PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=486228}

Bulwar odkupienia

Salvation Boulevard
5,5 2 347
ocen
5,5 10 1 2347
Bulwar odkupienia
powrót do forum filmu Bulwar odkupienia

Jest kilka naprawdę dobrych scen w Bulwarze Odkupienia. Np. scena podpalenia. I to hasło "Gdy śledzisz kaznodzieję, w końcu trafisz na coś ciekawego" :) Sama scena postrzału też bardzo dobra.

Ktoś gdzieś na internecie napisał "ten film obnaża obłudę kościoła". Moim zdaniem był to ktoś po prostu bardzo skłócony z kościołem. Tak naprawdę film obnaża obłudę ludzką w ogóle. Pokazuje wiele charakterystycznych zachowań, właściwych dla hermetycznie zamkniętych grup, przekonanych jedyne o słuszności własnych racji ("Kto nie jest z nami, jest przeciw nam").

Natomiast bawi mnie, gdy ludzie mówią "Kościół to mafia. Manipuluje Wami". Takie podejście do religii (jakiejkolwiek) jest naprawdę poważną oznaką słabości. Czemu tak uważam? Bo nigdzie indziej człowiek nie ma takiej swobody wyboru jak w sprawie chodzenia lub nie chodzenia do kościoła. Nikt mnie nie zmusza. Jak nie chcę, nie chodzę (nie dotyczy sekt).

Nie ma takiej swobody ani przy płaceniu podatków (jest przymus płacenia), ani w kwestii tego czego się uczy w szkole (treść podręczników i programów nauczania jest w zasadzie niekontrolowalna, a światek naukowo-dydaktyczny z najwyższymi profesorami włącznie, jest tak naprawdę zamknięty na ludzi myślących odmiennie i nowatorsko (wiem, bo się otarłem)). Nie ma swobody nawet w kwestii jak ma wyglądać mój dom (jak wygląda oryginalnie, to ludzie się śmieją). Można by jeszcze wiele przykładów...

Co ciekawe, człowiek jako jednostka, najmniej do powiedzenia ma w dziedzinie, której niemal nie zauważa: - w życiu społecznym. Tutaj albo się dostosujemy do reguł albo jesteśmy natychmiast odrzucani na margines. Najjaskrawszą sferą, gdzie to widać, jest tzw. zjawisko mobingu - gdy jesteś inny od grupy, grupa cię odrzuci i napiętnuje, nawet jeśli w ogóle jej nie zagrażasz. .

Nie zrozumcie mnie źle, szanuję ludzi, którzy nie lubią kościoła i ich prawo do własnego zdania. Uważam jednak, że kościół sam w sobie jest nieszkodliwy. Prawdziwy „wróg” mnipulujący nami praktycznie w każdej dziedzinie życia, czai się gdzie indziej. Nie, wcale nie mam na myśli słynnego „szatana”. Po prostu rozejrzyjcie się dookoła, a zrozumiecie.

Sony_West

Nie obraź się, ale to co napisałeś to bzdury. A najgorsze w tym jest to, że piszesz o czymś na czym się znasz, sugerując czytającemu, że się znasz.

Napisano dziesiątki artykułów w gazetach jakie problemy mieli (i ciągle mają) rodzice będący ateistami i uczniowie nie chcący uczęszczać na lekcje religii. To jest sekta katolicka. Często członkami tej sekty (Kościoła Katolickiego) są nauczyciele dyskryminujący w szkole uczniów niereligijnych/ateistów.

Dyrektorki szkół na ogół wiodą w tym prym. Lekcje religii wrzucają uczniom w środek zajęć - a powinny być (zgodnie z zaleceniami kuratoriów i Ministerstwa Edukacji) na końcu lub jako pierwsze, by uczeń nie uczęszczający na te zajęcia nie musiał niepotrzebnie czekać godzinę lekcyjną na kolejną lekcję. Mógłby albo dłużej pospać, albo wcześniej iść do domu. Ale zmowa z księżmi - wiadomo sekta. Czy też słowo "mafia" lepiej oddaje te relacje w tej sytuacji.

