Film pozostawił we mnie prawie wyłącznie uczucie zażenowania. Rozumiem granie na emocjach, wzruszającą przyjaźń 8-latków -brawa dla młodych aktorów. Jednak to, co w tym filmie było pozytywne, skutecznie zagłuszane było przez zastraszającą wręcz banalność i naiwność przedstawianych realiów.
Nie wspomnę już o irytującej w prawie każdym filmie produkcji USA/Wielka Brytania zasadzie, wg. której wszyscy ludzie na całym świecie mówią płynną angielszczyzną, ze szczególnym uwględnieniem obywateli III Rzeszy :) Niewątpliwie to mocno psuje ogólny efekt.
Natomiast realia ukazanego "obozu koncentracyjnego" powinny wzbudzić pusty śmiech każdego, kto zetknął się kiedykolwiek z literaturą obozową- np. wspomnieniami byłych więźniów obozów zagłady w Auschwitz czy Mauthausen - np. "Dymy nad Birkenau" czy "Pięć lat kacetu". Podejrzewam, że gdyby "Chłopca w pasiastej piżamie" obejrzał Stanisław Grzesiuk, umarłby ze śmiechu :D Obóz pokazany w filmie jest absolutnie NICZYM w porównaniu z piekłem opisywanym w tych książkach.
Więźniowie filmowego obozu (jakoś zadziwiająco dobrze odżywieni!) kręcą się swobodnie po domu rodziny bonza z SS, 8-letni Schmuel całymi dniami przesiaduje pod płotem rozmawiając z Brunem (a gdzie strażnicy?) - w rzeczywistości małe dzieci od razu były wysyłane do krematoriów z racji swojej nieprzydatności do pracy. Bruno całkiem swobodnie przenika na teren obozu i zastaje tam całkiem przyzwoite - w porównaniu do rzeczywistych świadectw więźniów - warunki. Zero trupów, niemal zero fizycznej przemocy i - co najdziwniejsze - prawie brak kapo, strażników goniących z pałami więźniów i lejących ich po karkach za najmniejsze przewinienie.
Taka historia nigdy nie mogłaby się zdarzyć i to sprawia, że dramat niemieckiej rodziny jakoś nie robi na mnie wrażenia.
Widać w tym rękę niedouczynych Amerykanów z tymi ich "polskimi obozami zagłady" :)
Generalnie rozczarowanie, niestety tylko 4/10.
u mnie też rozczarowanie, film ma wzruszać, a raczej wywołuje zażenowanie - wyciskacz łez dla niedouczonych histeryczek:D no i do tego ogólnie trochę nudy - 1,5 godz. to nie tak dużo, ale jednak na tym filmie mi się dłużyło. historia zupełnie nieautentyczna i za to ogromny minus. raczej nikomu nie poleciłabym tego filmu.
Nie uważam abym była niedouczoną histeryczką a mimo to płakałam na tym filmie.
Historia nieautentyczna? My nie oglądaliśmy filmu historycznego opartego na podstawie książki Normana Davies'a tylko normalny dramat o przyjaźni dwóch chłopców i ich beztroskiemu, niewinnemu, ufnemu i dziecięcemu podejściu do świata i kwestii tragicznych
Po za tym, jeśliby film oceniać na podstawie błędów typu "barak za plecami Szmulca był krzywo stawiany" to żaden film nie powinien otrzymać pozytywnej oceny, w każdym bowiem znajdziemy większą lub mniejszą ilość błędów.
Obóz pokazany w filmie jest niczym w porównaniu z piekłem opisywanym w innych książkach? Pragnę zauważyć, że scen obozowych w filmie jest de facto mało, bo tylko wtedy gdy chłopcy przebiegają przez obóz w poszukiwaniu ojca Szmulca, więc trudno się wypowiadać o przedstawieniu w filmie życia w obozie.
Film nie jest o zagładzie, miejscu jaźni, nie o katach, kapo, strażnikach z pałami czy Hitlerze. Tu chodzi o coś innego i wszystko to co napisałam powyżej schodzi na dalszy plan.
Takie jest przynajmniej moje skromne zdanie
może i film nie jest o tym, ale chyba wypada zachować jakieś minimum autentyczności, a nie robić z ludzi debili. może w USA uwierzą, że tak było, ale chyba każdy wykształcony Polak powinien zauważyć, że ewidentnie coś w tym filmie jest nie tak.
Zgadzam się z Ewelinką...to nie dokument.
Chodzi raczej o dramat samej sytuacji i o refleksje które wywołuje.
Film może nie jest wybitny ale swój skutek osiąga.
Przychodzi mi na myśl "ŻYCIE JEST PIĘKNE" Roberto'a Benigni. Tamta sytuacja jest jeszcze bardziej wywalona w kosmos i totalnie nierealna a film to istne dzieło sztuki !
Nie żałość tylko swoista przypominajka dla naszego pokolenia, bo za 50 lat ludzie nie będą już wierzyć w istnienie Holocaustu..
Temat obozowy celowo został zepchnięty na dalszy plan, widz głównie musiał skupić się na relacjach pomiędzy chłopcami oraz otaczającymi ich "dorosłością oraz człowieczeństwem". Film ukazuje dziecięcą niewinność na tle tych strasznych wydarzeń, dzieci nie wszystko rozumiały, a realia obozowe widziały po dziecięcemu.
Tu dla zainteresowanych mogę polecić niezwykłą książkę pt.: "Dziewczynka z Listy Schindlera: Oczami dziecka" autorstwa Stelli Madej-Müller, zapoznanie się z nią pozwoli wam jeszcze wyraźniej zrozumieć cel reżysera.
Polecam i książkę i film :)
Film nie podoba mi się po prostu dlatego, że według mnie jest nieautentyczny i naiwny. Jeśli ktoś lubi wzruszające bajeczki, "Chłopiec w pasiastej piżamie" będzie filmem dla niego :) Pozdrawiam.
to prawda jest bardzo nieautentyczny i naiwny, z tym się zgodzę. do tego trzeba dorzucić bardzo amatorską grę chłopca żydowskiego.
Nie można się nie zgodzić iż film jest mało realistyczny, z grą aktorską także cienko w gruncie rzeczy, ale jako że jestem zwolenniczką tematyki holocaustu w każdej formie - doceniam ten film z czystego poparcia do tworzenia takich obrazów.
A ja się zgodzę z założycielem tematu! Irytował mnie fakt, że Bruno swobodnie podchodził do płotu i rozmawiał ze Szmulem. Druga sprawa to, że wystarczy zobaczyć np. Piasnistę i sceny tego, co działo się w samym getcie...totalne piekło a tutaj gówno. I w dodatku to, że Bruno wykopał sobie pokop do obozu :) to jest głupie .
Film oglądałem na Religii z racji omawiania tematu "Pokoju na świecie" "Peace in the World" ale gdybym miał wybór to wybrałbym wyżej wspomnianego Pianistę.
Również zgodzę się z założycielem tematu, miałam identyczne wątpliwości podczas oglądania. Jeśli chodzi o wzruszenie się, to na każdego działa co innego. Osobiście do mnie także nie przemawia takie bezpośrednie igranie na uczuciach. Podobnie jak w filmie "Za wszelką cenę". To już moim zdaniem jest znęcanie się nad widzem.