturą do francuskiej wioski - od teraz musi walczyć o zaufanie mieszkańców.
Zair to nazwa Demokratycznej Republiki Konga dokładnie od 1971 do 1997 roku, czyli w czasach panowania miłościwego dyktatora Mobutu, dla którego nie chciał pracować Seyolo.
A przy okazji to polecam każdemu w tym temacie książkę "Kongo. Opowieść o zrujnowanym kraju". Wiem, że tytuł brzmi bardzo przybijająco, ale autorowi udało się stworzyć bardzo wnikliwy obraz zróżnicowanego społeczeństwa, które przebyło wiele ogromnych zmian i niezłomnie przecierpiało niezliczone formy barbarzyńskiego wyzysku (najpierw przez Królestwo Belgijskie, później przez lokalnego dyktatora i następnie przez międzynarodowe koncerny). Państwo jest ogromne i było świadkiem największych kryzysów humanitarnych kontynentu (wojna w sąsiadującej Angoli, ludobójstwo w Rwandzie, którego następstwa ciągnęły się latami na terenie Konga-Zairu). Fascynujący reportaż, naprawdę. Jeśli masz ochotę zajrzeć w to, jak funkcjonował kolonializm i jakie mechanizmy wywoływały kolejne posunięcia Zachodu podczas dekolonizacji to jest to "the must" ;)
A "Bienvenue a Marly-Gomont" to miodzik, nieprawdaż? :D Chociażby dla kolorytu i akcentów w jęz. francuskim, ubawiłam się setnie :D
Buźka Fausti!