Pamiętam czasy, gdy ja chodziłem do szkoły podstawowej. Lekcje religii były w salkach katechetycznych (lata '80). Nie uczęszczałem na lekcje religii (były bezpośrednio po zajęciach w szkole) - wolałem iść do domu. Zakonnica prowadząca religię instruowała uczniów z mojej klasy by mnie zmuszali do chodzenia. Byłem straszony wiązaniem i przyprowadzeniem siłą jeśli nie przyjdę z "własnej woli". Ładna mi własna wola...

Obecnie, pomimo dużego postępu laicyzacji (Kościół Katolicki silnie z nią walczy), presja w szkołach na chodzenie do kościoła i na religię ciągle niestety jest duża. Trudno mówić o swobodzie niechodzenia. Być może masz to szczęście, że tej presji nie doświadczasz. Ale to jest naprawdę szczęście. Pozwolić tylko religiom zawładnąć bardziej naszą sferą publiczną i musielibyśmy tańczyć jak nam zagrają. Religie ciągle niestety mają olbrzymi negatywny wpływ na społeczeństwo w Polsce.

Jak czytam teksty typu "kościół jest nieszkodliwy" i mam w pamięci ile krzywd wyrządził mi i innym ludziom i dzieciom (gwałty, pedofilie, oszustwa, malwersacje, okradanie państwa i obywateli), to nie mogę wprost uwierzyć, że ktoś jest aż tak ślepy na działania tej instytucji.

ocenił(a) film na 6
krzysyek

To Ty się "nie obraź" ale sam piszesz głupoty. Największą jest to, że zakładasz, że się "nie znam" a Ty oczywiście "się znasz". Dziecinne podejście. I jak z Tobą rozmawiać?

Ja nigdy nie zetknąłem się z dyskryminacją, o której piszesz. A chodziłem do szkoły, w której uczyło się ok. 2000 uczniów. Wielu (w tym kilku moich kumpli) nie chodziło na religię. Naprawdę nikt im nie robił problemu (wiedziałbym o tym).

Jeśli to co piszesz, jest prawdą, to trzeba było to zgłosić do dyrekcji, ze macie katechetkę wariatkę. Zrobić z tą zakonnicą porządek, ale nie skreślać połowy ludzkości (nazywając ich sektą) bo twoja katechetka okazała się nie w porządku. Nie sądzisz że to nie fair?

Sony_West

Odnośnie przykładu z zakonnicą. Widać jesteś młodym człowiekiem i nie pamiętasz czasów PRLu. Wówczas religia NIE BYŁA nauczana w szkołach. Przecież napisałem, we wcześniejszym poście, że była nauczana w salkach katechetycznych. Przeczytaj moją poprzednią wypowiedź, do której się odnosisz, jeszcze raz. Widać bardzo wiele informacji Ci umyka. Być może stąd takie niedoinformowanie z Twojej strony w tym temacie.

Wówczas religia nie miała nic wspólnego ze szkołą. Więc dyrektor szkoły nic do zakonnicy nie miał. Funkcjonariusze Kościoła Katolickiego nie byli pracownikami szkół. To była prywatna sprawa ucznia z jakimi oszołomami religijnymi się zadaje. Przykład ten miał pokazać, ze funkcjonariusze Kościoła Katolickiego wywierali presję nawet wówczas, gdy nie mieli tak silnego umocowania prawnego jak obecnie, a wręcz państwo patrzyło nieprzychylnie na tę organizację religijną. Pomimo to niechodzenie na religię nawet wtedy było trudne.

Jedyne do kogo mógłbym się poskarżyć, to proboszcz. Ale wyobrażasz to sobie? Skarżę się, do proboszcza, że zakonnica mnie zmusza do chodzenia na religię! To tak jakby się skarżyć w Urzędzie Podatkowym, że państwo zmusza mnie do płacenia podatków. Poza tym proboszczowie wówczas byli bardzo opryskliwi, mieli duże uznanie społeczne i chodzili dumni jak pawie. Najwyżej co bym od niego usłyszał to niezły opiernicz i stek obelg o komuchach i niewiernych, a zakonnica zamiast nagany dostała by pochwałę.

