PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10017699}
6,3 12 tys. ocen
6,3 10 1 11534
5,4 16 krytyków
Bokser
powrót do forum filmu Bokser

Oceniam film „Bokser” na 1,5 /10. To naprawdę słaby film. Naczytałem się wiadomości w mediach, że niezmiernie popularny na całym świecie, że ludziom się podoba, ale niestety to porażka. Właściwie ten film powinien dostać 0/10, ale Lubos, Woronowicz,
Chlebicka i Kulm dokonują cudów, żeby wyciągnąć ten film z dna – na co nie ma szans z powodu scenariusza – dlatego dałem 1,5 za ich wysiłek. Jest wrażenie, że scenariusz napisali siedmiolatkowie na podstawie plotek z internetu. W tym filmie jest mnóstwo kiksów, błędów, klopsów, niedociągnięć, bredni, itd. Żeby nie wiem, jak był siermiężny PRL, to ani w latach 70-ych ani 80-ych reprezentacja polskich bokserów nie jechałaby do Londynu (!?!?!) starym rozpadającym się jelczem. Litości!... Zresztą nawet w latach 80-ych to nie było już tych jelczów, tylko ikarusy. W latach 80-ych żaden Polak, a tym bardziej mieszkający w Londynie, nie powiedziałby „zajebiście”. Chronologia w tym filmie strasznie kuleje: np. niby mistrzostwa Polski są w 1985, a koleżka już mówi o igrzyskach w 1988. Ale kiedy się one zbliżają, to już o nich nic nie mówi. Igrzyska w Seulu były we wrześniu, to te „mistrzostwa Europy” (minus 8 miesięcy) musiałyby być w Boże Narodzenie? I – powiedzcie szczerze – jaki sens jest uciekać z kraju, kiedy się jest zaledwie mistrzem Polski, a ma się szanse na sukces w Mistrzostwach Europy i Igrzyskach Olimpijskich? Lepiej już zdobyć medal i dopiero wtedy uciekać. No i te „mistrzostwa Europy w Londynie”, to parodia, litości, nawet wtedy takie zawody to było mega wydarzenie, a nie bijatyka w piwnicy kurnika bez widowni. Historia z zabieraniem paszportów i ubekami jest zupełnie bez sensu: może w latach 50-ch, ale nie w 1988 roku, kiedy co drugi człowiek mógł cywilnie na normalne zaproszenie wyjechać. I jeszcze to story z wujkiem, który najpierw dostaje wyrok, odsiadkę, za ucieczkę zawodnika, a pół roku później, najnormalniej w świecie przyjeżdża na luzie do Londynu i zupełnie bezproblemowo znajduje swojego siostrzeńca. Co on, jakieś telepatyczne zdolności ma? I jakieś przywileje paszportowe? Generalnie rozwiązanie wątku z Cześkiem jest poniżej krytyki. Jędrzej nie widuje Cześka przez miesiące, a potem nagle przychodzi do niego, kiedy ten akurat właśnie co do minuty popełnił samobójstwo??? I mam uwierzyć, że w połowie lat 90-ych nikt ciała Cześka nie sprowadził do Polski, tylko pochowali go gdzieś na polu w Anglii? Naprawdę??? Ani siostra, ani siostrzeniec, nie zajęli się tą sprawą? Główny bohater nawet nie jest dziwny, ale w wielu miejscach po prostu bez sensu. Główny bohater wygląda bardziej jak Frank Zappa a nie jak bokser, bo chyba nigdy nie widziałem boksera długowłosego z prostej przyczyny (pole widzenia, klincz, zwarcie głowami, itd.). Sceny bokserskie to zupełny idiotyzm. Czy ktoś widział zawodowego boksera, który w ringu waliłby się sam pięściami po twarzy? Albo czy ktoś widział w boksie, żeby bokser dobijał leżącego na deskach? To może się zdarzyć w MMA, ale nie w boksie i do tego w walce o mistrzostwo świata. Za to groziłaby ogromna dyskwalifikacja. Zresztą ten film jest o boksie, a przez cały film nie pada ani jedno zdanie na temat kategorii wagowej, co dla takiego raczej chudego boksera byłoby ważną sprawą, bo on wydaje mi się pasować do kategorii wagowej średniej co najwyżej. I jeszcze jedna sprawa: film ma tytuł „Bokser”, dokładnie jak film z 2010 o Przemysławie Salecie. Czy autorzy scenariusza i producenci nie mogli pomyśleć o jakimś różniącym się tytule? Inna sprawa, że bohater nazywa się Jędrzej Czernecki. Nadanie tożsamości postaci w filmie to delikatna sprawa, więc u licha, dlaczego dali mu ekstremalnie rzadkie imię oraz bardzo rzadko występujące nazwisko całkiem w Polsce popularnego aktora? Postać głównego bohatera jest bardzo irytująca, bo człowiek zmienia usposobienie z sekundy na sekundę. Szczytem absurdu jest to, że zdobył tytuł mistrza świata, a następnego dnia z poobijaną twarzą wrócił na stałe do Bytomia i już tego pasa nie bronił, i nie walczył na światowych ringach? Czy naprawdę mam w to uwierzyć? I dlaczego ten facet przez rok w Londynie paraduje codziennie w czerwonym dresie z orzełkiem i wielkim napisem POLSKA? No przecież uciekł z tej Polski i nie chce w ogóle o niej rozmawiać? To wszystko się po prostu kupy nie trzyma. W napisach końcowych jest zapis o wielu sportowcach, którzy uciekli z komunistycznej Polski, żeby osiągać światowe sukcesy. Rozpoznałem na zdjęciach Kozakiewicza, Leśniaka i Rudego. Z tego co wiem, to żaden z nich nie wrócił nigdy do Polski i cały czas mieszkają w Niemczech, więc wątek powrotu jest bez sensu. W całym filmie w ogóle jest brak polskich realiów. Czy jakiś Polak powiedziałby „minęło ileś miesięcy od upadku muru berlińskiego”? No nie… może powiedziałby: minęło ileś miesięcy od okrągłego stołu lub wyborów, ale nie muru berlińskiego. Kogo w Polsce obchodzi mur berliński? W świecie, owszem, tak się mówi, ale nie w Polsce. I teraz gwóźdź programu: kto napisał tego scenariuszowego gluta? Ivan Bezmarevic, Mitja Okorn, Lucas Coleman. Dwóch cudzoziemskich anonimów i Słoweniec. To już teraz wiemy, dlaczego to jest aż taki zakalec. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.