Lata 80-te również w temacie kina nie znają litości. Dużo, więcej i jeszcze więcej. Ot jesteśmy świadkami małego dziennikarskiego dramatu muskającego po problemach sumienia i etyki ogólnie pojętej. Mniejsza z tym! Do rzeczy! Ociekające seksem ciało Jamie Lee Curtis i jej jakże ekspresywny aerobik + dynamika samej postaci. Travolta jeszcze młody, jego specyficzny akcent + nabrzmiały talent, niekoniecznie aktorski [jest tam taka scena, oj jest]. Muzyka to oczywiście pop beat ala 80s. Jak tu nie kochać kicz?