ogladajac candy, a pamietajac requiem for a dream, mialem wrazenie, ze ogladam to
samo z jedna mala roznica. candy to wersja requiem dla nastolatkow.
nie mowie, ze film jest zly, ale pierwowzor jest znacznie, znacznie lepszy!
jezeli ktos nie widzial requiem to polecam!
bo wydaje mi się to zbyt poważnym zarzutem. w tej kwestii nie jest to już tylko zwykła ocena filmu, a oskarżenie.. we wszystkich dziedzinach sztuki pole manewru jest w pewien naturalny sposób ograniczone, czyż nie? powielanie się pewnych konkretnych motywów, w tym przypadku w kinematografii, jest czymś normalnym, motywów mogących dotyczyć tak ogólnej konwencji i scenariusza, jak sposobu reżyserowania, konstrukcji obrazów, muzyki, wszystkich praktycznie elementów składniowych na jakie rozdrobnimy film. powstało tak wiele dzieł filmowych, a wśród nich można znaleźć dużo takich przykładów. obserwuję ten 'proceder', można by rzecz na co dzień, w malarstwie, może dlatego uwrażliwiłem się?
a właściwie, kwestia podobieństwa również zależna jest od konkretnego człowieka. tam gdzie jeden je dostrzeże, inny się nie zgodzi.
no taka jest moja ocena, wczesniej juz argumentowalem swoje zdanie, wiec nie bede tego powtarzal. Aczkolwiek nie uwazam, ze to oskarzenie, jedynie subiektywna ocena.
Zgadzam sie calkowicie z ostatnim zdaniem.
tak, rozumiem. nie zmienisz zdania, właściwie nie nakłaniam cię do tego (:
'nie mowie, ze film jest zly, ale pierwowzor jest znacznie, znacznie lepszy! ' - rozumiem także, że w dalszym porównaniu odwołujesz się tylko do wcześniejszej tezy
co to cytatu - ocena 2/10 zaprzecza tym słowom, nieważne.
ja odbieram to jako stosunkowo poważne oskarżenie
jednakże to także kwestia opinii i poglądów, pozdrawiam
Dokładnie mam identyczne zdanie. "Requiem dla snu" oceniałam 10/10, a "Candy" nawet w połowie takie mu nie dorównuje. Podobało mi się dosłownie kilka scen.. reszta kompletnie mnie rozczarowała
requiem i candy to zupelnie dwa rozne filmy. candy to film o milosci, narkotyki to grugiplan filmu. i nie zgadzam się co do tego żeby candy był dla nastolatków ;)
Nie czytałam wszystkiego, ale chciałam zaznaczyć, że jak "Candy" może być podróbką innego filmu, skoro jest na podstawie książki? Poza tym, jak tu parę osób widziałam wspomniało, to nie jest obraz tylko o ćpunach, ale o wielkiej miłości, z której dwójka bohaterów rezygnuje, by się ratować przed kolejnym upadkiem.
Równie dobrze można się kłócić, że "Requiem dla snu" jest podróbą "Trainspotting". I co? To nie ma żadnego związku. Każdy z tych filmów porusza co innego, a tylko tło narkotykowe jest jedno. Choć w "Candy" tak naprawdę jest to podkład, bo tutaj głównie chodzi o relację między ludźmi, o samozniszczeniu, rozłące i rozpaczy. Przykro mi, że masz tak wąskie horyzonty, co może zakrzywiać Twój obiektywny odbiór jakichkolwiek obrazów. Spróbuj obejrzeć to jeszcze raz za jakiś czas. Czasem do niektóry rzeczy człowiek po prostu musi dojrzeć.
"Requiem..." to niezmiernie widowiskowy film, z dobra muzyką, obsadą i śmiałym obrazem. Ale z upływem lat stwierdzam, że jest średni. Nie chcąc nikogo obrażać. "Trainspotting" jest lepszy, a "Candy" to zupełnie inna śpiewka. Nie ma nawet sensu tego porównywać.
Pozdrawiam.
http://www.pablik.pl/slownik/index.php/3079/facepalm.html
nie chodziło o gramatykę...
Zabrzmiało, jakby chodziło o to właśnie. Mam rozumieć, że otwarcie poparłeś to, co napisałam. Tak?
