Film Boże Ciało jest tak naiwny, że nieprawdopodobna wydała mi się informacja, ze jest oparty na faktach. Poszperałem trochę w necie:

"Komasa i Pacewicz podkreślili, że "poza centralnym motywem udawania księdza - sytuacji, która zdarza się w Polsce regularnie - 'Boże Ciało' ukazuje całkowicie fikcyjne postaci i wątki". Wymieniają tu m.in. realia zakładu poprawczego, kryminalną przeszłość bohatera, konflikt spowodowany przez wypadek samochodowy, romans bohatera z miejscową dziewczyną czy jego relacje z innymi postaciami. "

https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,25341151,boze-cialo-tworcy-komentuja- kontrowersje-to-nie-jest-film.html

Tak więc z rzeczywistością "Boże ciało" nie ma zbyt wiele wspólnego.

Dlaczego uważam ten film za naiwny? Ponieważ przypadkowa osoba, która nie ma przygotowania psychologicznego poradziła sobie z traumami mieszkańców wioski. Jakie to łatwe, szkoda, że niezbyt prawdziwe.

Film ten podobno jest o tym jaki mógłby być polski Kościół, jaką rolę mogą pełnić księża w małych społecznościach. Reżyser zdaje dawać się tutaj pewne rady - księża lepiej dogadają się z parafianami, gdy się bardziej wyluzują: zaczną pali, bzykać parafianki, rzucać k...mi. Dzięki temu znajdą wspólny język np. z młodzieżą.

Nie ważne jest przygotowanie merytoryczne, chodzi o to aby mówić to co ma się w sercu a wszystko się ułoży, ale jednak do czasu, bo jest to film polski, a nie amerykański, więc musi skończyć się zle, aby mógł uchodzić za ambitny. W końcu nie jest to a szmira zza oceanu o american dream, tylko historia "oparta na faktach" , dziejąca się w kraju nazywanym Chrystusem narodów, tak więc główny bohater musi cierpieć, trzeba jakiejś "mocnej" sceny na koniec.
Scena ta jest moim, zdaniem zupełnie od czapy, zupełnie nic nie wnosi, no ale polała się krew, zobowiązanie wobec Chrystusa narodów wypełnione.

Jeżeli mam być szczery, to moim zdaniem film ten do pięt nie dorasta Parasite.