PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10044228}

Bogini Partenope

Parthenope
2024
6,8 8,2 tys. ocen
6,8 10 1 8173
6,2 34 krytyków
Bogini Partenope
powrót do forum filmu Bogini Partenope

Cudownie powolny, bogaty, wielowątkowy film o Neapolu i pięknej młodej kobiecie, która ma relację z tym miastem i która tym miastem jest.
Dla mnie najważniejsza była Partenope nie jako Neapol, a człowiek, który przez swą relację z innymi ukazuje prawdę o ludzkiej naturze.

Partenope jest oceniania przez innych pod kątem swej urody, ale ma dużo więcej do zaoferowania. Jej łagodność, miłość do ludzi, ciekawość ich historii, to cechy, które umożliwiały jej WIDZENIE innych takimi, jacy są. Miała dar dochodzenia do prawdy.
W filmie powiedziano, że są ludzie, którzy ten dar posiadają od urodzenia, dar-przekleństwo, gdyż odziera ze złudzeń. Ludzie z wiekiem lub pod wpływem przeżyć mogą nabyć tę umiejętność, chociaż dla części z nas jest to tylko utrata marzeń z młodości, wielkich planów czego to się nie osiągnie w życiu. Dla nich jest to więc tylko powolne umieranie nadziei i młodości, wielka strata. Tragiczna postać starego pisarza reprezentuje tę postawę, wycisnęły mi z oczu łzy jego słowa o uświadomieniu sobie, że minął jego czas. On, tak jak i brat Partenope, Raimondo, wybrał śmierć zamiast życia w niespełnieniu, powolną autodestrukcję. Obydwaj WIDZIELI rzeczywistość, ale skupili się na utracie, na niemożności.

Inaczej wybrał mentor Partenope, jej promotor, który również WIDZIAŁ, ale zdecydował się działać, nie poddawać się cierpieniu, tylko docenić, że może spędzić czas ze swoim synem. Potrafił dostrzec prawdziwe piękno i dlatego tak się rozumieli z bohaterką. Inaczej też działał biskup, który wykorzystywał dla swojej korzyści naiwność wiernych. On również nie miał złudzeń, był wolny, choć tę wolność wykorzystywał do mamienia innych.
Wszyscy ci trzej starzy mężczyźni dostrzegali w bohaterce więcej niż jej zniewalającą urodę. Doceniali jej inteligencję, traktowali ją na równi. Zupełnie inaczej niż młodzi mężczyźni, jej brat i przyjaciel z dzieciństwa, rozdygotani i niepewni siebie, którzy przede wszystkim pragnęli cielesnej bliskości z nią. Albo tak pewni siebie, jak bogacz z helikoptera, że nie umiejąc przyjąć odmowy, obrażali ją i sprowadzali do jej cielesności. Albo wreszcie jak szef mafii, który choć trakował ją z szacunkiem, to nie widział jej równej sobie.

Sorrentino pięknie pokazał emancypację Partenope, jej poznawanie siebie, swoich potrzeb, pragnień, swoich granic. Jej wyzwalanie się z oczekiwań innych, nawet swoich najbliższych. Jej torowanie sobie drogi do własnego zdania, do prawa do popełniania błędów, do robienia głupstw, do starzenia się, do bycia człowiekiem wreszcie, a nie pięknym obrazkiem! Jej rozmowy z aktorkami utwierdziły ją w przekonaniu, że świat blichtru, masek, powierzchowności nie jest dla niej, ona pragnęła prawdy. Sprowadzanie jej do ładnej buzi ujmowało wielkiego bogactwa jej człowieczeństwa.

Co mnie zachwyciło w filmie to jego tempo, powolne, dające czas na rozkoszowanie się przepysznymi widokami. To czułość ukazywania emocji bohaterów. Delikatność. Kontemplacja przemijania. Kontrasty młodość-starość, piękno-brzydota, kobiecość-męskość, naiwność-doświadczenie, które są stronami tego samego medalu, ukazujące jak jesteśmy do siebie wszyscy podobni.

Podobały mi się jej rozmowy z innymi, jej relacje z ludźmi. Nawet tak trudne jak kazirodcza napięta miłość z bratem, czy samotność po porzuceniu przez rodziców, ich zobojętnienie na nią po jego śmierci. Jej potrzeba, by im wynagrodzić tę stratę przez urodzenie syna, by potem porzucić ten plan i postawić na siebie, boleśnie opisuje jak zdradzamy siebie, byleby tylko zadowolić innych. Szczególnie kobiety właśnie są do tego przyuczane.

Jej relacja z promotorem, który staje się jej przybranym ojcem, jest pełna szacunku i zrozumienia, stają się sobie bliscy na gruncie przeżytych tragedii. Dwoje obolałych porzuconych ludzi, stających się dla siebie oparciem.

Jej przemiana, kiedy to żal za bratem przekształca się we wściekłość i atak na przyjaciela z dzieciństwa, oskarżenie go o śmierć Raimonda, to był trudny moment, w którym Partenope najbardziej oddaliła się od siebie. Dzięki temu jednak później miała w sobie więcej wyrozumiałości dla innych.

W rozmowach ze starym pisarzem Partenope uczy się o niemożności bycia szczęśliwym, kiedy najgorętsze pragnienia nie mogą zostać spełnione. Cóż po sławie, sukcesach zawodowych, nawet po młodości, pięknych ciałach i bogactwie, kiedy nasze umysły skupiają się na tym, czego nie można mieć.

W romansie z biskupem Partenope jest doceniania przede wszystkim za swą osobowość i inteligencję, za to, że jest partnerką do rozmowy. Była w tej sytuacji z własnej woli, w ogóle jej wybory partnerów są jej własne, myślę, że to ważne, by to dostrzec, inaczej odbiera jej się sprawczość i samostanowienie, a o tym w dużej mierze był ten film.

Podsumowując, jest to wspaniałe dzieło. I po dwóch tygodniach od obejrzenia go w kinie nadal mocno siedzi mi w głowie. A to dobry znak, że film jest wybitny. Nawet jeśli świeci golizną nie odczuwam, by mu to ujmowało bogactwa znaczeń, wątków, pięknych kadrów, mądrości.