Cieszę się niezmiernie.
nie dziwie się już dlaczego podobał Ci się ten film. Jak wspomnialas wyzej, do niektorych komentarzy trzeba dojrzec!
Nie tyle komentarzy, co filmów i/lub książek. Po parę tytułów sięgnęłam zbyt wcześnie i mi się nie spodobały. Z biegiem lat sięgnęłam po nie znowu i spojrzałam na nie zupełnie nowym okiem. Głównie to miałam na myśli.
Pozdrawiam.
ja wiem o co Tobie chodziło. Natomiast Ty nadal nie rozumiesz, co oznaczał mój komentarz.
Żeby już zahamować konie Twego umysłu, wyjaśnie Ci:
Zgadzam się ze do filmów, książek nawet muzyki się dojrzewa. Natomiast nie przeczytałaś tego co pisałem wcześnej. Jednak nie wykluczam, że jeśli przeczytałaś, to mogłaś nie zrozumieć co pisałem, patrząc na błyskotliwość odpowiedzi.
Widziałem wystarczającą ilość filmów, aby mógł porównywać filmy do siebie. Jesli uważasz, że ten film zasługuje na 8, oznacza że TOBIE się podobał na 8. Nie musi mi się podobać na 8. Kazdy z Nas kieruje się innymi kategoriami w ocenie filmów, każdy z Nas ma też inny gust. Ja jestem bardzo wymagający (to że film jest uznany za genialny/świteny/olśniewajcy nie oznacza, że wg moich standartów jest!), złwaszcza jeśli chodzi o dramaty, który jest moim ulubionym gatunkiem.
Gdybyś nie zauważyła to pod moim avatarem jest podpis "ponad 4200 ocenionych filmów z średnią 5,38 z czego ponad 1/4 to dramaty. Teraz popatrz na ilość u siebie i zastanów się, ile musze mieć lat, aby zobaczyć je wszystkie?.
Czy teraz rozumiesz mój komentarz?
Okej, nie czytałam wszystkiego. Ale poświęciłam (sama nie wiem po co) dobre kilka minut, by ogarnąć Twoje wypowiedzi. Kręciłam głową i śmiałam się, po co ja w ogóle wdałam się w dyskusję z kimś o tak pustych przekonaniach i klapkach na oczach...
Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów:
"jak mam ocenic film ktory jest nedzna podrobka genialnego filmu?"
"moim zdaniem jest to powtorzenie requiem, ale w lagodnej wersji."
Wyjaśnijmy sobie raz, a dobrze. Ok? To nie jest podróbka! Chcesz zobaczyć podróbkę i to marną - obejrzyj sobie "Wojna Światów 2". TO jest podróbka świetnego filmu.
Film "Candy" jest stworzony na podstawie książki. To raz. Dwa, pomimo kilku cech wspólnych, nie ma sensu ich porównywać. "Requiem..." to dramat. "Candy" to dramat/romans - co już je dyskwalifikuje ze wspólnej konkurencji, ponieważ ten drugi z całą pewnością okaże się łagodniejszy i będzie posiadał więcej obrazów emocji, niż samej fabuły.
"pohahontas, a avatar"
Serio? Będziemy się w to bawić? Jak nisko musze upaść?
I ona chyba nazywała się Pocahontas, o ile dobrze pamiętam...
"ten film glownie ma wysoka ocene z powodu ledera. oczywiscie tez nalezy doliczyc tu kwestie gustu.
aczkolwiek dla mnie ten film jest kopia, a gra dwoch aktorow (rusha i ledera) niewystarcza by mial on wyzsza ocene niz 5. jednakze film jest kopia dlatego ma ocene 2.wszystko zalezy co oczekujesz od filmu. ogladajac transformers nie liczylem na wybitny i pelen emocji scenariusz tylko na efekty. od candy oczekiwalem dramatu, nowego spojrzenia na sprawe, a wyszlo requiem."
Zaczynam odczuwać migrenę i niesmak... Na temat różnicy między dramatem, a dramatem/romansem wspomniałam wyżej.
"mialem na mysli, ze kazdy pomysl ktory jest kopiowany w zly stylu powinien miec niska ocene! dlatego nie uwazam ze ocena 2 jest krzywdzaca! w filmie ktory kopiuje pomysl od innych produktow musi byc lepszy, gdy jest gorszy oczywista reakcja jest niska nota.
moim ulubionym gatunkiem jest dramat, dlatego ocena jest tak niska!"