Sony_West

No cóż żyjesz w odizolowanym świecie. Jakby nie w Polsce. Być może masz zamknięte oczy i zatkane uszy i dlatego takie herezje piszesz. Więc aby na przyszłość takich bzdur nie pisać poczytaj jak to bywa w Polskich szkołach i się doinformuj:

tnij. org/qpfa
tnij. org/qpfb
tnij. org/qpfc
tnij. org/qpfd
tnij. org/qpfe
tnij. com/GoR3r

To tylko kilka artykułów - pierwszych z brzegu - pokazujących, że problem istnieje.

P.S. Filmweb blokuje dodawanie linków (ze względu na spam), więc w adresie po kropce wstawiono spację, by ominąć blokadę.

ocenił(a) film na 6
krzysyek

Chłopie, nawet nie wiesz, z kim rozmawiasz, a co chwilę rzucasz frazesy, ze jestem "niedoinformowany", "piszę bzdury" czy też że żyję "w odizolowanym świecie" itp. Najwyraźniej jesteś tak przekonany o własnej racji, że cokolwiek bym nie napisał, rozmowa z Tobą nie będzie miała najmniejszego sensu.
Prywatnie musisz być bardzo zakompleksionym człowiekiem...


Sony_West

Co najśmieszniejsze obaj macie racje tyle że stoicie oparci plecami i każdy widzi swój kawałek rzeczywistości a pomijając niepotrzebne obelgi do oponenta wasza dyskusja jest całkiem pouczająca tylko po co te zacietrzewienie .
Pozdrawiam

Sony_West

No tak.. nie warto rozmawiać bo masz inne poglądy niż Twój oponent.. jakie to typowe dla katolików..

ocenił(a) film na 6
jaromyre

Nie przesadzaj. Po prostu nie lubię rozmawiać z kimś, kto rzuca co chwilę wspomnianymi wyżej frazesami.

krzysyek

Masz rację Sony_West, wielu ludzi mieniących się tolerancyjnymi nie rozumie w ogóle tego pojęcia - mówiąc o tolerancji chcą akceptacji, jednocześnie nie akceptując stanowiska strony przeciwnej (np. działacze LGBT wobec kościołów chrześcijańskich).

Ostatecznie wychodzi na to, że liczy się mądrość i potraktowanie drugiego człowieka tak jak sami chcielibyśmy być przez niego potraktowani.

Pozdrawiam

faello

Coś Ci się pomieszało w logicznym myśleniu. Poza tym nie znasz nawet pojęcia, którym szafujesz.

Tolerancja - postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na praktykowanie sposobu życia, którego zdecydowanie nie aprobujemy, a więc zgody na to, aby zbiorowość, której jesteśmy członkami, była wewnętrznie zróżnicowana pod istotnymi dla nas względami.
Tolerancja oznacza rezygnację z przymusu jako środka wpływania na postawy innych ludzi. Wyjątkami są jedynie sytuacje, w których owe postawy zagrażają bezpieczeństwu osób oraz ich mienia (tolerancja nie rozciąga się więc np. na zabójców, gwałcicieli czy złodziei). - cytat z Encyklopedii PWN.

Więc, tolerancja to zgoda (akceptacja) dla odmiennych zachowań. Natomiast nie jest brakiem tolerancji niezgoda na próbę ograniczania czyichś wolności, na brak tolerancji innych wobec nas.

Dla przykładu tolerancją (wzajemną) jest sytuacja, gdy katolik i prawosławny wzajemnie akceptują swoje odmienne praktyki religijne i praktykowane sposoby życia.

Jednak jeśli prawosławny będzie tolerował (akceptował) praktyki religijne i styl życia katolika, natomiast katolik się nie odwdzięczy tym samym; lecz będzie się domagał by prawosławny zaakceptował "stanowisko strony przeciwnej" tj. Kościoła Katolickiego, to jest to tolerancja tylko jednostronna. Ze strony Katolika niestety nie ma tutaj tolerancji.

