Fabuła z elementami porno? Nie, raczej porno z elementami fabuły, a i to zbyt łaskawe stwierdzenie. Najważniejsze bowiem są tu sceny seksu, wszystkie poprowadzone według jednego schematu, każda kolejna nudniejsza i bardziej niemrawa od poprzedniej. Faceci jakoś nie palą się specjalnie do roboty, nic dziwnego więc, że ich partnerki równie dobrze mogłyby sobie w trakcie malować paznokcie. Pomyłką jest nazywanie tej pozycji horrorem, bo z tym gatunkiem nie ma to praktycznie nic wspólnego. Jako regularna produkcja XXX też sprawdza się kiepsko. Ogólnie nie warto sobie "Blood Lake" zawracać głowy, bo to zwykła strata czasu. A pomyśleć, że film firmuje swym nazwiskiem Larry Flynt...