Ty masz obsesję na temat gustu i tego, jaki z Ciebie znawca dramatów. Może sięgnij po rade do specjalisty?
"Wszystkie podobienstwa (a jest ich duzo) wypisalem juz wyzej, nie jest to tylko motyw narkotykow, bardziej chodzi o schemat!"
Ehm... Gdzie wypisałeś? Bo jakoś prócz bełkotania wiecznie o tym samym nic innego nie zobaczyłam i nie rzuciło mi się w oczy...
"Gdybyś nie zauważyła to pod moim avatarem jest podpis "ponad 4200 ocenionych filmów z średnią 5,38 z czego ponad 1/4 to dramaty. Teraz popatrz na ilość u siebie i zastanów się, ile musze mieć lat, aby zobaczyć je wszystkie?."
A Ty naprawdę sądzisz, że interesuje mnie gapienie się co ktoś ma pod avatarem? Mogą mieć tam wszystko, ale to nie oznacza, że ktoś się na czymś zna i ma prawo traktować innych, jak debili. Poza tym, skułeś się, sugerując się porównaniem ilości ocenionych tytułów u mnie i u Ciebie, bo nie mam ocenionej nawet połowy tego, co widziałam. W tym przypadku wybacz, ale nie trafiłeś. Mam inne zajęcia w życiu. Jeśli już uda mi się coś obejrzeć, to na pewno nie biegnę od razu i nie oceniam go na filmwebie. Nie powinno się też wyskakiwać z przekonaniem "jestem starszy i mądrzejszy, a ty młodszy i głupszy", bo to donikąd nie prowadzi. Niestety tak to pod koniec zabrzmiało. Poza tym, zawsze wierzyłam, że liczy się jakość, a nie ilość, więc wybacz ponownie, że nie docenię trudu, jaki włożyłeś w oceniane tych wszystkich dzieł wielkiego ekranu... (Serio 4200? Wow! A masz jakieś życie poza siedzeniem i oglądaniem? Ja bym się czuła samotna.)
Do tego, jak na kogoś kto się tak interesuje tematem, otwarcie krytykuje i ocenia, Twoje wypowiedzi są chaotyczne, niezgrabne i pisane na odwal. Choć muszę przyznać, że w tej ostatniej nawet się postarałeś. Jest nawet interpunkcja i polskie znaki diaktryczne :O
Wydaje mi się, że mam dostatecznie dużo lat i oleju w głowie, by móc walczyć o swoje zdanie, póki go ktoś nie uzna choćby częściowo. A ja nie zgadzam się z oceną 2/10 i tak "chorym" porównywaniem go do "Requiem..."
Tak, mają wspólne mianowniki, ale należą do różnych gatunków i kategorii. Poza tym, prawdziwy kinoman traktuje film, jako osobny podmiot, a nie jeden z grupy innych, który trzeba według innych ocenić. Moim zdaniem, to nawet nie jest krytyka, tylko czyste lenistwo. Łatwiej wytknąć błędy i cechy negatywne, niż wydobyć z obrazu coś, co należy tylko do niego. Coś, co go odróżnia, a nie przybliża do pozostałych. Nigdy o tym nie pomyślałeś?
Mam kilku znajomych, zawsze krytykują wszystko, co oglądam i często bywa, że nasze opinie są brutalnie różne. Ale ja zawsze oceniałam wszystko jako jednostkę. Oceniam też to, czy dobrze się przy nim bawiłam/wzruszyłam/niepokoiłam. Nie jestem wykwalifikowanym krytykiem, by oceniać jakoś filmów, ich scenariusz czy inne cechy. Oceniam to, czy mi się podobał. Jeśli choć jeden wzbudził mój uśmiech, wzruszył mnie, czy dał do myślenia, mogę dać ocenę od 8 do 10. I co przyznała moja dobra znajoma "krytyk jest otwarty, tolerancyjny i neutralny". A Ty mi się taki nie wydajesz.
Z jednym się zgodzę: że wszystko jest kwestią gustu - jednakże nie zgadzam się, że trzeba tak ślepo podążać według swoich przekonań, kiedy nie jest się do końca wiarygodnym i przekonującym. Mnie nie przekonałeś niestety. Wręcz przeciwnie.