Mówiąc o tolerancji nie możemy mówić, że jesteśmy tolerancyjni, a jednocześnie domagamy się zmiany stanowiska niby tolerowanej przez nas postawy na inną, którą bardziej tolerujemy. Domaganie się by "tolerowani" przez nas zaakceptowali nasze stanowisko (a porzucili swoje) zaprzecza naszej tolerancji, bo neguje naszą zgodę na taką odmienność (bowiem tolerancja = zgoda).

Nie można zarzucać komuś braku tolerancji, bo nie zgadza się na zmianę poglądów, której się od niego domagamy. To nie jest tolerancja! Tolerancja to akceptacja tych odmiennych poglądów, ale nie przyjmowanie ich jako swoje własne. Więc podane w przykładzie przez Ciebie środowiska LGBT jak najbardziej są tolerancyjne, bowiem np. akceptują, że Katolicy poszczą, nie uprawiają seksu przed ślubem, ich kaznodzieje mają celibat, twierdzą, że piją na rytualnych ceremoniach religijnych zwanych "mszami" krew Jezusa i zjadają jego ciało. Nic do tego nie mają i nie domagają się zmiany tych dziwnych zachowań i poglądów.

Więc niech Katolicy nie domagają się zmiany poglądów i zachowań innych ludzi na "katolickie", wówczas to będzie objaw tolerancji Katolików.

krzysyek

Wrzuciłeś definicję słownikową potwierdzającą to co napisałem, a imputujesz mi, że się mylę - w dodatku piszesz po tym jeszcze coś takiego:

"Tolerancja to akceptacja tych odmiennych poglądów, ale nie przyjmowanie ich jako swoje własne."

Tymczasem w przytoczonej przez Ciebie definicji...

"(...)postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy,(...) oraz na praktykowanie sposobu życia, którego ZDECYDOWANIE NIE APROBUJEMY."

Co obrazuje, że nie rozumiesz tego co sam przytaczasz jako argument.

Co do reszty, to polemizujesz z własnymi domysłami, bo nie sprecyzowałem co miałem na myśli, a chodziło mi o wyśmiewanie i obrażanie religii i jej wyznawców jako takich przez aktywistów LGBT, co uważam za jawną hipokryzję biorąc pod uwagę ich działalność.

Na Twoją wypowiedź (z którą zresztą się nie zgadzam) odpowiedziałem przypadkowo, chciałem bezpośrednio odpisać Sony_Westowi, ale skoro naprawdę chcesz, to proszę bardzo, przykład:

Toleruję wszystkich ludzi, ale nie akceptuję np idei posiadania wieloosobowej rodziny przy braku odpowiednich na jej utrzymanie dochodów - osobiście uważam to za głupie i nigdy nie zdecydowałbym się na takie życie, akceptuję jednak fakt, że takie osoby są i będą wśród ludzi - czy moja negatywna ocena tego typu rodzin powoduje, że jestem osobą nietolerancyjną?

Nie.

Nietolerancyjny byłbym tylko i wyłącznie wtedy gdy moja negatywna ocena wpłynęła na mój stosunek do tych ludzi w stopniu w którym granica tolerancji została przekroczona - gdybym obraził taką osobę, stosował wobec niej ostracyzm społeczny albo w inny sposób wpłynął swoim zachowaniem umyślnie lub nie na jej samopoczucie z tego tytułu, a takich rzeczy nie robię.

Czy jednak mam prawo uważać, że mój styl życia jest z tego czy innego powodu lepszy? Oczywiście, że tak, w końcu żyję tak jak żyję, a nie inaczej. O ile więc ktoś może tolerować homoseksualizm, to nie można od danej osoby wymagać akceptacji samego stylu życia jako takiego, tylko fakt jego występowania i dokładnie to stoi w tej definicji którą tak starałeś się mnie oświecić - tolerancja na dane zachowanie owszem, zgoda z tym zachowaniem i z osobami które zachowują się nie zgodnie z moimi przekonaniami - nie. Sorry, nie uważam żeby ich styl życia był godny naśladowania, ale skoro im to pasuje, to niech sobie żyją.

