Jaki naród takie kino. Vega jest dobrym obserwatorem i dał naszemu przaśno-buraczano-dresiarskiemu społeczeństwu to co chcą oglądać. Wstrzelił się w ich gusta i teraz święci triumfy. Można mu tylko pogratulować.
Dokładnie! A głównym powodem tego wątpliwego "triumfu" jest fakt, iż mimo, że zdecydowana większość (łącznie ze mną) krytykuje, to do kina jednak poszliśmy i bilet kupiliśmy. Jak wiadomo - w tym dziwnym kraju nieważne, jak o tobie mówią, ważne by mówili. Tylko wtedy bowiem da się na tym zarobić. Kasa na koniec dnia musi się zgadzać! Reszta nie ma żadnego znaczenia, choć w tym konkretnym przypadku mieć powinna, ponieważ reżyser tworzący takie "arcydzieło" jest jak piłkarz publicznie strzelający sobie w kolano w trakcie meczu. Czy zagra w następnym? Hmm... niewykluczone, że tak. Jak sam bowiem zauważyłeś - jaki mecz taka publiczność :)