Tak wracając... Nie wiem, czy chciałabym, by ktoś oceniał mój wiek poprzez pryzmat ilości obejrzanych filmów? xD A ty jesteś pewien, że chcesz być tak oceniany? Może powinnam w takim razie zmienić ton i zwracać się per Proszę Pana? Najmocniej przepraszam :)
Hymn,
Nie chodziło wcale by wytknąc Ci Twój wiek, lecz to, ze musisz się zastanowić jak piszesz, ze ktoś ma dojrzeć.
Mam bezsenność, to ułatwia oglądanie :). Wiek mówi ile mogłam zobaczyć filmo/seriali w swoim życiu.
Jeśli chodzi o sam film już powiedziałem swoje, nie piszesz żadnych nowych argumentów, dlaczego ten film powinien dostać wyższa notę.
Oceniam filmy wg gatunku, natomiast to ze Carey ma w dopiskiem jeszcze romans, nie oznacza ze go nie można porównywać do requiem. Potem do mojej oceny dochodzi porównanie do innych filmów. Twórcy zapozyczaja z innych filmów sceny, jeżeli przedstawiają je na swój sposób, nie widzę przeszkód, nawet jest to ciekawe.
Np piszesz, ze wojna światów od spilverga to świetny film, ja go uważam za najgorszy jego film. Głownie dlatego, ze wykorzystuje pomysły oraz sceny z innych swoich filmów. Niestety, jest tak wysokiej klasy twórca, ze spodziewałem sie kolejnego świetnego filmu s-f. Wyszledl kicz.
Podobnie jest tu, kopiowanie drastycznych scen z requiem w łagodny sposób, jest automatem do obniżenia noty. Nawet jeśli było tak w książce, to scenarzysta nie poto ma mózg, żeby nie myśleć.
Tak na marginesie, ja nabijalem się z Teoich pierwszych komentarzy, a nie dlatego ze jesteś mloda.
Ja przepraszam, że się wtrącam ale ty jesteś nim czy nią? Bo masz oznaczoną płeć męską, ale piszesz w formie żeńskiej " Wiek mówi ile mogłam zobaczyć filmo/seriali" więc nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać. Płcią rzeczywistą, płcią mózgu czy płcią jaką się czujesz?
Teraz tak... Jakby wszyscy mieli nie kopiować pomysłu czy motywu, to by nie powinno powstać tysiące filmów. Nie powinien powstać Zmierzch, bo ma motyw podobny do serii książek Anne Rice, nie powinien nigdy powstać Dzień Zagłady, Armaggedon, 2012, Dzień Niepodległości, bo to filmy kopiujące się wzajemnie pod względem tematyki: Koniec świata.
Wszystkie filmy o zakochaniu się w krótkim czasie i śmierci powinny z miejsca być cenzurowane i skarzone do sądu o plagiatowanie pomysłu z dzieł Szekspirowskich.
Filmy z serii prawdziwych historii także nie powinny w ogóle powstawać, bo pomysł zazwyczaj jest ten sam w przypadku chorób: Ktoś jest chory, walczą o jego normalne życie, radzą sobie z problemami, i są dwie możliwości finału. Albo happy end albo łzawy end.
Idąc Twoim tokiem myślenia, który dla mnie jest nie tyle dziwny co komiczny to scenarzyści Doktora Who powinni pozwać scenarzystów Star Treka i Star Wars.
Filmy o królu Arthurze też powinny z miejsca usuwać postać Lancelota, bo pomysł z romansem Ginewry i Pierwszego Rycerza był wykorzystany? 95% horrorów powinno z miejsca przestać istnieć, bo wykorzystują ten sam motyw. Albo śmiercionośne owady/robale albo morderczy psychopaci.
Nie wiem jak długo musisz szukać tych filmów, aby nie znajdywać podobieństw, ale myślę, że zajmuje ci to znacznie więcej czasu niż bezsenne noce.
A hymn to grają w czasie jakichś uroczystości i świąt narodowych. Wiesz o tym?
telefon z autokorektą. Czytaj ze zrozumieniem, a nie patrz na błedy językowe, bedzie Ci latwiej w zyciu.
