Szukający Boga nic tu nie znajdzie. Ot mamy młodego wykolejonego chłopaka, który czuje że ma dusze i jakieś przyciąganie do stwórcy. Widać, że nie otrzymał religijnego wychowania, ale coś z tyłu głowy, z głębi wołało w nim(powołanie) że kościół to jest jego miejsce. I gość idzie na żywioł wykorzystując swoją odwage i świeżość. Można by powiedzieć że jest na poziomie religijnym dziecka co idzie do komunii. Ja cenie ten realizm, ale jeśli jarają sie nim ludzie to znaczy że są na tym samym poziomie duchowym co ta filmowa postać. Cóż, niektórzy mają to gdzieś całe życie, prawda o człowieku jest jednak taka że jesteśmy po pierwsze duchem a po drugie dopiero ciałem. Widać tą seksowną walkę młodzieńca między swoim pustym jak dotąd życiem cielesnym a tym co dopiero zauważył, że nie jest tym kim mu sie dotąd zdawało, że jest kimś więcej niż kupą miensa. I to w tym filmie jest ciekawe, nawet nie razi ta jego religijna infantylność, razi za to że ludzie w kościele klaskajo, to absurd.