PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=473563}

Była sobie dziewczyna

An Education
2009
7,1 69 tys. ocen
7,1 10 1 69493
6,8 39 krytyków
Była sobie dziewczyna
powrót do forum filmu Była sobie dziewczyna

Koniec filmu

ocenił(a) film na 6

Bardzo rozczarowało mnie zakończenie filmu. Oczekiwałam czegoś więcej. Podczas oglądania
filmu już -już miałam uczucie, że to musi być coś bardzo dobrego, ale koniec był jak kubeł zimnej
wody. Bardzo banalny, a nawet durny. Niestety zmieniło to moją opinie i film nie pozostawił po
sobie dobrego wrażenia. A szkoda, mógł być jednym z ulubionych.

ocenił(a) film na 8
Jagenka

A nie jest przypadkiem inaczej, zasłużony koniec dla nierealnej bajki?? W końcu to bohaterka odnosi, w pewnym sensie, zwycięstwo a tytuł filmu urzeczywistnia się w zakończeniu.

ocenił(a) film na 6
KiziorEx

Nie za bardzo. W końcu ten mężczyzna był jej pierwszą miłością, a po dowiedzeniu się prawdy o nim ona troszkę popłakała, posiedziała smutna, a nagle potem wróciła do szkoły jakby nigdy nic, zdała egzaminy i spotkała nowego chłopaka. Odniosłam wrażenie, że reżyserce zabrakło pomysłu jak zakończyć tę historię i postanowiła zakończyć ją happy endem, oklepanym i trochę nierzeczywistym.

ocenił(a) film na 8
Jagenka

UWAGA POPRZEDNIA WYPOWIEDZ ZAWIERA SPOILERY ;P

Nieprawda, to właśnie w tym cały myk jest zawarty. Widziałaś Lektora? Sprawdź sobie ten film, one genialnie ze sobą korelują, gdyż stanowią dokładne przeciwieństwo, choć bazują na tym samym pomyśle.

ocenił(a) film na 6
KiziorEx

Widziałam "Lektora", ale nigdy bym go z tym filmem nie zestawiła, bo Lektor mi się podobał. :P koniec "Lektora" wyjaśniał wszystko co działo się w filmie, a w tym nie ma nic, żadnego wyjaśnienia, żadnego połączenia z wydarzeniami, które miały miejsce przez 2/3 filmu. Trochę jakby końcówka została doklejona z innego filmu o zupełnie innej fabule.

ocenił(a) film na 8
Jagenka


No tak, w Lektorze jest ten wątek sensacyjny, zapomniałem... Chodzi mi o porównanie wątków miłosnych z obydwóch filmów. Wzorzec jest ten sam, i miłość kończy się tak samo. W zachowaniu bohaterów post factum jest jednak zasadnicza różnica, wręcz przeciwieństwo.

/SPOŁLERZ/
Michale z Lektora zostaje przez uczucie zniszczony i już nie wraca, nigdy, w scenie końcowej jakaś kobieta mówi o wpływie i o brzemieniu jakie nosił w sobie w wyniku tej nieszczęśliwej miłości. Kobieta jest tutaj przedstawiona jako osoba dająca pewność siebie mężczyźnie ale również ją ze sobą zabierająca. Zupełnie jak w piosence "Springsteena Secret Garden", lub w "Dzikim Sercu" Eldriega, kobieta nie jest dobrym fundamentem do zbudowania męskości. Michel już nigdy nie odnajdzie własnej wartości, w oczach innych kobiet jej już nie ma, mimo iż osiągnął sukces, to wewnętrznie jest trupem.