Napisałem, że nie widze nic złego w zapozyczaniu pomysłow z innych filmow, jesli pokazują to na swój sposob i jest to przemyslane.
Upiór w operze (2004) bedzie doskonałym przykładem. Schumacher pożyczył wiele pomysłow i scen z innych filmów (poczatek oraz koniec żywcem ściągnięty z Moulin Rouge!, wszystkie retrospekcje z Chicago itd), natomiast nie raziło to widza w oczy. Co rózni go od Armfielda, że kopiując ich pomysły nie pisał scenariusza na kolanie i budował swoją nową wizje scen.
cos mi sie obiło o uszy, ale nie.
Teraz to mnie powaliłeś na kolana! Upiór w Operze zapożyczeniem z Moulin Rouge? Ciekawe jakim cudem skoro Moulin Rouge to film z 2001 roku a Upiór w Operze to musical na podstawie którego powstał film jest z roku 1986? Jak na kinomana jesteś wyjątkowo miernym i żałosnym 'znawcą'. Moulin Rouge jest miernym musicalem, który ma niewiele wspólnego z Upiorem w Operze. Film z 1955 roku ma niewiele wspólnego z filmem z 2004.
Głowna bohaterka nie była ani prostytutką, ani nie miała gruźlicy, ani nie umarła, ani jej ukochany nie był pisarzem, ani aktorem. Wspólnego to mają tylko jedno: Lokalizację. A dlaczego? Bo książka Leuroxa jest z 1910 roku i właśnie w Paryżu rozgrywa się akcja Upiora. Więc jeśli ktoś od kogoś coś ściągał to nie Webber, ani nie Leurox ani nie Schumacher. Taki 'znawca' a nie zna takich faktów? Skoro nie wiesz wszystkiego na ten temat nie powinieneś się w ogóle wypowiadać.
A teraz przyjmij z męską godnością swoją porażkę, zdław żółć i zamilknij na temat o jakim nie masz w ogóle pojęcia.
oj, naprawde musisz wiecej uwagi poświęcać na czytanie ze zrozumieniem. True story - będzie Ci o niebo łatwiej w zyciu, jesli zaczniesz to robic.
Żeby zahamować konie Twego umysłu, nie chodziło w ogóle o fabułe tych filmów.
Chłopcze najpierw zastanów się o czym ktoś pisze, potem się spinaj. Nadal się zastanawiam jak można pomylić pomysły i sceny z fabułą :) ? Taki mały tip scenarzysta nie pisze tylko dialogów :).
Po pierwsze: Ja czytam ze zrozumieniem. Zwyczajnie ignoruje bzudry o których mówisz na temat tej historii. Nie mylę fabuły ze scenami po prostu jasno i klarownie pokazuję ci jak bardzo się mylisz w kwestii Upiora. Więc zamiast przyznać się do błędu zaczynasz mnie obrażać.
A po drugie: Abyś mógł mnie nazywać chłopcem musiałabym sobie dorobić fiuta a tego nie uczynię. Przejrzałeś moje ulubione filmy, a nie spojrzałeś na moją płeć? Igorancja nieziemska. Na dodatek seksizm. Więc aby powstrzymać już dyszące i zdychające konie twojego umysłu przyjmij taką malutką, dobrą radę: Posiadacze penisów nie są jedynymi przedstawicielami na świecie. Nie zapominaj o tym.
A po trzecie: Nie wytykać błędów językowych? A dlaczego? Nie znasz języka ojczystego, nie potrafisz pisać jak należy, jednak za każdym razem się wywyższasz, a gdy ktoś ci wytknie błędy w twoim absurdalnym myśleniu i zakłuje w oczy prawdą o jakiej nie miałeś pojęcia zaczynasz obrażać. Naprawdę popracuj nad swoimi kompleksami. Zastanawiam się jak jedne ramiona są w stanie dźwigać tak rozbuchane ego jak twoje.
Między nami jest taka różnica, że ja nie narzucam swojego zdania innym. I po prostu nie udzielam się w tematyce o jakiej nie mam zielonego pojęcia. Więc proszę grzecznie - pozostaw Upiora w spokoju, bo ten temat to dla ciebie za wysokie progi co już kilka razy pokazałeś.
nie czytasz. Ja nic nie pisałem odnośnie fabuły, to ty o tym wspominasz, wiec tak, myslisz pojecia. Zachecam do rzucenia okiem na wikipedie.
