i nie rozumiem kobiet, które piszą, że "o boże taki śmiały. Pokazuje prawdziwy problem Marilyn". Co? Pokazuje tylko fantazje chłopa na temat tego jak wygląda kobieta z depresją, która według niego wychowując się bez ojca co 5 sekund w prywatnym życiu musiała swoich mężów nazywać daddy. Wyeksploatowano jej problem bycia osobowością zależną do granic możliwości, jeszcze go w dodatku seksualizując. I te cyfrowe płody, które trzeba było pokazać tak, jakby Marilyn była w ostatnim miesiącu ciąży. Nigdy nie potwierdzono, że Marilyn dokonała aborcji, ale trzeba oczywiście wcisnąć naciągane sceny jakoby to zrobiła, potem żałowała, a bąbelek do niej mówił zza światów. Film jest obrzydliwy, seksualizuje problemy psychiczne, kręci się tylko wokół partnerów Marilyn, nie pokazując całej masy innych problemów. Jak już chciano zrobić film o depresji to może pokazano by go w całych walorach? Np. to, że Marilyn przez nadużywanie leków i alkoholu miała poważne problemy z jelitami - nie no co wy, przecież baby nie srają. Może by tak pokazać jej kontakty z kobietami, które były dość znaczące w życiu Marilyn? A po co przecież trzeba ją pokazywać tylko z facetami. No i scena śmierci... To już była przesada. Biedna Marilyn się w grobie przewraca. Zostawcie w końcu tą biedną kobietę w spokoju. Niech go zazna chociaż po śmierci