Może i nierealny ten podkop i lekko fantazjujący ton całej tej powieści, ale nie sądzę by
byłą aż nadto potrzeba skupienia się na tych fikcyjnych mało znaczących detalach. Ja
widzę całokształt tej opowieści jako świetnie, bez zbędnego komplikowania sprawy,
prosto opowiedzianą ironię sytuacyjną, historię nie do końca realną aby mogła się
wydarzyć być może...ale kto może zaręczyć że nie mogłaby(?), za to historię ujmująca w
swoim przekazie.
Na pęczki mamy "filmów prawdziwych" opartych na dokumentacji, relacji świadków, na
pęczki mamy przerażających przekazów z przerażającej epoki wojny hitlerowskiej. Każdy
ktokolwiek się interesował historią tej epoki o tym wie, wszystko to już tak nie uderza, bo
straciło swoją moc poprzez... jakby to ująć, to jak patrzenie w wiadomości, ilość zbrodni,
wypadków, klęsk, wojen i związanych z tym ofiar oraz wszelkich tragedii... to już nie
przeraża, za bardzo ucodzienniło się, im częściej coś widzimy tym bardziej się
przyzwyczajamy, nasze serca, sumienia, umysły już nie krzyczą.
Szczerze to nie spodziewałabym się, że jeszcze jakiś film o tematyce w jakiej osadzony
jest "Chłopiec w pasiastej piżamie" tak mnie poruszy. Stąd uważam że jest on godny
polecenia, oraz swojej oceny na FilmWeb'ie. A fikcja zawarta w tym dramacie jest wg
mnie jak kółka dla wózka, gdzie istotą jest ładunek a nie ile szczebelek mają koła, czyli
fikcja jest tu głównie po to by płynniej, prościej i bez zbędnych śmieci przekazać to czego,
jak widać, część oglądających w ogóle nie uchwyciła, gdyż za bardzo skupiła się na
detalach. Sprawdza się tu taka reguła, że czasami obraz staje się bardziej czytelny jeśli
się nieco od niego odsunąć, nie patrzeć w szczegóły lecz objąć wzrokiem dzieło aż po
ramę, jest wówczas większa szansa na zrozumienie całości. Zaręczam, że swoją
wypowiedzią nie miałam na celu kogokolwiek urazić, opisałam w niej tylko bardzo
subiektywnie moje wrażenia. Pozdrawiam.