Seksizm?, wywyższanie?, narzucanie zdania?, ja mam niby kompleksy?
Chyba Cię muszą niezle niszczyc w szkole, skoro tak emocjonalnie do tego podchodzisz. Skoro wymienilem jeden oceniony przez Ciebie film i odrazu zakrywasz oceny. Nie boj się swego zdania :)
Może ty musisz rano wstać do szkoły na zajęcia, ale ja nie. Szkołę skończyłam już dość długi czas temu. Rozbawiasz mnie.
Dawno nie spotkałam nikogo kto tak by bredził jak ty i zgrywał osobę inteligentną. Albo ty jesteś inteligentny a robisz z siebie głupka.
Ciągle czekam jakie ty mi pokażesz podobieństwa między Upiorem a Moulin Rouge. No, ale chyba specjalnie unikasz tego tematu z prostej przyczyny: Bo szybko cię zgasiłam. Jak niby książka i musical sprzed 100 lat i sprzed ponad 20 może być plagiatem filmu sprzed 11 lat czyż nie?
Gratuluje ukończenia szkoły, wynik musiał być zaskakujący.
Owszem zgasiłaś mnie, jeszcze nigdy nie spotkałem osoby, która pomyliła fabułe z pomysłem na wygląd scen.
Początek oraz koniec obu filmów są identycznie zmontowane (chodzi o czarno-biały obraz, film zaczyna sie od konca, gdzie jest pokazany jak się kończy). Idąc dalej, wejscie w kolo jest rownież identycnze, tylko w upiorze bardziej efektywne. Retrospekcje które są w upiorze wplecione są jak w Chicago. Mam Ci podać wiecej przykładów, czy juz rozumiesz?
Na marginesie oglądam je na zmiane, zawsze jak jestem w porannym korku, wiec nie bedzie to kłopot podać Ci wiecej przykładów podobieństw. Idąc dalej Upiór jest moim ulubionym musicalem :)
Nie wierzę w to co czytam. Po prostu nie mogę uwierzyć, jak można być takim...
Wyjaśnij mi gdzie ja pomyliłam sceny z fabułą? Fakt, że podałam ci różnice między jednym a drugim nie jest w żaden sposób myleniem czegokolwiek.
Niewiarygodne jak jprymitywne masz podejście a oprócz tgo jak prymitywne jest twoje myślenie i ciasne horyzonty.
Podobieństwa i plagiaty między jednym a drugim, bo są elementy retrospekcji, początek i koniec filmu czarnobiały.
Nie wiem czy śmiać się czy płakać nad tobą. Nie wyobrażam sobie jak można się tak pogrążać i kompromitować i co więcej - iść dalej w tym kierunku robiąc z siebie coraz to większego pajaca. Gratuluje.
Myslałeś o polityce?
taaa, orłem to Ty nie byłas, wyjasnie Ci jeszcze raz w takim razie. Przeczytaj jeszcze raz, jesli nadal bedziesz dochodzila do tego samego wniosku, ponów.
Naprawde skończ mnie obrażać, bo to nie ja robie z siebie pajaca. Fakt, że zacząłeś właśnie trzecią klase gimnazjum nie czyni cię osobą ani dorosłą ani inteligentną trollu internetowy.
Myslisz, że jak usłyszałeś o "koniach twojego umysłu" to już powtarzając będziesz inteligentny. Bardzo lubisz to określenie, bo już kilka razy go użyłeś. Mama cię nie kocha, koledzy się śmieją i nie masz dziewczyny, więc w internecie próbujesz uchodzić za ynteligentnego krytyka filmowego, który o filmie nie ma żadnego pojęcia. Przykro mi, że jesteś niekochany, nielubiany i nieakceptowany. Ale to nie mój problem. Może zamiast być nerdem pogadaj z kimś z klasy?
Nie potrafisz się wysłowić, nie potrafisz się posługiwać językiem ojczystym, twoje poprzdnie wypowidzi są równieidiotycznie sformułowane, chaotyczne, bezsensowne. Cały czas nadajesz na ten sam temat, który jest idiotyczny i zupełnie bezsensnowny.
