PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1085}
7,5 60 tys. ocen
7,5 10 1 60441
8,1 70 krytyków
Blue Velvet
powrót do forum filmu Blue Velvet

Bardzo zaciekawiła mnie postać Franka. Zastanawiam się czy jego zachowanie i okrucieństwo są czymś umotywowane czy poprostu jest zwykłym skurwysynem. Gdy przychodzi do Dorothy i uprawia z nią seks, wciela się jakby w role ojca wracającego z pracy. Moim zdaniem Frank ma jakieś urazy z dzieciństwa, może jego ojciec był złym człowiekiem i bił matke, a Frank był tego obserwatorem. Myśle także że jego zamiłowanie do niebieskiego velvetu mogło wziąć się z dzieciństwa, może jego matka miała suknie z tego materiału? To oczywiście tylko moje domysły, lecz uważam, że jego charakter wykreowała patologiczna rodzina.

Jest to moja interpratacja osoby Franka i mogę się co do niej mylić. Piszcie też własne opinie na jego temat.

ocenił(a) film na 8
MrocznyAptekarz

To by się zgadzało...Rzeczywiście w osobowości Franka można zauważyć jakiś uraz a nawet na swój określony sposób również kompleks, który probuje zamaskować sadystycznym, pełnym niepohamowanego gniewu zachowaniem.Innym przykładem jest zamiłowanie Franka do piosenki "In Dreams" w scenie kiedy Ben ją wykonuje dla niego...Myślę że to jego sukinsynstwo nie wzieło się z powietrza, doznał on w dzieciństwie wiele krzywd(w tym może odrzucone uczucie) dlatego jest taki a nie inny, podporządkując sobie innych stosując perwersyjną przemoc i budząc postrach swoim psychotycznym zachowaniem.Dla mnie ta postać jest mimo wszystko świetna.Chyba największy atut tego filmu.Dobrze że rozpocząłeś ten temat bo wydaje mi się że ogólnie w opisach "Blue Velvet" przez innych użytkowników postać Franka była jakby traktowana w sposób marginalny jeżeli nie zupełnie pominięta...Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
MrocznyAptekarz

Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, że Frank to największy atut filmu ;) No i aktor, który zagrał Franka miał chyba życiową role :) Mnie użekły także 2 piosenki z tego filmu: "Blue Velvet" i "In Dreams". Są poprostu kapitalne.


I ja pozdrawiam ;)

ocenił(a) film na 9
MrocznyAptekarz

Jak dla mnie największym atutem jest Ben - jego zabójczy wyraz twarzy i Orbison z playbacku.

ocenił(a) film na 10
kukujus

Nikt nie rodzi się psychopatą, więc raczej pewne jest, że przyczyną jego okrutnych zachowań, muszą być jakieś burzliwe przeżycia z przeszłości.
A życiową rolę Dennisa Hoppera trudno jest wskazać ot tak, mając w pamięci wiele produkcji, w których zagrał on rewelacyjnie. Choć rzeczywiście kreacja Franka w "Blue Velvet" była prawdopodobnie jedną z najlepszych. Natomiast Ben... cóż, on mnie po prostu rozwalił w tym filmie; i myślę, że nie chodzi tu o samą grę, ale o specyfikę jego postaci. Nie widziałem chyba innych filmów z udziałem tego aktora, ale wątpię, by w którymkolwiek miał okazję powtórzyć to, co w "Blue Velvet".

ocenił(a) film na 9
MrocznyAptekarz

Zgadzam się z interpretacją założyciela tematu. Po analizie tej sceny doszedłem do podobnych wniosków.

ocenił(a) film na 9
MrocznyAptekarz

Nie wiem o co chodziło z tą maską, z której Frank jakby się zaciągał przed swoimi ekscesami, ale to chyba szczegół, nie wypaczający tego, co zostało wyżej napisane o tej postaci.
Swoją drogą - "zamiłowanie do niebieskiego velvetu". Velvet w tłumaczeniu na polski to aksamit ;D

ocenił(a) film na 8
MrocznyAptekarz

Nie nalezy sie skupiać na przeszłości Franka a na jego roli w filmie. W Blue Velvet jest on doskonałym przykładem prymitywnego Freudowskiego ojca. Zauważ, że sielankowe życie na przedmieściach zmienia się nagle po zawale prawdziwego ojca. Lynch doskonale zobrazował funkcjonowanie kompleksu Edypa. Mamy syna Jeffreya, "matkę" Dorothy i nieszczęsnego ojca Franka. Aby lepiej zrozumieć film polecam zgłębić założenia psychoanalizy Freuda, polecam również dokument "Zboczona historia kina".

ocenił(a) film na 8
fbartekf

Frank cały czas udawał twardziela, wymagał uległości, demonstrował siłę i
męskość, tak jakby chciał dowieźć jak wspaniałym jest mężczyzną i ile to ma
w sobie testosteronu. Według mnie był stu procentowym impotentem. W
szczególnie dobitny sposób dowodzi tego scena w której Jeffrey siedzi w
szafie, a Franky w szczególny sposób "zabawia się" z Dorothy. Być może zbyt
daleko posuwam się z moją interpretacją, ale fakt, że nie pozwolił Dorothy
na siebie patrzeć również o tym dowodzi - jest mu wstyd, że nie może nic
więcej i być może obawia się pogardy z jej strony. Nie wiem tylko po co
była mu potrzebna ta maska - na pewno nie był to mało istotny szczegół.
Myślę, że astmy nie miał, więc prawdopodobnie aplikował sobie w ten sposób
jakiś narkotyk, chociaż wydaje mi się że ten przedmiot ma bardziej
metaforyczne znaczenie.

ocenił(a) film na 10
movimento

wiem, że minęło 13 lat, ale dopiero teraz zauważyłam te komentarze. Nie wiem czy już po tylu latach się o tym dowiedzieliście ale Frank Booth używał inhalacji maską do powiększenia/wzmocnienia podnieceń seksualnych. To co „wciągał” to azotyn izoamylu - gaz wzmacniający doznania seksualne. W pierwotnej wersji scenariusza Frank miał wdychać hel, jednak Dennis Hopper przekonał reżysera Davida Lyncha, aby właśnie był to ten gaz ;)