Dawno już nie było recenzji, a że nowe Transformers nie dawno wyszło, więc czemu nie?

,,Bumblebee" to tak jakby najnowszy film z serii ,,Transformers", która nie miała ostatnio lekko. Od czasu ,,Zemsty Upadłych" z 2009 roku te seria schodziła cały czas w dół. Może oprócz ,,Wieku Zagłady" z 2014, który był troszeczkę lepszy, jednakże ,,Ostatni Rycerz" - to nie powinno się zdarzyć. No I niestety za to wszystko odpowiadał Michael Bay, który tak jakby zniszczył te uniwersum. Jednakże taki dobry człowiek Travis Knight , który nakręcił takie filmy jak ,,Kubo I Dwie Struny" i nie zrobił kolejnej prawie 3 - godzinnej części, tylko pomyślał z głową I stworzył spin - offa, a w roli głównej najukochańszy autobot - Bumblebee.

Film generalnie opowiada historię już dorosłej dziewczyny, Charlie, która przez przypadek znajduje żółtego garbusa na złomowisku. W ten sposób zaprzyjaźnia się z Bumblebee, który jeszcze w między czasie ma coś do załatwienia, ale o tym nie będe mówił, no bo byłby spojler. W każdym bądź razie od razu urzekła mnie ta relacja. Charlie, która jest już dorosła i według mnie, najlepszy autobot to para doskonała. Każdy siebie dopełniał, ta ,,chemia" pomiędzy nimi była fantastyczna. Również ciekawie poprowadzono ten wątek, chwilami się rozłaził, ale generalnie wyszło bardzo dobrze. To też zawierało piękne przesłanie o prawdziwej przyjaźni. Pomiędzy człowiekiem a maszyną.

Również cały kontekst, fabuła była bardzo dobrze zrealizowana. Reżyser chyba wziął sobie głęboko do serca, że ta seria ,,Transformes" upadła na dno I teraz musi się z niego odbić. Niesamowicie przeniósł nas do tego świata lat 80 I na seansie można było wyłapać takie ,,smaczki" z z tamtych lat, więc nawet dorośli będą się dobrze bawić. Chodzi mi jednak o to, że narracja została poprowadzona właściwie, gdyż pod końcówkę nie wiedziałem za bardzo co się dzieje, ale wy możecie odczuwać co innego. Generalnie, film ten miał ,,ręce I nogi", nie zanudzał i nie był długi.

Aktorsko, tutaj jest bardzo dobre. Nie mamy takiego drewna jak w piątej części, tylko Hailee Steinfeld, która była wspaniała w roli Charlie. Urzekła mnie swoją osobowością, charyzmą, no I tym, że chciało jej się grać. Zaskoczył mnie również John Cena, który zazwyczaj kojarzy mi się z głupimi komediami pokroju ,,Strażnicy Cnoty" z ubiegłego roku, ale tuta nawet mu dobrze wyszło. Oczywiście nie powiem, że zagrał jakoś wybitnie, genialnie, ale to może być jego nowym początkiem do takiej poważnej kariery aktorskiej.

Co do scenariusza to nie był jakiś wybitny, ale był dobry. Nie był zbyt skomplikowany, po prostu był prosty, ale to właśnie dobrze w takich typach produkcji, ponieważ zazwyczaj w takich filmach twórcy skupiają się tylko na efektach specjalnych, technice, jednakże tutaj było nieco inaczej. Twórcy nie chcieli nas zostawić, tylko z strzelankami i bitwami na śmierć I życie, ale również z głębszym poczuciem refleksji. Ten film ujął mnie jeszcze bardzo ważną rzeczą - efektami technicznymi oraz efektami specjalnymi. Po pierwsze, scenografia była przepiękna, zdjęcia zostały wykonane bardzo, ale to bardzo dobrze. Zarówno muzyka była wręcz idealna to tak samo montaż nie raził w oczy. Co do efektów specjalnych to ta seria pod tym względem wróciła na dobre tory, (nie było zawsze aż takiej tragedii, ale jednak czegoś mi zawsze brakowało). Zaskoczyła mnie również forma, niektóre sceny były wręcz do przewidzenia, ale niektóre były nieco inne, według mnie.

Dla mnie jest to nowe otwarcie serii, która nie co podupadła, ale jeśli tacy reżyserzy będą brać się za kolejne części czy spin - offy, to ta seria powstanie. ,,Bumblebee" dostaje ode mnie 7 / 10. Jak na początek, jest to bardzo dobry wynik I jestem ciekaw jak to się rozwinie. To by było na tyle I do zobaczenia.