Właśnie wyszedłem z kina i muszę powiedzieć, że jest film ciężki, definitywnie nie dla wszystkich. Dałbym jednak temu filmowi 9/10 ze względu na świetną grę aktorską, klimat i muzykę. Jedyny irytujący problem dla mnie to wszystkie sceny z poprawczakiem, a w szczególności te na początku. Nie powinno ich tam w ogóle być. Bez nich film nie odniósłby żadnej straty, a nawet ba, zyskałby na głębokości. Bo nagle film zaczyna się od niepozornego księdza przyjeżdżającego busem do wioski, a dopiero przez fabułę i jego czyny domyślamy się może on nie być prawdziwym księdzem.
Koniec jest w porządku do czasu walki z tym wysokim kolesiem. Ja rozumiem, że Komasa ma tendencję do udziwnień (eg. dubstepowy sex w miasto44), ale po jakiego grzyba dorzucać zupełnie niepotrzebny wątek na sam koniec. To strzał w stopę. Zamiast tego badziewia, niech Daniela w zakładzie odwiedzi jego dziewczyna, która by potwierdziła że działał w dobrej wierze i wszyscy mieszkańcy wioski dziękują mu za służbę i dobre chęci. No i mamy słodko-kwaśne zakończenie oraz kropkę nad i a nie jakiś niedorobiony, nagły koniec. A tak niestety muszę dać ocenę 7/10. Po co tak udziwniać.
Niepotrzebny wątek? Przecież to za zabicie brata Bonusa trafił do poprawczaka, a w dodatku Pinczer podczas spowiedzi ostrzegał go przed tym. To było oczywiste, że jeśli tam wróci, to będzie między nimi starcie
Dlatego właśnie mówię że jest to wątek zupełnie niepotrzebny. Nie ma żadnego związku z główną fabułą chęci zostania księdzem czy prowadzenia służby w wiosce. To zupełnie inna bajka narzucona na siłę. Gdybyś wyciął całe intro nie byłoby potrzeby zawiązania wątku bitwą z Bonusem a za wyjaśnienie trafienia do poprawczaka mogłaby starczyć scena w konfesjonale a potem odwiedziny jego "kolegi". Dla mnie jest to znacznie lepsze rozwiązanie. Ale to oczywiście wyłącznie moja własna opinia. Zamiast scen z poprawczaka mogłyby zostać rozwinięte wątki z jego dziewczyna, wdową i sprawą karambolu.
Chociaż wtedy nie zostałoby wyjaśnione ptsd w tartaku, ale można by to jakoś zgrabnie ominąć.
"Nie ma żadnego związku z główną fabułą ..."
Może działa jako przeciwstawienie, pokazanie dwóch dróg bohatera. Albo zanurzenie w Bogu, albo w przemocy.
Ten początek był niezbędny. Pokazał gdzie trafił i skąd wyszedł (na chwilę, warunkowo do pracy), a następnie zostało to skonfrontowane z tym, co pokazał udając księdza, z tym, co co miał w sobie i kim miał potencjał zostać (czyli całkiem sensownym człowiekiem). To był ogromny kontrast i o to chodziło.
Akurat według wywiadu z prawdziwym Danielem, wiele osób z wioski wstawiło się za nim podczas rozprawy sądowej o złagodzenie wyroku, przez co dostał wyłącznie grzywnę pieniężną zamiast kilkuletniej odsiadki. Było by to więc ładne nawiązanie do oryginału.
Film nie musi, a wręcz nie powinien kopiować rzeczywistości. Reżyser miał inną (swoją) wizję, a scenariusz przecież nie miał być biografią realnego pierwowzoru postaci filmowej. W twojej interpretacji wyszłaby melodramatyczna laurka, a jest gorzki dramat, chyba mocniej wybrzmiewa.
chyba jednak nie, patrząc po ilości wpisów zdezorientowanych widzów ;)
ja już się w paru miejscach wypowiedziałam, co myślę o filmie, więc nie będę powielać