Innymi słowy homoseksualiści mogą chcieć aby inni akceptowali ich styl życia, ale nie mają prawa się tego domagać bo wchodzi to w sferę praw innych ludzi i tego co uważają za słuszne - mają natomiast prawo do tego, aby inni akceptowali fakt ich funkcjonowania w społeczeństwie równorzędnie z innymi ludźmi i na tym właśnie polega tolerancja kolego.

faello

Być może mi się tylko wydaje, ale albo starałeś się napisać początek swego posta niejasno, albo... nie masz umiejętności jasnego wyrażania swych myśli.

""Tolerancja to akceptacja tych odmiennych poglądów, ale nie przyjmowanie ich jako swoje własne."

Tymczasem w przytoczonej przez Ciebie definicji...

"(...)postawa zgody na wyznawanie i głoszenie poglądów, z którymi się nie zgadzamy,(...) oraz na praktykowanie sposobu życia, którego ZDECYDOWANIE NIE APROBUJEMY."

Co obrazuje, że nie rozumiesz tego co sam przytaczasz jako argument."

Nie rozumiem co masz na myśli i co Ci konkretnie chodzi. I obawiam się nikt tego nie pojmuje. Chodzi Ci o to zdanie: "Tolerancja to akceptacja tych odmiennych poglądów, ale nie przyjmowanie ich jako swoje własne."? A co w nim nie tak racz mi wskazać jasno i klarownie - miast kluczyć i robić uniki.

"(...) nie sprecyzowałem co miałem na myśli, a chodziło mi o wyśmiewanie i obrażanie religii i jej wyznawców jako takich przez aktywistów LGBT, co uważam za jawną hipokryzję biorąc pod uwagę ich działalność."

Też że porównanie wynalazłeś. Kościół katolicki OFICJALNIE neguje związki gejów i lesbijek walcząc aktywnie o niedopuszczenie ich zawierania określając je mianem grzechu ciężkiego (co w tej religii oznacza coś bardzo złego, godnego potępienia, niemożliwego do zaakceptowania), natomiast jeśli nawet jakiś człowiek sympatyk bądź członek LGBT krytykuje prywatnie religię katolicką, to robi to prywatnie. Co najważniejsze z całą pewnością nie walczy by państwo tej religii zabroniło wyznawać. To miejsca nie ma jak w przypadku walki KK o zakaz tworzenia związków homoseksualnych. Więc Twoje porównanie ma się tu jak zwykle NIJAK. Wychodzi na to, że jesteś mistrzem błędnych porównań.

Pod koniec trochę się rozpisałeś, niepotrzebnie lawirowałeś i polałeś wodę, ale niech Ci będzie. Poniekąd jako taki sens teraz to już ma i nie będę roztrząsał spraw językowych, gdy stwierdzasz ostatecznie, że "mają natomiast prawo [homoseksualiści] do tego, aby inni akceptowali fakt ich funkcjonowania w społeczeństwie równorzędnie z innymi ludźmi". Brawo Ci za to :).

krzysyek

Krótko, bo mam mało cierpliwości do ludzi, którzy udają w internecie lotnych.

Tolerancja to nie jest "akceptacja dla cudzych poglądów" tylko akceptacja na ich występowanie.

Akceptacja na występowanie czegoś nie oznacza zaakceptowania istoty tego czegoś.

Mam nadzieję, że wystarczająco łopatologicznie.

faello

Cytat: "Tolerancja to nie jest "akceptacja dla cudzych poglądów" tylko akceptacja na ich występowanie. [Jak powszechnie wiadomo: Kościół Katolicki występowania związków homoseksualnych nie akceptuje i robi wszystko by je prawnie zakazać - mój przypis].

Akceptacja na występowanie czegoś nie oznacza zaakceptowania istoty tego czegoś."
Koniec cytatu.

