To, że film jest pod względem historycznym i czysto racjonalnym nie do końca przemyślany, to
fakt. Ale historia, jaką tu pokazano nie ma na celu ukazywać wspomnień pamiętnikowych
świadków holocaustu, ale przybliżyć straszne zbrodnie hitlerowców z czasów drugiej wojny
światowej. Porównując do Bitwy Wiedeńskiej, która jest rzekomo historyczna, nie ma się o co
przyczepić do tego filmu. Ja rozumiem, że zdesperowani eksperci ds. II wojny światowej chcą
zabłysnąć w internecie i nawet poniekąd mają rację, ale po co, do cholery o tym pisać, skoro
ten film nie jest rzetelnym źródłem wiedzy historycznej, ale ma dawać do myślenia i skłaniać
do badania tematu zagłady Żydów. Obraz jest mocno przerysowany, postać Bruno
zhiberbolizowania, ale sama treść odwołuje się do prawdy. Widz ma obejrzeć film,
zainteresować się i zacząć czytać o wojnie. Po co więc te nerwy? Czy ktoś ma żal do
Kochanowskiego, że przechwalał swoją Orszulkę?