widzę, że ostatnio zapanowała moda na tego typu filmy, strasznie naiwne, ale dla
przeciętnego widza bardzo poruszające, mimo wielu bzdurek w scenariuszu i dosc
oczywistym graniu na uczuciach widza. nie mowię, ze film jest słaby, jest niezły ale jednak
bardzo przereklamowany, nazywanie go arcydziełem jest grubym przegięciem, tak
naprawdę jest to film, który nic nie wnosi do dyskusji o holocauscie, a pokazywanie
przyjazni Żyda z obozu i dziecka hitlerowca jest bardzo łatwym zabiegiem na zarobienie na
filmie kasy, krzywda dzieci zawsze widza porusza. bardzo dużo takich filmow się pojawia i
mam wrazenie, ze są skierowane do grupy zjadaczy popcornu, którzy chcą zamiast
kolejnych transformersow itp zobaczyc coś ambitniejszego, a tak naprawdę tego typu filmy
(dobrym przykładem jest też hachiko, dog story, czy wlasnie 7 pounds, albo w pogoni za
szczesciem) są podobnego kalibru, tylko dają widzowi poczucie, że zobaczył coś lepszego,a
w zasadzie nie ma za tym żadnych głębszych przemyslen.
Pozdrawiam
MN :)
p.s nie jestem jakims niewrażliwym brutalem , wiele filmow wzrusza mnie do łez ;)