Tak, teraz piszesz w miarę z sensem. Z tym, że "akceptacja dla cudzych poglądów" nie oznacza przecież utożsamiania się z nimi, lecz jedynie akceptację dla nich, dopuszczenia faktu, że ktoś może mieć inne poglądy, choćby były zupełnie odmienne od naszych.

krzysyek

Wyrażenie "akceptacja dla cudzych poglądów" jest szersze niż "akceptacja na występowanie cudzych poglądów",

Wyraźnie zresztą wcześniej napisałeś, że "Tolerancja to akceptacja tych odmiennych poglądów, ale nie przyjmowanie ich jako swoje własne", o czym więc tu rozmawiamy...

Poza tym generalizujesz. co powoduje, że wyglądasz w dyskusji na takiego standardowego gnostyka z drugiej strony barykady o fanatycznym zacięciu. Cały kościół katolicki jest zły i metaforycznie ciemięży ludzi, dobrzy homoseksualiści posuwają się tylko do prywatnej krytyki (oczywista bzdura...) itd. Istnieje prawdopodobieństwo, że całą rodzinką masz przy niedzielnych obiadkach ubaw z żartów na poziomie Kazimiery Szczuki i zaczytujesz się w materiałach z racjonalista.pl.

Chcesz dyskutować o ciasnych umysłach, to sam otwórz swój własny. Jak Ci już przejdzie moda na krytykowanie religii i klepanie po plecach hejterów z drugiej strony barykady, poczytaj trochę o agnostycyzmie, staraj się być obiektywny, wycisz umysł. Najważniejsze to być w społeczeństwie wartościową jednostką i nie doprowadzać do dominacji skrajności w moralnym bądź politycznym dyskursie, co oznacza że nie ma tam ani miejsca dla ojca Rydzyka ani dla posłów których największym osiągnięciem w życiu jest ich homoseksualizm (vide Biedroń).

Całe to prztykanie się moralistów w sutannach z dziećmi tęczy to trzeciorzędny temat.

Pozdrawiam

Sony_West

Ty i Kolega krzysiek, jesteście sami dowodami na "Ja mam racje", ale taki jest człowiek że ma różne zdanie, jest też pewien porcent ludzi którzy potrafią zrozumieć drugą stronę i nawet zgodzić się z jej zdaniem, są również tacy co nie zgadzają się z drugą stroną, ale przyjmują do wiadomości że ktoś ma inne zdanie.
A co do religii to jest ona niezbędna, ponieważ jako jedyny "nauczyciel" potrafi godzić ludzi, jeżeli chodzi o kwestie finansowe (mafia, życie w luksusie duchownych itp) to akurat to jest pikuś w porównaniu z tym co wyprawiają "magnaci" oraz ludzie u władzy...

UPADLY_WIDZ

Religia jest zdecydowanie zbędna. Religia nie godzi, lecz poróżnia ludzi (wojny i konflikty na tle religijnym były częste w historii i są częste obecnie). Konflikty religijne są częste nie tylko na skalę międzynarodową ale i lokalną. Nawet sąsiedzi miewają konflikty na tle właśnie religii. Bo ten jest moherem, a drugi nie. I już jadą po sobie, że ten żydo-komuch głosował na lewicę, a ten moher na jakąś partię popieraną przez Rydza (duchowny katolicki). Tak, to wszystko ogniskuje religia właśnie.

Ponadto religia hamuje postęp ludzkości (zarówno naukowy, jak i społeczny - często hołubiąc negatywne zachowania w imię tradycji). Wiele by wymieniać...

Twoje tłumaczenie kleru, że (Twoim zdaniem) przekręty kaznodziei nie są tak gigantyczne jak być może niektórych magnatów lub ludzi u władzy jest infantylne i żałosne. Czyli kler (zwłaszcza katolicki) m.in. okrada budżety państw, robi machlojki finansowe na wielką skalę (w tym z udziałem mafii - Włochy), ale to jest według Ciebie mniejsze zło i musi istnieć, bo inni są w stanie ukraść jeszcze więcej od katolickiego kleru?

