to życie strasznie. W ogóle się źle zaczęło bo usiadłem sobie zupełnie na uboczu, a pomimo tego tuż po rozpoczęciu seansu wparowały przede mnie dwie artystowskie pańcie w kapelusikach. Na bogażywgo, kapelusiki, drogie pańcie zdejmujemy w kinie. Zwłaszcza jeśli to kino starego typu. Potem było tylko gorzej, ale to już wina reżysera. Albo lepiej, bo przecież choć jest to film który mija mnie bokiem i to na motorze, nie sposób ocenić go źle, bo jest zwyczajnie dobry i tyle. Ponury, w świetny sposób wypełniony dźwiękiem, obraz o tym, że strach robi dziury w mózgu i nic nie jest w stanie tego zatrzymać. Ludzie żyją w nim na śmietniku, który sami robią wynosząc odchody za róg własnego domu i boją się, a wartość, która dawała im oparcie od zawsze, rodzina, przed niczym już, w obliczu potęgi strachu, nie broni. Rzeczywistość zaciska sobie pętlę nie tylko na bohaterach, ale i na widzach, rzecz raczej dla tych którzy są przekonani co do swoich (filmowych) pragnień.
Zerknąłem na Pani preferencje. Zdjąć kapelusik i iść. Warto. (Choć odkąd sto lat temu poleciłem koledze z liceum film Martwa Cisza mam przed polecaniem naturalne opory.)
Jeszcze zanim przeczytałam odpowiedź poszłam. Na własne ryzyko, ale po tej recenzji. Usiadłam niestety jak się za chwilę okazało przy samej klimie (pań w kapeluszach nie było), wiało bardzo i czułam się jak w 4D, bo zimno było jak w tej filmowej Turcji. Przesiadałam się (niczym w Dniu Świra), ale wyłączyli w końcu ten hałas i wiatr z klimy.
Co do filmu, to warto zobaczyć po raz drugi. Znając zakończenie warto spojrzeć raz jeszcze na tę układankę. Dobre kino. Ale takiego się zazwyczaj spodziewam po moich kinach studyjnych. Tak czy inaczej dziękuję za recenzję.