Fakt, że sobie napisałeś na profilu "obejrzane 4 tysiace filmow) (ciekawi mnie czy to liczyłeś. Naprawdę musisz mieć nieprwdopodobnie żałosne życie, że zajmujesz się takimi bzdurami) nie czyni cię ani krytykiem, ani osobą inteligentną, ani tym bardziej osobą dorosłą.
Ty po prostu bredzisz. Czy taki poziom rozumiesz? Ja w każdym razie kończę z tobą, bo ty i twój poziom to zdecydowanie za niskie progi dla mnie. A ty zgłoś się do psychologa szkolnego.
I pomyśl jakiej ty jesteś płci. Może dlatego cię nie lubią? Bo jesteś facetem, ale ubrałbyś sukienkę i szpilki? Po co inaczej pisałbyś formy końcówkowe "am"
A tak głupiego wyjasnienia, jakim ty mnie uraczyles to w zyciu nie slyszalam.
Nie miałeś się z czego nabijać. Raczej inni nabijają z Twoich. Pisałeś niezrozumiale i chaotycznie. W dodatku się powtarzasz. Nie zarzucaj mi, że nie wnoszę żadnych nowych argumentów, bo sam wiecznie pleciesz to sam w kółko.
I doskonale wiem, co chciałam przekazać, mówiąc, że ktoś musi dojrzeć. Najwyraźniej Ty tego pojąć nie możesz. Dojrzałość emocjonalna pojawia się u każdej osoby w innym wieku. U mężczyzn niestety ze znacznym opóźnieniem, co niestety widać...
Porównując rzeczy do siebie w taki sposób, używając nijakich argumentów... Nie wiem, ile masz lat, ale emanujesz dojrzałością 16-latka.
To teraz proszę wypisz mi te słynne sceny z "Candy", które rzekomo są skopiowane z "Requiem...". Bo nijak nie mogę skojarzyć które to.
A tego o "Upiorze..." nie skomentuję.
PS: Spielberg dobrze poradził sobie z "Wojną Światów". Jak na adaptacje książki, to wydaje mi się, że poszło mu naprawdę nieźle. Bo tak, "Wojna światów" to książka. Podobnie jak z "Candy", mamy do czynienia z adaptacją filmową. Najwyraźniej nie czytasz zbyt wiele...
tak, tak.
np. pokazanie upokorzenia w sceach sprzedawania siebie, relacji miedzy soba w domu, zniszczenia samych siebie i rozejscie sie pod koniec filmu.
Raz, nie porownuje nigdy filmów do ksiażki. Dwa, kwestia gustu, ja sie mocno zawiodlem na tym filmie. .
Jak para ludzi śmiała się rozstać?! Nie do wiary! Rozstanie czy rozwód! To taki wielki, frustrujący plagiat...Ludzie zgapiają od siebie wzajemnie i się rozstają albo rozwodzą.
Osoby, z problemami sami sobie je tworzą, bo to jest fajne, modne i w ogóle zajebiste.
Przygotowałeś się na jutrzejszy sprawdzian? Ja wiem, że gimnazjum to 'trudny' okres edukacji i dojrzewania dla nastolaktów, ale musisz przez to przejść.
Scen upokorzenia w "Candy" nie było.
Relacje między dwojgiem uzależnionych i żyjących ze sobą jest naturalne i nie da się tego "skopiować". Logiczne, że to się zepsuje.
Rozejście pod koniec filmu? Tak, w "Candy" ona chciała wrócić, ale on odmówił, chcąc ją nie jako uratować przed kolejnym upadkiem. W tym wypadku film kończy się happy endem, pomimo, że bohaterowie nie są razem. W "Requiem..." nikt nie kończy dobrze i scena "rozejścia" nie jest ani trochę podobna.
Nie wiem, jak ty oglądasz te filmy... ale chyba nie tak, jak trzeba.
jak dla mnie w obu filmach nie ma "happy endu".
Jak dla mnie scena pod supermarketem była upokarzajca, wyglądała na łagodniejszą wersje robienia loda przez laske dilerowi. Podobnie jest z koncem zamiast pokazać jak to się w normalnym życiu konczy (co jest pokazane w requiem) wybrali ciche rozstanie.
Wyprzedzajac, bo w ksiazce tak było, nie oznacza, że w filmie nie mogło być.