A czy musi być w ogóle takie zło? Według Twego chorego postrzegania świata musi! W imię takiego widzenia świata możemy każdego złodziejaszka nawet usprawiedliwiać, bo co on to ukradł jedynie rentę jakiejś staruszce, czy kable miedziane z trakcji kolejowej? To pikuś w porównaniu do przekrętów większych! Niestety takie absurdalne tłumaczenie przekrętów i innych przestępstw kleru jest częste u moherów broniących kleru wszelakimi argumentami, nawet tymi najbardziej absurdalnymi.

ocenił(a) film na 6
krzysyek

Z tymi konfliktami, zwłaszcza w skali lokalnej, w pełni się z Tobą zgadzam. Sam mógłbym wskazać wiele przykładów z własnego otoczenia.

Natomiast zejdź z Upadłego, bo pisanie, że jego obraz świata jest "chory" to zdrowa przesada. Nie napisał nic głupiego.

Czy religia hamuje postęp? Nie sądzę. Oprócz Chrześcijaństwa, Islamu czy Buddyzmy mamy na świecie setki mniejszych religii a postęp przecież i tak się dokonuje. Jeśli już ktoś hamuje postęp, to lobbyści wielkich koncernów, którzy blokują nowe rozwiązania, aby nie zagroziły pozycji rynkowej ich pracodawców. Nie mam niezbitych dowodów na jakieś dobre przykłady, ale np. wiele się mówi o tym, że już dawno mogliśmy mieć wysokowydajne silniki hybrydowe lub tez samochody elektryczne, gdyby nie lobby naftowe, które rządzi rynkiem...

Ale odbijam od tematu. Religia to nie tylko "klepanie pacierza" i rzucanie na tacę. To też jakiś kodeks etyczny. Gdyby nie religia, co mogłoby nim być? A przecież i sama nauka potrzebuje kodeksu etycznego. I w tym momencie nasuwa mi się wniosek, że religia - nie tylko, jako kodeks etyczny, ale też motywator do czynienia dobra - istnieje w symbiozie z postępem. Dobrze rozumiana i wykorzystana we właściwy sposób, może być motorem rozwoju. Ostatecznie wszystko i tak zależy od człowieka i jego chęci. Ale nie warto przekreślać religii. Nie bronię tutaj księży, tylko systemu wartości, który uważam za sensowny.

PS: co do księży (przynajmniej niektórych) - jest bajzel, z którym ktoś powinien zrobić w końcu porządek

Sony_West

Po pierwsze nietrudno zauważyć i nabrać podejrzeń, że Ty i Upadly_Widz to ta sama osoba. Ale mniejsza o to.

Buddyzm to nie religia. Ale też mniejsza o to. ;)

Kodeksy etyczne różnych religii doprowadziły do śmierci miliony ludzi. Jeśli nie w wojnach o podłożu religijnym (ostatnio w Europie (niby na takim cywilizowanym kontynencie) Chrześcijanie masowo wytłukli około 8 tysięcy muzułmanów (mężczyzn i chłopców w Srebrenicy), co stanowi największe ludobójstwo w Europie od czasów szalonego Hitlera i II wojny Światowej), to poprzez sianie ciemnoty i zabobonu w społeczeństwie (np. katolicyzm lubi głosić, że prezerwatywy zabijają, trują a przynajmniej oślepiają i w ogóle nie działają. Ponadto organizacja ta chce ich zakazania i zabrania ich stosowania swej religijnej ciemnocie, co doprowadza do masowych zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową).

Muzułmanie nie lepsi w religijnym ogłupieniu. Ich religijna głupota poraża chyba jeszcze mocniej w lęku przed przyjemnością z seksu (katolicy też seksu dla przyjemności nie tolerują. To grzech, a czerpanie z niego przyjemności poniża człowieka do zwierzęcia). Aby kobieta nie czuła tej grzesznej przyjemności, to już w wieku niemowlęcym wycinają im łechtaczki. A że robią to sposobami domowymi, to mnóstwo dziewczynek umiera w bólu i i cierpieniu w wyniku zakażeń dość poważnych ran. Głupot religijnych odbierających ludziom życie można wymieniać wiele.

