Chyba odwrotnie - warto zobaczyć "Sorcerer" dla porównania z oryginałem :-). Amerykańska adaptacja moim zdaniem broni się przede wszystkim znakomitą muzyką Tangerine Dream (i to z najlepszego okresu twórczości). Ale "Cena strachu" mimo że mniej "widowiskowa", ma chyba więcej suspensu i surowizny, ten "przydługawy i nudny" (zdaniem niektórych) wstęp świetnie buduje charakter postaci, potęguje ten dramat egzystencjalny, strach i napięcie. Jeden z tych filmów, które zapadają w pamięć i się nie starzeją.
No ale na pewno Ty porównujesz wersję z Criterion Collection, dłuższą w początkowych scenach o 18 minut do kinowej Sorcerera. Trochę niefair imo.