Film miał być dramatem i jest dramatem. Film nie zawiera typowo amerykańskich zabiegów
takich jak beznadziejnie głupio wstawione wątki miłosne, czy niesamowicie szczęśliwe
zakończenia w sercu II wojny światowej. Film nie zawiera takich głupot, czy zapychaczy czasu
znanych z m.in. "Wróg u bram", który byłby o wiele lepszy, gdyby nie te gigantyczne głupoty, które
serwował nam film typu wątek miłosny w sercu wojny i cudowne, szcześliwe romantyczne
zakończenie.
A wracając do "Chłopca w...". Fabuła bardzo ciekawa. Zawierała parę takich małych dziurek, ale
one nie przeszkadzały w oglądaniu. Bo zauważyłem je dopiero po bliższym przyjrzeniu się po
obejrzeniu poraz kolejny filmu. Poza tym film pokazuje głupotę tego ogólnoświatowego konfliktu i
jego bezsensowność na przykładzie tego hitlerowca, który jest ojcem tytułowego chłopca.
Świetny film. Na 9 zasłużył jak najbardziej. Film na dychę nie istnieje. Więc i tak 9 to w mojej skali
bardzo dużo. Polecam film. Choć żałuję, że w filmie nie ma nic o tym jak wpłynęło to wydarzenie
na dalszy przebieg życia tej rodziny, a szczególnie ojca, który świadomy tego, że uśmiercił
swojego syna zaczyna zmiany. Chciałbym, by film to wszystko pokazał. Jednak po rozpaczy ojca
mamy napisy końcowe. Szkoda. I to głównie odejmuje z końcowej noty jedno oczko. A więc
ostatecznie daję 9.
A może ojciec Bruna stałby się bardziej okrutny. Wybiłby więcej Żydów niż było w planach, w wcześniej by ich torturował :P
Choć osobiście bardziej widziałbym jego skruchę i przemianę. Zostałby sam - żona by od niego odeszła z córką.
Możliwe, ale wersji tego co mogło się stać po akcji filmu jest tyle co podałeś właśnie. A szkoda, że nie pokazali choć jednej w filmie, bo poczuć można jakby ktoś uciął tą prawidłową końcówkę. Takie można odczuć wrażenie. Ja bym chciał zobaczyć np. czy faktycznie tata hitlerowiec faktycznie by zmiękł, czy stał by się jeszcze bardziej brutalny.