W adaptacjach przeważnie chodzi o to, żeby fabuła była jak najbardziej zbliżona do tej z książki.
I jak już, to była scena z lombardem, nie supermarketem. Podobieństwa jednak nadal nie dostrzegam, gdzie ty uparcie twierdzisz, że jest inaczej. Co jest z Twojej strony głupim zagraniem i nie posiadającym dalekiego celu, bo niestety, ale racji nie masz.
"Candy" to film o rozstaniu, cierpieniu, rozłamie i miłości. Bohaterowie się rozstają, co jest świadomym wyborem i ratunkiem przed ponownym wpadnięciem w koło destrukcji. Tak, to jest happy end. Nikt nie ucierpiał, poza ich dumą. Było to mimo wszystko konieczne. Ciche rozstanie jest tu zwycięstwem nad uzależnieniem, a bohaterowie staja na nogi i próbują żyć normalnie. Budzi to nadzieję i wzruszenie.
"Requiem..." to film o głupocie, zatraceniu i wreszcie o upadku i całkowitej samotności. Wszystko jest wypaczone i złe. Nic nie jest i nie ma szansy być już normalne. Poniżenie nie ma granic. Nie ma tu smutku, jedynie zgorzkniałość. Po tym można czuć jedynie przesycenie i ohydę.
Nadal nie widzę podobieństw poza oczywista kategorią "narkotyki/uzależnienie".
I tak i nie. Jedne są zblizone drugie nie. Np 007 oprocz filmów z Connerego i Craiga, nie przypominaly ksiązki, czy Lśnienie (King do teraz nie uznaje tej "ekranizacji"). Wszystko zalezy od pomyslow scenarzysty.
No takie Twoje zdanie, kazdy ma inne. Nie sadze by ktoś swoje zmienił. Pozdrawiam.
Ale mógłbyś je w końcu uszanować bez obrażania kogokolwiek. A ty nie masz racji. W żadnym aspekcie filmowym.
Przepraszam co to za zdanie "(...)oprócz filmów z Connerego i Craiga (...)" Cokolwiek zrobili z tego Conny'erego i Craiga to na pewno nie powstałby z tego film.
Wracaj do szkoły, bo niedługo lekcje. Jakby się twój polonista dowiedział, to by go szlag trafił. Idź się "óczyć" pilnie. Albo weź się za czytanie książek.
widzsz, błedy językowe kazdy popełnia, jeden bardziej drugi mniej.
Kawał raz opowiedziany nie smieszy drugi, tym bardziej trzeci raz. Widzisz dziewczynko, jezeli chcesz kogos obrazic nie pisz tego samego co on ubierajac jego komentarz w inne słowa, tylko wysil się i wymysl cos swojego.
Wiem, juz ze masz duze problemy z czytaniem ze zrozumieniem, aczkolowiek jestes kobieta, wiec nie martw sie, nie musisz tego umiec tak jak inni, wazne aby Twoj chlop to umiał.
:)
Widzisz maleńki chłopczyku ty mnie bawisz. Rozbawiasz mnie jak mało kto. Zarzucasz komuś brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, a sam unikasz trudnych, obciążających cię odpowiedzi, bo wiesz, że się mylisz. I nie przyznasz się do błędu i własnej głupoty. Żal mi cię. I współczuję twojej ewentualnej dziewczynie, bo będzie albo tak głupia by z tobą być albo równie żałosna co ty.
Jesteś strasznie nudny i dziecinny. Myślisz, że znalazłeś 'argument' i go za każdym razem przytaczasz próbując mnie obrazić. Przykre. Ale skoro cie to podnieca.
I zachowaj sobie te sekstowskie uwagi dla siebie albo swojej matki. Widocznie sobie na to pozwoli, skoro nie potrafiła cię wychować.
On je ogląda od końca. Szczerze mówiąc rozmowa z nim przypomina mi trochę teoretyków spisku w którym to Paul McCartney nie żyje i wyszukują coraz to nowszych i dziwniejszych argumentów potwierdzających te teorie, że artysta naprawde nie żyje a zastapił go sobowtór.
Możliwe. Choć ja odnoszę wrażenie, że dyskusja toczy się z botem, który ma zaprogramowane w kółko mówić to samo.