W "Była sobie.." mamy taką samą sytuację: różnica wieku, porzucenie itd. i końcówka mogłaby być identyczna. Ale jest zgoła inaczej. Być może to rola odwrócenia płci, gdzie mężczyzna nadaje wartość kobiecie i mimo jego upadku, ta wartość przy niej zostaje. Albo to właśnie tytułowa edukacja. Bohaterowie są w relacji uczeń-mistrz, gdzie uczeń ma cel do osiągnięcia ale nie może go osiągnąć samemu. Mistrz jest przekaźnikiem cech i umiejętności potrzebnych do osiągnięcia celu, może to jednak robić w różny sposób, np poprzez upokorzenie i zadawanie ran. Tak robią mistrzowie z Shao-Lin, gdzie adept musi czekać pod bramą przez parę dni aby udowodnić już na wstępnie wytrwałość, tak robi Legia Cudzoziemska, gdzie żołnierze zostają zniszczeni psychicznie w trakcie treningu aby stworzyć niezłomną armię mogącą maszerować setki kilometrów. Tak też i jest z "Była sobie...", celem jest Paryż, a mistrzem jej kochanek. To poprzez postawę ucznia bohaterka wychodzi cało, traktuje złamane serce jako doświadczenie zadane jej przez nauczyciela, które ma przygotować ją do osiągnięcia celu: namacalnego Paryża i nienamacalnej dorosłości.

ocenił(a) film na 6
KiziorEx

Hmmm... No to do mnie przemawia. :) może zbyt dosłownie zrozumiałam tę końcówkę. W tym tłumaczeniu jakoś nabiera ona sens. Chociaż nadal nie wiem, czy zdecydowałabym się obejrzeć ten film jeszcze raz.

Jagenka

Główna bohaterka okazała się silną i mądrą dziewczyną. Postanowiła nie załamywać się i ponieść wszelkie konsekwencje swojego wcześniejszego wyboru. Było widać, że zależało jej na kontynuowaniu nauki, więc to, że się dostanie na wymarzoną uczelnie było tylko kwestią czasu. Ważniejsze jest to, że potrafiła z dumą powiedzieć, że nie była to dla niej miłość oświadczając, że chętnie odwiedzi Paryż - tak jakby nigdy tam nie była.
Dlatego nie zgodzę się z Twoją opinią na temat końca filmu ;)

Jagenka

Miałam bardzo podobne odczucia. Dosłownie jakbym oglądała film propagandowy - młode dziewczęta, uczcie się, ponieważ spotykanie się z mężczyznami źle się kończy. Typowy charakter z wczesnych powieści pozytywistycznych - jest na dobrej drodze, potem trochę błądzi, ale na koniec rozsądek bierze górę.
Od początku było wiadomo, że z Dannym jest coś nie tak i że cała ta historia źle się skończy. Ale cały ten nadmuchany morał zupełnie mnie nie przekonuje.

ocenił(a) film na 6
scady

No, w końcu ktoś podziela moje zdanie. :) KiziorEx przedstawił to zakończenie w taki sposób, że jeszcze by mi się to nawet podobało, ale niestety z filmu takiej puenty nie da się odczytać. No chyba, że będzie się o nim myśleć po nocach i zastanawiać co autor miał na myśli.

scady

Chodziło mi oczywiście o Davida, nie Dannego..

Jagenka

Jeśli ktoś odbiera taki film jako propagandę "dziewczyny, uczcie się..", to musi chyba bardzo okroić go z subtelnych, choć, wydawałoby się, oczywistych znaczeń. Puenta? Czy wszystko ma mieć puentę?
Film jest podobno oparty na prawdziwych wydarzeniach.. zresztą, nicto! Pokazuje historię mądrej dziewczyny, która ulega pewnym pokusom i przerastającym ją, a nawet jej rodziców, szaleństwom. Na szczęście potrafi sama zdecydować o sobie i o drodze, jaką chce podążać. Między wierszami, z postawy nauczycielek, z rozmowy Jenny z żoną Davida, dowiadujemy się, że nie wszystkie dziewczęta mają tyle szczęścia co główna bohaterka.

To chyba jednak trochę więcej niż banalna historia miłosna czy propagandowe moralizatorstwo...