Pierwsze moje spotkania z Craigiem jako Bondem. Powstał z tego skrajnie nierówny film.
Na początku nie polubiłem nowego agenta 007. W ogóle średnio lubię tych po Connerym, są strasznie nieludzcy, tym czasem Sean zawsze miewał chwile zawahania, czasem nie ryzykował, miał wątpliwości. Craig na początku zdaje się być kompletnym przeciwieństwem. To terminator który wykonuje zadania bez zastanowienia i emocji, oraz jest absolutnie nieomylny i niezniszczalny. Pierwsza godzina filmu to efekciarska rozpierducha, przesadzona nawet jak na tą serię. Ja w każdym razie patrzyłem na to wciąż z myślą "co za głupota".
Druga godzina filmu okazuje się być dla niego zbawienna. Pojedynki pokerowe są bardziej emocjonujące niż wysadzanie ambasad, znalazła się też chwila na krwawe sceny, a nawet na refleksje. Przede wszystkim Bond w tej części filmu pokazuje że jest jednak człowiekiem, a nie androidem. Zaczyna się mylić, bać, daje się zaskoczyć. Mads Mikkelsen jako przeciwnik też jest świetny i miło że przebywa na ekranie w wielu scenach. Nie zapominam także o Evie Green, urocze i zdolne stworzenie.
Zakończenie, ckliwe, głupie, przewidywalne, bliskie melodramatyzmem nawet takiej "Szkole uczuć" :D było jednak dla mnie nie do strawienia. Podejrzewam że pochodzi ono z książki, ale chyba sprawdziłoby się jako tako jedynie w starszych odsłonach. Tutaj wygląda ono po prostu naiwnie. Zepsuło mi całe wrażenie o filmie, który już się dobrze rozkręcał.
Spodziewałem się dużo więcej po tej części. Przede wszystkim, że skoro to niby powrót Bonda do korzeni to będzie mniej hałaśliwie i bardziej stylowo. Przez pewien czas tak było, ale to za mało. 6 mogę dać, bo koniec końców Craig jednak mnie do siebie przekonał dużo bardziej niż Brosnan. Ale to dalej nie to...
oj tam oj tam:p
mnie to zakończenie i tak pasowało bardziej niż jakiekolwiek inne jakie mogłem sobie wyobrazić. Przewidywalne? Jako człowiek, który niejednego Bonda obejrzał nie sądziłem, że ten w ostatecznym rozrachunku James nie zdoła ocalić Evki... Druga sprawa, jakby wytłumaczył jej późniejsze romanse... Pod tym wzgędem zakończenie faktycznie dało się przewidzieć;)