Jest w tym filmie takie rodzaj opowiadania, który od razu kojarzy się z najlepszymi momentami kina. Nie chcę wymieniać tytułów choć cisną się pod palce, ale każdy ma swój gust, a chodzi nie o skojarzenia treści, ale po prostu wyśmienitego, absolutnie wspaniale napisanego scenariusza. To jest lekkie, mądre, ciekawe, poważne, ekscytujące i parę jeszcze innych podobnych wyrazów można by wymienić. Chciałbym. Bardzo chciałbym nie piszczeć nad tym filmem jak nastolatka przed hotelem z młodocianym piosenkarzem, ale to bardzo trudne, a doszukiwać się wad dla zrównoważenia zdania po prostu mi się nie chce. Niech sobie inni znajdują. Film perełka. Pod wieloma względami. Tematyka, jako żywo nie dotyczy wbrew pozorom li tylko Wall Street, ale nas wszystkich. I to nie tylko tych, którzy mają kredyty. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Od strachu ratuje nas tylko defekt mózgu. Konstrukt, kręgosłup ekonomiczny świata zostaje tu rentgenowsko prześwietlony, a lordoza kapitalistyczna wskazana laserowym wskaźnikiem. I tak. To dotyczy też Ciebie. I tak – jesteśmy kretynami. I tak – nie lubimy jak ktoś mówi nam prawdę o nas. Chyba, że zrobi to w taki sposób. Po wtóre. Powtórzę. Scenariusz! Konstrukcja z pewnością klasyczna, bo i chronologia w zasadzie liniowa i brak suspensu, bo wszyscy wiemy mniej więcej jak historia się skończy – wszystko to nie przeszkodziło autorom napisania tak soczystych scen, tak charakterystycznych postaci, tak rozwibrowanych dialogów, że aż zapiera dech. I to jeszcze bez żadnej głupiej emfazy, bez przesady i bez nadęcia. Nie wiem, szczerze pisząc nie wiem, jak to zostało napisane, ale dotknięte jest ręką geniusza. Albo akurat ktoś miał dobry dzień. Tydzień. Ileś tam. Po trzecie – Zdjęcia! Są bajery dla operatorów. Ale nie ma przesady. Transfer raczej klasyczny, barwy naturalne. Ale montaż i pewna klipowość, dokumentalność, eklektyzm, sprawiają, że tempo i charakter wizualny jest po prostu wspaniały. Konsumuje się ten film jak pyszne danie. Fusion. No i na koniec muzyka. Garniturowcy i maklerzy. Wydawałoby się, że nuda. A gdzie tam! Master... Master.... Just call my name, 'cause I'll hear you scream! Jeśli ktoś nie poczuł się zachęcony – to znaczy, że ja już go nie zachęcę. Miłego!