Z początku dobrze rozwijająca się, tajemnicza historia.
Budowany stopniowo klimat tajemniczości, jednak z biegiem oglądania filmu traci swą moc. Zupełnie nie rozumiem głupich wstawek [spoilery], kiedy to w końcówce filmu pojawiają się nagle "trzy trójkąty" który leca na naszych bohaterów, po czym zabijają jednego a resztę zostawiają w spokoju. Już nie wspominam o... jakiejś talibskiej muzyce odgrywanej przez wpomniane obiekty jakby z pomoca megafonu. Przepraszam ale co to miało w ogóle znaczyć?! Bo nie sądzę aby to była właśnie muzyka z filmu. Wydaje mi się, że był to dźwięk. Pomijając tandetne niekiedy efekty (filtr - że niby to jest noc, który raz to jest jaśniejszy a za drugim razem ciemny. Albo rozdzielające się kule światła, które widzieliśmy w trakcie filmu, których pojawienie się biło swą sztucznością po oczach. No i końcowe dotknięcie palcem w czoło), pomijając momentami głupie wstawki (jak wspomniane pojawienie się trzech trójkątów w rytmie talibskiej muzyki), pomijając zakończenie (mamy bliskie spotkanie, potem jakiś niewiadomy lot i na końcu widzimy lewitującego bohatera który wygląda jak po lobotomii a który to znajduje się już w amerykańskim - jak sądzę - szpitalu wojskowym. Tajnym oczywiście), pomijając szukanie wody chyba ze trzy dni bez picia... Pomijając to wszystko - mógłby być fajny materiał na film. Ale jakie chciałbym widzieć zakończenie? Sam nie wiem. To które mieliśmy okazję obejrzeć, jakoś do mnie nie przemawia. Film miał klimat. Zaciekawił widza, ale gdzies tak od 70% filmu było coraz gorzej. A szkoda.
W ogóle co za polityka amerykańców? Misja samobójcza (tak, akurat tego słowa użyłem) do której dobierają żołnierzy ot tak. W sensie: "no dobra, to których wystawiamy na próbę? A niech będę akurat Ci, jak oni zginą - trudno. Będziemy mieć nagranie". Ale to film :-)