Niezwykle trudno ocenia się takie filmy jak "Lista Schindlera" czy "Pasja", bo zawierają niezwykłe historie, które miały miejsce naprawdę, i które są niezwykle poruszające i tragiczne. Nie inaczej jest z"Chłopcem w pasiastej piżamie". Porusza ten bolesny temat Holocaustu, a na dodatek wszystko to jest widziane oczami dziecka. Film dawał ogromny potencjał na storzenie dzieła idealnego, poruszającego i niezwykłego. Dawał, bo reżyser nie wykorzytsał tego nawet w połowie. Główną tego przyczyną jest fakt, że reżyser nie bardzo wiedział, czy chce zrobić poważny i ponury film, czy też film tragiczny, ale z domieszką dziecięcej niewinności. Nie umiał zdecydować, dlatego wybrał te dwie opcje na raz i wyszła mu blada historia przyjaźni dzieci na tle Holocaustu. Szkoda, bo mogło to być arcydzieło na miarę "Listy Schindlera".
Cały film jest dość średni. Nie dzieje się zawiele, a i spotkań chłopców z różnych światów jakby za mało, i za mało akcentują szczególną więź jaka ich łączy. Powiedział bym także, że film bardziej przypomina telewizyjną produkcję niż film kinowy. Coś w tym jest skoro na początku w napisach, możemy przeczytać "BBC". Film jest przez to bardziej łagodny i zbyt "plastikowy".
Na mnie kolosalne wrażenie zrobiła ostatnia scena. Zupełnie jakby z innego filmu. Tragiczna, przerażająca, ale zarazem fenomenalna. Jej finał to aluzja do tego czym zajmował się ojciec głównego bohatera jak i do całej wojny i Holocaustu. Coś musiał w niej być, gdyżśniła mi się w noc po jej obejrzeniu. Dla niej warto obejrzeć ten film. Ci, którzy mówią, że finał był przewidywalny zwyczajnie kłamią. Fakt, po takim temacie spodziewamy się dramatycznego finału, ale to jak do niego doszło jeszcze do tej pory mrozi mi krew w żyłach.