Religia to jest motywator, ale do czynienia zła, do propagowania idiotycznych i agresywnych zachowań i ograniczania postępu ludzkości.

Np. olbrzymią szansą ludzkości są embrionalne komórki macierzyste (ESC). Przy pomocy ESC i somatycznych komórek macierzystych najprawdopodobniej uleczalne będą: Rak, cukrzyca typu 1, choroba Parkinsona, pląsawica Huntingtona, celiakia, niewydolność serca, uszkodzenia mięśni i wiele innych chorób. Ale mohery mają jakieś swoje religijne odchyły i nawijają bzdury o jakiejś duszy w embrionie! No i kurde naukowiec ateista, mający religijne dyrdymały w dalekim poważaniu nie może robić badań ratujących życie miliony osób chorych choćby na raka, bo moher mu się w...trynia ze swoimi religijnymi paranojami.

ocenił(a) film na 6
krzysyek

Że Buddyzm, to nie religia, to fakt. To filozofia. Jednak zachowuje się dokładnie jak religia. Istnieją przecież klasztory, często bardzo ortodoksyjne, istnieje pojęcie nieba, piekła i samsary (co akurat dla mnie jest rodzajem ogłupiania wyznawców). Choćby na Syberii (a wszyscy myślą, że głównie, że Chiny, Korea). Tymczasem zobacz, jak zareagowały środowiska buddyjskie, gdy Cejrowski powiedział, że Buddyzm to nie religia! Jakie się podniosło oburzenie! Ale schodzimy z tematu.

Widzisz. Mówisz, że religia to narzędzie czynienia zła. Powiedz, jako ateista, ile dobra wyrządziłeś w swoim życiu, po zostaniu ateistą? Więcej, niż inni ludzie?

Skoro mohery (czemu to określenie odnosisz to wszystkich katolików?) są ciemne to jak nazwać człowieka, który "bez trudu zauważył, że" Ja i Upadły_Widz... Zapewniam Cię, że to dwie różne. Jeżeli na w ten sposób tworzonych "podejrzeniach" opierasz swoją wiedzę i dyskusję, to jest bardzo niedobrze.

Sony_West

"Natomiast zejdź z Upadłego, bo pisanie, że jego obraz świata jest "chory" to zdrowa przesada. Nie napisał nic głupiego."

Jak można bronić tak głupiej tezy głoszonej przez Upadłego_Widza? (Twierdzi on, że przekręty kleru to pikuś w porównaniu do przekrętów innych magnatów, dlatego też należy je zaakceptować i ich krytyka nie ma sensu). Stąd wynikło moje podejrzenie o obronie przez Ciebie swej własnej idiotycznej tezy, ale pod innym nickiem. Bo któż inny mógłby czegoś tak absurdalnego bronić, jak nie sam jej głosiciel?

Jako ateista jestem świadom i doskonale widzę, jak wiele zła nie czynię w imię religii. Dzięki czemu jeśli nawet nie uczyniłem dużo dobra (a jestem osobą skromną i nie lubię chwalić się, że pomagam innym bez względu na ich poglądy (a mam znajomych wśród Katolików i nawet wśród Świadków Jehowy), to nie krzywdzę ludzi tak jak czynią to osoby religijne (choćby ze względu na wyznanie czy orientację seksualną bliźniego). A jak wiele zła czynią religijne osoby już troszkę Ci naświetliłem.

ocenił(a) film na 4
Sony_West

Przeczytałem po latach Waszą dyskusję i uważam, że jesteś w niej bezapelacyjnym zwycięzcą: Ty piszesz o problemie, ten ktoś piszę o Tobie, Ty starasz się rozumieć, ten ktoś już wie na pewno, Ty prezentujesz wyważone sądy, ten ktoś jest natchnionym kaznodzieją ateizmu. Z zacietrzewionymi nie warto rozmawiać. Pozdrowienia po 9 latach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones